21 kwietnia 2016

Posyłam kwiaty — niech powiedzą one
To, czego usta nie mówią stęsknione!
Co w serca mego zostanie skrytości
Wiecznym oddźwiękiem żalu i miłości.
Posyłam kwiaty — niech kielichy skłonią
I prószą srebrną rosą jak łezkami,
Może uleci z ich najczystszą wonią
Wyraz drżącymi szeptany ustami,
Może go one ze sobą uniosą
I rzucą razem z woniami i rosą.
Szczęśliwe kwiaty! Im wolno wyrazić
Wszystkie pragnienia i smutki, i trwogi
Ich wonne słowa nie mogą obrazić
Dziewicy, choć jej upadną pod nogi;
Wzgardą im usta nie odpłacą skromne,
Najwyżej rzekną: „słyszałam — zapomnę”.
Szczęśliwe kwiaty! mogą patrzeć śmiele
I składać życzeń utajonych wiele,
I śnić o szczęściu jeden dzień słoneczny…
Zanim z tęsknoty uwiędną serdeczniej.
 Adam Asnyk 

Odwieczni posłańcy, nosiciele słów, zbieracze dotyków. Ich żywot niewiele dłuższy od żywota jętki jednodniówki a potrafią tak wiele. Kolorem, fakturą, zapachem, kształtem zaczarowują powietrze wokół siebie „Zanim z tęsknoty uwiędną serdeczniej”.
Dotyk kwiatu na nagiej skórze jest jednym z tych doświadczeń, które nie może mierzyć się z żadnym innym. Erotyka organiczna - ukułam kiedyś to określenie, dla słów skreślonych pod wpływem roślin używanych w kontekście doznań erotycznych. I zawsze były to kwiaty. Magnolia. Róża. Rosiczka. 
Tak, magia kwiatów zawsze potrafi mnie uwieść :)
 

Public relations



Jak zawsze we wtorek, bezpośrednio z biura, miała udać się do mieszkania Mężczyzny. Jako graficzka komputerowa i freelancer mogła sobie pozwolić na taką organizację pracy, która dawała jej dodatkową „sobotę” w środy. Na tle pełnego mało wyszukanych żartów męskiego grona wyróżniała się i brakiem tatuaży, i starannie ułożoną fryzurą, i kobiecym strojem. Wysokie obcasy nosiła o każdej porze roku, najczęściej do dopasowanych spodni, ale latem przeistaczała się w kolorowego motyla za sprawą zwiewnych, krótkich sukienek i niezwykle subtelnego, niemal niewidocznego makijażu. Tego lata jednak miała dodatkową motywację do tego, żeby dokładnie przemyśleć, dobrać lub pominąć elementy garderoby. 

Zgodnie z rytuałem zadzwoniła, żeby powiedzieć, że jest w drodze. Miała do przejechania prawie całe miasto, co w godzinach szczytu nie jest prostą sprawą. Mężczyzna jednak nie traktował tego jako przeszkody w nauce posłuszeństwa. Wręcz przeciwnie. Wyznaczał czas, w którym miała dotrzeć do mieszkania, a za każdą minutę spóźnienia nakładał karę. Jaką - dowiadywała się zawsze dopiero w momencie jej wymierzania. Tym razem wyznaczony limit wynosił dwadzieścia pięć minut. Wiedziała już, że kara jej nie ominie – dojazd zajmował pół godziny, pod warunkiem, że nie utknie w korku. Znała zasady, zaakceptowała je podpisując kontrakt. Chwilę wahała się nad wyborem trasy, po czym wsiadła do samochodu. Wakacyjny czas sprzyjał, miasto było pustawe i wyglądało na to, że uda się dojechać w wyznaczonym czasie. Została minuta. Zamknęła auto i szybkim krokiem udała się do drzwi mieszkania. Nacisnęła dzwonek.

- Kto tam? - zapytał beznamiętnie.
- Panie, Twoja suka prosi o pozwolenie wejścia, aby mogła łasić się do twoich nóg - wyrecytowała ułożoną po drodze prośbę.
Mężczyzna bardzo lubi, kiedy zwraca się do niego niestandardowo, potrafi docenić inwencję i kreatywność. Wiedziała, że spodoba mu się to powitanie. Nie rozumiała dlaczego zwlekał z odpowiedzią.  
- Wejdź. Spóźniłaś się. Mam nadzieję, że miałaś ku temu powód - powiedział z zadowoleniem.
A więc jednak przekroczyła wyznaczony czas. Kara była pewna. Przekroczyła próg z delikatnym wahaniem. Weszła do hallu. Był pusty, dziwne pusty. Mężczyzna zawsze wychodził na spotkanie. Chwila zastanowienia. Gdzie on jest? Gdzie może być? Co robi? Szybki rachunek prawdopodobieństwa i wybór padł na gabinet. Klęknęła przed zamkniętymi drzwiami tak, jak ją uczył. Wyprostowana, ręce z tyłu, wzrok spuszczony.
A może powinnam się rozebrać? To mogłoby go ucieszyć... A jeżeli ma gości? Nie chcę stawiać go w niezręcznej sytuacji.
Wstała i delikatnie zapukała do drzwi.

- Wejdź - odpowiedział zniecierpliwiony.
Ten niespokojny głos mógł oznaczać tylko jedno, dzisiejsze spotkanie nie będzie zwyczajne.
- Proszę nie każ mi czekać, ale od razu wymierz mi karę, na którą zasłużyłam wystawiając na próbę Twoją cierpliwość – niepewne i chybotliwe słowa popłynęły z ust skierowanych w dół, ku podłodze.
- Prosisz o karę? - zapytał.
- Tak, zasłużyłam na nią i przyjmę ją - odpowiadała wciąż nie podnosząc wzroku.
Postawny mężczyzna w garniturze podszedł  bardzo blisko, dotknął palcami podbródka i powoli naciskając uniósł jej głowę.
- Patrz na mnie - powiedział cicho.
Nie śmiem patrzeć w te oczy, nie potrafię skłamać patrząc w nie, a przecież nie mam wytłumaczenia mojego dzisiejszego spóźnienia
Spuściła wzrok, mając świadomość, co teraz nastąpi. Zrobiła to trochę z przekory, trochę żeby zyskać na czasie ale także po to, żeby wyczuć co będzie dalej.
- Patrz na mnie, kiedy mówię do ciebie – dźwiękowi słów towarzyszył policzek.
Nie był mocny. Nigdy nie jest mocny, ale jest taki upokarzający. Boli, ale nie w miejscu uderzenia, boli w środku. Boli dusza, boli duma. To jest jak czuły pocałunek na powitanie. To potwierdzenie istniejącego status quo. Dzięki temu wiadomo, że nic nie się zmieniło – ona jest jego uległą, a on – jej Mężczyzną. Ten jeden prosty dotyk po raz kolejny potwierdził tożsamość. Rytuał.

- Prawdę powiedziawszy to dziś nie zasłużyłaś na karę - powiedział ciepło.
- Cieszę się, że przyjechałaś na czas. Mam dla ciebie niespodziankę - zaczął tajemniczo - Dziś nie zostaniemy w domu - wyszeptał tym swoim obezwładniającym głosem.
- Czy chcesz wiedzieć, co się dziś wydarzy? - zapytał.
- Nie, wiesz, że przyjmę wszystko, cokolwiek dla mnie przygotowałeś.
Niepewność tego, co ma się wydarzyć jest jednym z tych doznań, które pociągają ją bardziej niż cokolwiek innego. To niesamowite, jak bardzo podniecające jest nieznane. Momentalnie zaczęła snuć domysły na temat tego, co ma się wydarzyć. Jej wyobraźnia pracowała już na pełnych obrotach.
- Czy mam się przebrać? – spytała, chcąc w ten sposób uchylić rąbka tajemnicy.
- Nie, twój ubiór jest perfekcyjny - odpowiedział z uśmiechem - Zabierzemy jedynie kilka niezbędnych rzeczy i możemy ruszać - dodał wychodząc do hallu.
Drzwiczki sekretarzyka zaskrzypiały cicho, ukazując wnętrze pełne misternych szufladek i przegródek. Sięgnął do najwyższej a to, co wyjął musiało być niewielkie, bowiem zamknął tajemnicę w dłoni i włożył do kieszeni marynarki.
- Możemy wychodzić - powiedział chwilę później otwierając drzwi.
Zatrzymała się za progiem czekając, aż przekręci klucz w zamku. Szła za nim. Ze zdziwieniem stwierdziła, że minęli jego samochód.
- Będziesz prowadzić - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Nie lubiła tego i wiedziała, że on o tym wie. Jak zawsze w takich wypadkach usiadł z tyłu, za siedzeniem kierowcy. Tylko on wiedział, dokąd zmierzają. Odpalony silnik zamruczał cicho, koła zaczęły toczyć się po asfalcie, z tylnego siedzenia słychać jedynie komendy „skręć w prawo„, „pojedź do końca ulicy„, potem „w lewo„... Podróż zakończyła się na wielopoziomowym parkingu centrum handlowego w odległej dzielnicy.
Zakupy? Tutaj? Dziwne... A może kino? Może rzeczywiście kino... pewnie ta mała sala... hmm zobaczymy.
Auto zatrzymane na pierwszym poziomie parkingu, na przeciwko wejścia. Zgasiła silnik. oczekując na ciąg dalszy.

- Teraz założę mojej suczce obrożę - usłyszała i jednocześnie poczuła dotyk na szyi.
Wzdrygnęła się na myśl, że ma chodzić wśród ludzi w obroży. W końcu to wykraczało poza ustalone zasady. Układ miał się ograniczać jedynie do nich dwojga. Przez głowę przemknęła myśl, żeby skorzystać z hasła bezpieczeństwa. Czy właśnie nie dla takich momentów je ustalili? Dla działań, których nie mogła, nie chciała, nie potrafiła zaakceptować.
- Ufasz mi? – zapytał widząc jej wahanie.
- Tak - odpowiedziała bez przekonania.
- Na pewno mi ufasz? - powtórzył pytanie.
- Tak - odpowiedź nadal nie była przekonująca.
- Cieszę się. W takim razie zrobimy to, co zaplanowałem - odpowiedział spokojnie.
Zobaczyła wyciągniętą dłoń, w której trzymał cieniutką srebrną obrożę, taką która bardziej wyglądała na nietypową biżuterię. Bez protestu pozwoliła zapiąć ją sobie na szyi. Dla postronnego obserwatora ozdoba bez znaczenia, dla nich była symbolem jej uległości.
- Pójdziemy na kawę. Nie wiem gdzie, poszukamy czegoś.
- Dziękuję za tak piękny prezent - powiedziała z wdzięcznością.
- To nie wszystkie niespodzianki na dziś... - zawiesił głos.
Dłoń podniosła krótki łańcuszek zakończony z jednej strony maleńkim karabińczykiem, z drugiej kółkiem. Kiedy został przypięty do obroży zwisał jak wisiorek. Wiedziała już, że Mężczyzna nie zamierza upubliczniać łączącej ich zażyłości wobec wszystkich obecnych tu osób. Zaczęła gubić się w domysłach, co takiego zaplanował .
Może sklep z bielizną? Może z meblami? Nie wiem.
Poczuła jak ciągnie lekko za łańcuszek, odwróciła głowę.
- Teraz zamknij oczy, podciągnij sukienkę i pokaż mi jak się pieścisz - wyszeptał do ucha.
Zaskoczył ją. Ponownie.
Tutaj? Przecież obok przechodzą ludzie wchodzący i wychodzący z centrum. Tutaj mam się pieścić? Przecież siedząc z tyłu i tak nie będzie tego widział.
- Czekam - powtórzył.
Ociągając sięgnęła po krawędź sukienki i zawinęła ją wysoko.
- Oczy! Zamknij oczy! - powiedział podniesionym głosem wysiadając z auta.

Ostatnie co usłyszała to zatrzaskiwane drzwi. I ciszę. Nie wiedziała gdzie jest Mężczyzna ani co robi. Wiedziała jednak, że ma się pieścić tak, jak sobie tego życzył. Włączyła muzykę, żeby uwolnić się od myśli o tym, co się dzieje poza przestrzenią samochodu. Rozpięła górny guzik i wsunęła dłoń pod sukienkę. Nie miała na sobie stanika, więc nic nie utrudniało dostępu do piersi. Przez chwilę gładziła ją wnętrzem dłoni, po czym zacisnęła palce na twardniejącym sutku. Lubiła zdecydowane pieszczoty sutków, także wtedy, kiedy robiła to sama. Taka namiastka tego, co daje jej Mężczyzna. A on potrafił tak dotykać, tak ściskać, tak pieścić, że momentalnie robiła się mokra i gotowa. Sama nie była w stanie osiągnąć takiego efektu równie szybko i skutecznie, ale własne palce dawały niemałą przyjemność. Dotknęła drugiego sutka i poczuła, jak w podbrzuszu budzi się to przemiłe uczucie, jak rośnie i zaczyna się rozchodzić po ciele. Przez chwilę żałowała nawet, że nie mam ze sobą klipsów. Zapięcie ich teraz na sterczących sutkach byłoby niezmiernie stymulujące. Jedną dłonią dotknęła bielizny, pocierając miarowo. Nie zauważając, że zaczęła bezwiednie poruszać biodrami w taki sposób, by dotyk trwał jak najdłużej. Odchyliła majtki i wsunęła palec między wargi – były nabrzmiałe, ale jeszcze nie wilgotne. 

 Wiem, że wilgoć, moja wilgoć, jest tuż obok. Wystarczy rozsunąć nogi.
Majtki przeszkadzają, ale nie dostała polecenia, żeby je zdjąć. Odsunęła tkaninę na bok i dotknęła wnętrza - nie pomyliła się było mokre i ciepłe. Wyjęła palce i zbliżyła do twarzy - uwielbiała swój zapach i smak. Otwarte usta oblizały je lubieżnie, od nasady aż po czubki, zaczęły ssać. To, co posmakowała językiem podniecało jeszcze bardziej, katalizowało pierwsze skurcze, pyrzbliżało spełnienie. I wtedy odniosła wrażenie, że słyszy jakieś głosy. 

Poczuła, jak twarz robi się czerwona. Zawstydziła ją ta sytuacja, tym bardziej, że nie mogła sprawdzić, co się dzieje. Mężczyzna zabronił jej otwierać oczu. To był jednak tylko chwilowy powrót do rzeczywistości. Drobna desynchronizacja, po której palce powędrowały tam, gdzie były najbardziej potrzebne. Dotknęła wnętrza ud obiema dłońmi. Przesunęła je w górę, w stronę miejsca, które tak bardzo ich pragnęło i wsunęła wskazujące palce między wargi tak, że łechtaczka została pomiędzy nimi. Poruszała palcami, naprzemiennie dociskając je do siebie. Podniecenie rosło niebezpiecznie blisko granicy, z za której nie ma odwrotu.
Ale czy mogę się spełnić?
Wątpliwość wybiła nieco kobietę z nastroju, ale tego orgazmu nie dało się już zatrzymać.
Chciał widzieć jak się pieszczę, zatem na pewno chciał widzieć jak szczytuję. Dostanie ode mnie to, czego oczekuje.
Zaparła się nogami o podłogę, uniosła pupę tak, że wzgórkiem dotknęła kierownicy. Wsunęła palce do wnętrza, jednocześnie ściskając i pieszcząc łechtaczkę. Czuła zaciskające się na palcach mięśnie. Wyprężyła się na tyle, na ile pozwalała niezbyt wygodna pozycja, cichutko pojękując. Kilkanaście sekund ekstazy i opadła na siedzenie. Oparła głowę i rozkoszowała się echem orgazmu, delikatnie wygaszając pieszczoty ale nie przerywając dotyku. 

Do świadomości przywołały ją dźwięki, których się nie spodziewała... Brawa, okrzyki, uderzenia w szybę i dach samochodu. Speszona i zawstydzona skonstatowała, że nie tylko Mężczyzna był świadkiem tego występu.
Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego?
Czuła wypływające z pod zamkniętych powiek łzy, łzy bezsilności, najchętniej ukryłaby się gdzieś teraz, ale nie ma gdzie. Wszędzie są szyby. Wszędzie są ludzie.
 Dlaczego? Dlaczego? Czy to właśnie jest kara za spóźnienie? Powiedziałeś przecież, że nie zasłużyłam na karę….
Zacisnęła oczy, teraz sama nie chcąc ich już otwierać, nie chcąc widzieć ludzi, którzy stali obok. Chciała tylko stąd uciec, ale nie mogła. Musiała czekać na Mężczyznę, tylko on wiedział, co się jeszcze wydarzy. Rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych drzwi.
Kto to? Czy to on? A może to któryś z gapiów? Dlaczego? Czym sobie na to zasłużyłam?

- Panowie, cieszę się, że podobało się wam, ale zmuszony jestem zabrać moją bezwstydną żonę do domu. Żegnam - powiedział Mężczyzna, zamykając drzwi.
- Otwórz oczy - powiedział głaszcząc  wciąż zaróżowione policzki. – Byłaś wspaniała. Cudowna. Uwielbiam, kiedy spełniasz polecenia z takim oddaniem. Otwórz oczy, prosiłem - powtórzył zniecierpliwionym głosem - odjeżdżamy stąd.
- Chcesz wiedzieć, co zrobiłem? - zapytał.
- Raczej nie - odpowiedziała, chociaż tak naprawdę była ciekawa.
- Kiedy zaczęłaś się pieścić patrzyłem na ciebie przez szybę - zaczął - byłaś spięta…
- Tak, nie czułam się swobodnie, nie wiedziałam gdzie jesteś i czemu wysiadłeś.
- Patrzyłem jak robisz to, o co poprosiłem, byłem z ciebie dumny.
- Dziękuję, chcę sprawiać Ci przyjemność.
- Wtedy jeden z przechodzących mężczyzn zerknął na ciebie, potem na mnie i zatrzymał się. Patrzył z niedowierzaniem. Przyszło mi do głowy, żeby zabawić się jego kosztem. Podszedłem do niego i powiedziałem, że ta bezwstydna kurewka zabawia się tak od dłuższego czasu. Gość zainteresował się. Podszedł bliżej i oparł się o samochód. Za chwilę zatrzymał się kolejny, i jeszcze jeden... Wkrótce dookoła samochodu zebrała się całkiem spora grupka. Cieszyłem się, że pożerają cię wzrokiem, bowiem tylko mnie dane będzie dotknąć tego ciała. Kiedy szczytowałaś zaczęli bić brawo. Zrobiłaś to naprawdę pięknie.
- Ale kiedy zobaczyłam łzy na twoich policzkach przecisnąłem się przez tłumek i wsiadłem do samochodu. Szkoda, że nie widziałaś ich min – mówiąc to dotknął nagiego wnętrza uda, pogładził je. Z przyjemnością przyjęła jego palce, koiły szloch, przeganiały niepokój. - Czy podobało ci się to, co zrobiłaś? - zapytał.
- Wstydziłam się - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
- Niepotrzebnie. Jesteś wspaniała. Sadzę, że potrafisz już podołać służbie publicznej.
- Służbie publicznej? - zapytała ze zdziwieniem.
- Tak. Właśnie służbie publicznej. To trochę niebezpieczna gra. Będąc nierozważnym można być oskarżonym o… powiedzmy obrazę moralności. Ale nic nie napełnia taką dumą Pana jak jego suczka gotowa spełniać takie zachcianki. Jesteś na to gotowa?
- Nie wiem, raczej nie. Bardzo się wstydzę takiego publicznego obnażania...
- W takim razie spróbujemy czegoś innego. Tak?
- Oczywiście, jeśli… sobie tego życzysz… - opowiedziała starając się ukryć napływające do oczu łzy.
- Moja dzielna dziewczynka. Ufasz mi? – zapytał, kolejny raz tego dnia.
- Tak, ufam. Wiem, że nie pozwolisz, aby stało mi się coś złego.
- W takim razie wracamy w to samo miejsce - zakomenderował.
- Ale... zaczęła niepewnie.
- Tak?
- Ci ludzie... tam, na parkingu... oni...
- Zaparkujesz w innym miejscu, na samym końcu parkingu, na trzecim poziomie.
- Dobrze – odpowiedziała. I to przypieczętowało decyzję.
- Uwielbiam twoją uległość, daje mi tyle przyjemności...

Wyszli z samochodu i skierowali do wejścia do galerii. Mężczyzna trzymał „wisiorek”, podzwaniając nim delikatnie.
- Przespacerujemy się teraz i poszukamy miejsca, gdzie można byłoby wypić kawę – mówił spokojnie przemykając wzrokiem po mijanych miejscach.
Przeszli prawie cały parter; nie było odpowiedniego miejsca. Znaleźli takie na pierwszym piętrze. Ostatnia kafejka, narożna, małe stoliki, krzesła wyglądające na wygodne.
- Czego się napijesz? - zapytał jak zawsze z uśmiechem.
- Poproszę duże cappucino z porcją lodów waniliowych - wyrecytowała jednym tchem.
- Łakomczuszka – szepnął do niej, uśmiechnął się i wstał, żeby złożyć zamówienie.
- Zaraz dostaniesz swoją mrożoną kawkę, ale najpierw ściągnij majtki - powiedział odkładając kartę na sąsiedni stolik.
Wstała, żeby wyjść do toalety, ale została zatrzymana w pół kroku.
- Teraz. Tutaj. Zdejmij je. Tylko dyskretnie. Nie chcemy przecież wywołać skandalu.
- Ale...
- Znowu jakieś ale? - zapytał, ale jego głos był spokojny.
- Ależ nie – zabrzmiało z cichą rezygnacją.
Za plecami miała ścianę, podciągnęła sukienkę z tyłu, wsunęła kciuki za gumkę i zaczęła zsuwać majtki. Kiedy doszła do krawędzi sukienki zawahała się. Upuściła na podłogę torebkę, kucnęła, żeby ją podnieść i szybciutko, wręcz niezauważalnie zsunęła majtki na podłogę. Teraz wystarczyło zrobić krok i usiąść.
- Siadając podniosę je z podłogi.
- Pięknie! - powiedział z uznaniem - jesteś do tego stworzona! - Zostaw - szepnął widząc, że próbuje podnieść bieliznę - zostaw je tam, gdzie leżą.

Do stolika zaczął się zbliżać kelner z tacą. Zapach kawy unosił się z niesionych filiżanek. Myślała już tylko o tym, żeby jej skosztować - gorącej i zimnej jednocześnie. Z rozmarzenia wyrwał ją głos kelnera, na którego przestała zwracać uwagę.
- Czy będzie pani jeszcze tego potrzebować? - zapytał.
Ze zgrozą zorientowała się, że trzyma w dłoni bieliznę podniesioną z podłogi. Czuła płonącą ze wstydu twarz, spojrzała na Mężczyznę. Siedział spokojny, uśmiechał się. Nie dał żadnych wskazówek, jak chce rozegrać tę scenę.
- Ależ nie, może je pan zatrzymać - odpowiedziała z wyższością i zajęła się lodami, które już zaczynały się rozpuszczać, starając się opanować drżenie dłoni. Widziała jeszcze, kątem oka, jak kelner położył majtki na tacy, odwrócił się i odszedł na zaplecze.
- Doskonale! Czy naprawdę nie robiłaś tego już wcześniej? - zapytał z zainteresowaniem Mężczyzna.
- Nie, nigdy - odpowiedziała wpatrując się w lody.
- Spójrz na mnie i odpowiedz raz jeszcze - poprosił.
- Nie, nigdy tego nie robiłam, dla nikogo - odpowiedziała zażenowana.
- Czy mówiłem ci już, że kocham twoja uległość?
- Tak, wspomniałeś o tym.
- Wiesz, że kelner schował twoje majtki do kieszeni? - zapytał zaczepnie.
Znowu poczuła jak policzki płoną ze wstydu.
- To jest piękne, jak reagujesz. Potrafisz robić bezwstydne spektakle a czerwienisz się o taki drobiazg. Daj i jemu się nacieszyć, jutro kupimy jakąś bieliznę.
- Dziękuję – mówiła, kiedy nieśmiały uśmiech zaczął wypełzać w kącikach ust, sklep z bielizną był jednym z bardziej podniecających miejsc, w jakich spędzali czas. Rozmarzyła się, oczyma wyobraźni widziała dłonie zdejmujące miarę z piersi, niemal czuła palce naciągające stringi tak mocno, że te aż wpijały się w ciało. I te bardzo zaskoczone ekspedientki...
- A teraz zrobimy coś jeszcze - powiedział tajemniczo. - Wybiorę mężczyznę, a ty namówisz go, żeby poszedł z tobą na parking i zerżnął cię, dobrze?
Zakrztusiła się z wrażenia, kiedy to powiedział. To niemożliwe.
- To niemożliwe. Jak on mógł w ogóle o tym pomyśleć. Obawiam się, że najwyższy czas ogłosić moją hańbę - wypowiedzieć hasło bezpieczeństwa. Nie mogę zrobić tego, o co mnie prosi. Nie potrafię. Nie chcę. To dla mnie za dużo. Za trudne. Nawet dla niego nie zrobię tego.
 
Chciała krzyczeć w proteście, ale słowa więzły w gardle. Wiedziała, że będzie mu bardzo przykro, jeśli nie spełni prośby. Bo to nie był rozkaz, nie było polecenie. To była prośba. Jeszcze nigdy nie była zmuszona skorzystać z hasła bezpieczeństwa. Cóż, zawsze jest ten pierwszy raz. A jednak wciąż milczała. Lubiła, kiedy był zadowolony z tego co robiła. Ale nie mogła zgodzić się na to.
- Obawiam się, że... - zawiesiła głos czekając na reakcję.
- Nie rób tego. Proszę - głos Mężczyzny był aż nienaturalnie spokojny.
- Nie mogę, nie potrafię... - zasłonił jej usta dłonią. Dotknął włosów, policzka... Nachylił się, pocałował w czoło i tuląc wyszeptał:
- Czy kiedykolwiek przekroczyłem ustalone granice?
- Nie – głos drżał jakby miała ułamku sekundy się rozpłakać.
- Czy kiedykolwiek nie dotrzymałem danego słowa?
- Nie.
- Ufasz mi? Czy nie po to obdarowałaś mnie soją uległością żebyśmy mogli wspólnie poznawać nieznane? – wyliczał łagodnym, czułym głosem.
- Tak.
- Wiedz zatem, że zadbam o to, żeby nie stała ci się żadna krzywda. Kocham twoją uległość i robiąc to, o co cię proszę uszczęśliwisz mnie po raz kolejny. Nie mów nic, czego mogła byś później żałować. Zastanów się proszę. Poproszę raz jeszcze.
- Chcę, żebyś nakłoniła mężczyznę, żeby zerżnął cię na parkingu. Czy zrobisz to?
- Tak, zrobię to dla ciebie - potwierdziła zrezygnowana.
Zamknął jej usta pocałunkiem. Długim, namiętnym pocałunkiem. Pełnym czułości.
- Dokończ swoja kawkę i zabierajmy się do dzieła - powiedział z dumą.

Ciężko było zgodzić się na to zadanie, ale jeszcze ciężej było je wykonać. Cały czas na końcu języka balansowało hasło bezpieczeństwa. Wiedziała, co niesie za sobą jego użycie. Wie, że spotkanie, na którym padnie to słowo, będzie ich ostatnim spotkaniem. Takie zasady zostały ustalone na początku. Mężczyzna nie toleruje nieposłuszeństwa. Nie chciała, nie mogła skończyć tej znajomości. Nigdy wcześnie nie odczuwała takich emocji, nigdy nawet nie zbliżyła się do takich doznań. Była uzależniona, od tych spotkań, od tych zadań, od niego.

Dopijając kawę myślała o zadaniu, o tym w jaki sposób zacząć rozmowę z wybranym facetem? O tym, co w tym czasie będzie robił Mężczyzna? I o tym, jak się to wszystko skończy?
Jak on chce mnie chronić?
- Jesteś gotowa?
- Bardziej niż teraz już nie będę.
- Chodźmy.
- Ten wysoki brunet, w zielonej koszulce - zdanie zabrzmiało jak wyrok.
- Idź, będę cię obserwował...
Kobieta nerwowo strzepnęła niewidoczne pyłki z ubrania, usiłując ukryć zdenerwowanie.. Zebrała siły i zrobiła pierwszy krok, uwalniając się z objęć Mężczyzny.
- Zrobię to. Zrobię to dla niego.
- Dzień dobry. Mam na imię Aśka i chciałabym prosić pana o pomoc w pewnej delikatnej sprawie. Czy może mi pan poświęcić kilka minut? - wpatrzyła się w niego błagalnym wzrokiem.
- O co chodzi? - zapytał zdziwiony.
- Obserwuję pana od dłuższej chwili. Właśnie zebrałam się na odwagę, żeby pana poprosić o przysługę. Moim marzeniem jest seks z nieznajomym na parkingu. Czy zechciałby pan zejść tam ze mną i zrobić to na masce mojego auta?
- Zgłupiałaś? Jesteś pieprzoną galerianką? Co to wszystko, do cholery ma znaczyć? – krzyknął, zwracając na siebie uwagę przechodniów.
- Bardzo pana proszę o powściągliwość. Zdaję sobie sprawę z absurdalności tej sytuacji, ale jest to dla mnie niezmiernie ważne. Proszę się uspokoić.
Gapie nadspodziewanie szybko wrócili do spraw zaprzątających ich głowy, ignorując głośny incydent mijali bezgłośnie tę dziwną parę.
- Dlaczego? Dlaczego ja??
- Wygląda pan na opanowanego i rozsądnego mężczyznę. Czy może pan zrobić to, o co proszę? Moje auto stoi na końcu parkingu... Mam prezerwatywy... Proszę.
- Wykluczone!
- Proszę pana, to dla mnie bardzo ważne. Proszę posłuchać. Pójdzie pan ze mną?
- Nie chcę nigdzie iść – odpowiedział, siadając na ławce.
- Widzi pan, mam na sobie sukienkę, pod spodem nie mam bielizny. Jeżeli pan sobie życzy, mogę to  pokazać, tu i teraz. Jestem bardzo podniecona. Wystarczy tylko pójść ze mną, oprę się o samochód, pan mnie przeleci, jak kurwę, jeżeli tak pan woli mnie nazywać.
- Czy to ukryta kamera?
- Nie. To sprawa jedynie między nami.
- I nie wrabiasz mnie?
- Nie.
- W takim razie chodźmy, ale jeżeli wyczuję, że coś jest nie tak, spadam.
- Oczywiście. Jak pan sobie życzy. Tędy, to najkrótsza droga.
Ruszyli w kierunku wyjścia na parking. Serce tak łomotało jej w piersi, że niemal traciła oddech. Słowa ledwo przeciskały się przez wyschnięte gardło.
Zrobiłam to! Zrobiłam, ale co dalej?
 
Szli w milczeniu. Zza rogu wyłonił się Mężczyzna. Ona nie zwolniła kroku, nie wiedziała, co zamierza. Możliwe, że chciał jedynie kontrolować sytuację. A jednak nie - kiedy niemal się z  zrównali, zaczął na nią krzyczeć i to po hiszpańsku. Już samo brzmienie tego języka sprawia, że miękła, Mężczyzna wiedząc o tym i bezceremonialnie wykorzystał ten atut.
- Czy ta kobieta proponowała panu seks? - zwrócił się do idącego obok mężczyzny.
- Nie - właściciel zielonej koszulki wydaje się kompletnie niezmieszany całą sytuacją.
- A dokąd pan z nią idzie?
- Na parking, pani ma kłopot z uruchomieniem samochodu...
- Ja się już zajmę panią i jej samochodem! Dziękuję za pomoc.
- Ależ... – zaczął protestować.
Mężczyzna odciągnął rozmówcę nieco na bok i zaczął tłumaczyć.
- Widzi pan, to jest moja żona, ona się puszcza, z kim tylko może. Zawsze wymyśla jakiś problem z samochodem a potem pozwala się rżnąć na parkingu. Jak suka. Proszę spojrzeć, mam nawet dla niej smycz, bo takie suki trzeba trzymać krótko. Przepraszam pana za nią. Do widzenia.
Podszedł do oszołomionej dziewczyny, przypiął do obroży trzymaną w ręku smycz, szarpnął i wyprowadził na parking z komendą „do nogi”. Przypadkowy człowiek w zielonej koszulce został zdezorientowany w pustym łączniku.

Wniebowzięta, że nie musiała oddać się obcemu facetowi patrzyła na Mężczyznę z uwielbieniem.
Pomyślał o wszystkim.
- Jesteś cudownie uległa! Służba publiczna to dla ciebie bułka z masłem. Świetnie się spisałaś. Jestem z ciebie bardzo dumny - powiedział, głaszcząc niesforne kosmyki włosów.
Doszli do samochodu, podprowadził ją do tylnych drzwi.  Prztulił ją. Odwrócił twarzą do auta. Położył dłonie ręce na dachu. Czekała w bezruchu, teraz już nie obawiała się niczego.
- Nie ruszaj się.
Poczuła jak podwinął sukienkę i dotknął pośladków. Wsunął dłoń między uda.
- Jesteś mokra - wyszeptał do ucha – a ja mam coś dla ciebie.
Przywarł do niej ciałem. Ledwo słyszalny szept zamka i jednym ruchem bioder zamknął jej rozchylone, wilgotne wargi gorącym penisem. Wszedł jednym mocnym pchnięciem. Rozsunęła nogi i rozkoszowała się dotykiem.
- Uwielbiam. Twoją. Uległość. Uwielbiam - powtarzał w rytm pchnięć.
Wziął ją na stojąco, na parkingu, opartą o samochód... Po tym wszystkim, co dziś przeżyła potrzebowała czułości. Wiedział o tym. Nigdy nie szczędził czułości, kiedy był zadowolony z efektów tego, co razem robili. Tym razem ta czułość była niezwykle intensywna i krótka. Symboliczna namiastka. Zapowiedź jedynie nadchodzącej nocy. Intensywna, krótka penetracja bez finału.
- Daj mi kluczyki, ja prowadzę – powiedział poprawiając ubranie i otwierając jej drzwi.
- Dziękuję. Dziękuję za wszystko - wyszeptała leżąc już na tylnym siedzeniu.
- To ja ci dziękuję. Dałaś mi dziś ogromną przyjemność. Jestem z ciebie dumny. Bardzo, bardzo dumny – uśmiech gościł nie tylko na ustach ale rozsiadł się także w kącikach oczu i zerkał zawadiacko we wsteczne lusterko. W głowie Mężczyzny rodziły się kolejne pomysły. Ta uległość stawała się jego narkotykiem – im więcej jej dostawał, tym mocniej pożądał. Stymulowała jego umysł, rzucała wyzwania inwencji. Żeby dotrzymać jej kroku musiał być… krok przed nią.

2005/2015

19 marca 2016

Go-Go Club







Autor: Daria Dużyńska



 

Nie miałam dobrych przeczuć, sięgnęłam po tę książkę trochę z obowiązku – jeden z tytułów na liście do zrecenzowania. Według wszelkich znaków na ziemi i niebie powinnam w niez znaleźć nocny klub od kuchni czyli to czego się nie mówi głośno.

W środku, na początek, historia tańca na rurze, niemal od prehistorii (no dobrze, od czasów plemiennych).  Czytam i oczom nie wierzę – rozumiem kilka zdań ale kilka stron? Dla czytelnika szukającego ‘momentów’ – nie do przejścia, w końcu nie po to się sięga po książkę o lokalu ze striptizem żeby czytać o szamańskich wygibasach w celach matrymonialnych. W oczekiwaniu na kulisy, smaczki i ciekawostki brnę przez lekcję historii.
 
Właściwa treść książki faktycznie skupia się i na samych striptizerkach, i na ich klientach, i na mechanizmach naciągactwa. W bardzo niewielkim stopniu poznajemy motywacje i sposób podejmowania, przez klientów, decyzji o korzystaniu z klubu czy braku reakcji obronnych na wyłudzenia. Chciałoby się powiedzieć, że dużo więcej dowiedzieć się można o samych tancerkach ale to nie prawda. Owszem, powiedziane jest dużo ale niestety infantylnym bełkotem, wśród którego znaczącą pozycję zajmują wyrazy dźwiękonaśladowcze.

Niby każda z bohaterek ma do opowiedzenia jakąś historię ale trudno jest brać je na poważnie skoro określane są mianem „Laleczki-Dupeczki” – puste, żyjące z dnia na dzień, pozbawione ambicji. Nasuwa się pytanie po co w ogóle o tym pisać. Zupełnie niepotrzebnie autorka rozbudowała fabułę do dwustu czterdziestu ośmiu stron skoro to, co warte opowiedzenia można było zmieścić a artykule o dużo mniejszej objętości. Przekaz o tym, że życie tancerek go-go do najprzyjemniejszy nie należy jest… truizmem. 

Reasumując – jeśli nie ma już NIC innego do czytania można sięgnąć (wówczas, być może, nawet infantylne dialogi z przebieralni, pełne hihihh, o stringach, które się zużywają szybciej niż można się tego po nich spodziewać, staną się akceptowalne). W każdym innym przypadku lepiej przeznaczyć czas na inna lekturę.