Jak zawsze
we wtorek, bezpośrednio z biura, miała udać się do mieszkania Mężczyzny. Jako
graficzka komputerowa i freelancer mogła sobie pozwolić na taką organizację
pracy, która dawała jej dodatkową „sobotę” w środy. Na tle pełnego mało
wyszukanych żartów męskiego grona wyróżniała się i brakiem tatuaży, i starannie
ułożoną fryzurą, i kobiecym strojem. Wysokie obcasy nosiła o każdej porze roku,
najczęściej do dopasowanych spodni, ale latem przeistaczała się w kolorowego
motyla za sprawą zwiewnych, krótkich sukienek i niezwykle subtelnego, niemal
niewidocznego makijażu. Tego lata jednak miała dodatkową motywację do tego,
żeby dokładnie przemyśleć, dobrać lub pominąć elementy garderoby.
Zgodnie z
rytuałem zadzwoniła, żeby powiedzieć, że jest w drodze. Miała do przejechania
prawie całe miasto, co w godzinach szczytu nie jest prostą sprawą. Mężczyzna
jednak nie traktował tego jako przeszkody w nauce posłuszeństwa. Wręcz
przeciwnie. Wyznaczał czas, w którym miała dotrzeć do mieszkania, a za każdą
minutę spóźnienia nakładał karę. Jaką - dowiadywała się zawsze dopiero w
momencie jej wymierzania. Tym razem wyznaczony limit wynosił dwadzieścia pięć minut.
Wiedziała już, że kara jej nie ominie – dojazd zajmował pół godziny, pod
warunkiem, że nie utknie w korku. Znała zasady, zaakceptowała je podpisując kontrakt.
Chwilę wahała się nad wyborem trasy, po czym wsiadła do samochodu. Wakacyjny
czas sprzyjał, miasto było pustawe i wyglądało na to, że uda się dojechać w
wyznaczonym czasie. Została minuta. Zamknęła auto i szybkim krokiem udała się
do drzwi mieszkania. Nacisnęła dzwonek.
- Kto tam? -
zapytał beznamiętnie.
- Panie, Twoja
suka prosi o pozwolenie wejścia, aby mogła łasić się do twoich nóg -
wyrecytowała ułożoną po drodze prośbę.
Mężczyzna
bardzo lubi, kiedy zwraca się do niego niestandardowo, potrafi docenić inwencję
i kreatywność. Wiedziała, że spodoba mu się to powitanie. Nie rozumiała
dlaczego zwlekał z odpowiedzią.
- Wejdź.
Spóźniłaś się. Mam nadzieję, że miałaś ku temu powód - powiedział z
zadowoleniem.
A więc
jednak przekroczyła wyznaczony czas. Kara była pewna. Przekroczyła próg z
delikatnym wahaniem. Weszła do hallu. Był pusty, dziwne pusty. Mężczyzna zawsze
wychodził na spotkanie. Chwila zastanowienia. Gdzie on jest? Gdzie może być? Co
robi? Szybki rachunek prawdopodobieństwa i wybór padł na gabinet. Klęknęła
przed zamkniętymi drzwiami tak, jak ją uczył. Wyprostowana, ręce z tyłu, wzrok
spuszczony.
A może powinnam się rozebrać? To
mogłoby go ucieszyć... A jeżeli ma gości? Nie chcę stawiać go w niezręcznej
sytuacji.
Wstała i
delikatnie zapukała do drzwi.
- Wejdź -
odpowiedział zniecierpliwiony.
Ten
niespokojny głos mógł oznaczać tylko jedno, dzisiejsze spotkanie nie będzie
zwyczajne.
- Proszę nie
każ mi czekać, ale od razu wymierz mi karę, na którą zasłużyłam wystawiając na
próbę Twoją cierpliwość – niepewne i chybotliwe słowa popłynęły z ust
skierowanych w dół, ku podłodze.
- Prosisz o
karę? - zapytał.
- Tak, zasłużyłam
na nią i przyjmę ją - odpowiadała wciąż nie podnosząc wzroku.
Postawny
mężczyzna w garniturze podszedł bardzo
blisko, dotknął palcami podbródka i powoli naciskając uniósł jej głowę.
- Patrz na
mnie - powiedział cicho.
Nie śmiem patrzeć w te oczy, nie
potrafię skłamać patrząc w nie, a przecież nie mam wytłumaczenia mojego
dzisiejszego spóźnienia
Spuściła wzrok,
mając świadomość, co teraz nastąpi. Zrobiła to trochę z przekory, trochę żeby
zyskać na czasie ale także po to, żeby wyczuć co będzie dalej.
- Patrz na
mnie, kiedy mówię do ciebie – dźwiękowi słów towarzyszył policzek.
Nie był
mocny. Nigdy nie jest mocny, ale jest taki upokarzający. Boli, ale nie w
miejscu uderzenia, boli w środku. Boli dusza, boli duma. To jest jak czuły
pocałunek na powitanie. To potwierdzenie istniejącego status quo. Dzięki temu
wiadomo, że nic nie się zmieniło – ona jest jego uległą, a on – jej Mężczyzną.
Ten jeden prosty dotyk po raz kolejny potwierdził tożsamość. Rytuał.
- Prawdę
powiedziawszy to dziś nie zasłużyłaś na karę - powiedział ciepło.
- Cieszę
się, że przyjechałaś na czas. Mam dla ciebie niespodziankę - zaczął tajemniczo
- Dziś nie zostaniemy w domu - wyszeptał tym swoim obezwładniającym głosem.
- Czy chcesz
wiedzieć, co się dziś wydarzy? - zapytał.
- Nie,
wiesz, że przyjmę wszystko, cokolwiek dla mnie przygotowałeś.
Niepewność
tego, co ma się wydarzyć jest jednym z tych doznań, które pociągają ją bardziej
niż cokolwiek innego. To niesamowite, jak bardzo podniecające jest nieznane.
Momentalnie zaczęła snuć domysły na temat tego, co ma się wydarzyć. Jej
wyobraźnia pracowała już na pełnych obrotach.
- Czy mam
się przebrać? – spytała, chcąc w ten sposób uchylić rąbka tajemnicy.
- Nie, twój
ubiór jest perfekcyjny - odpowiedział z uśmiechem - Zabierzemy jedynie kilka
niezbędnych rzeczy i możemy ruszać - dodał wychodząc do hallu.
Drzwiczki
sekretarzyka zaskrzypiały cicho, ukazując wnętrze pełne misternych szufladek i
przegródek. Sięgnął do najwyższej a to, co wyjął musiało być niewielkie, bowiem
zamknął tajemnicę w dłoni i włożył do kieszeni marynarki.
- Możemy
wychodzić - powiedział chwilę później otwierając drzwi.
Zatrzymała się
za progiem czekając, aż przekręci klucz w zamku. Szła za nim. Ze zdziwieniem
stwierdziła, że minęli jego samochód.
- Będziesz
prowadzić - powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Nie lubiła
tego i wiedziała, że on o tym wie. Jak zawsze w takich wypadkach usiadł z tyłu,
za siedzeniem kierowcy. Tylko on wiedział, dokąd zmierzają. Odpalony silnik zamruczał
cicho, koła zaczęły toczyć się po asfalcie, z tylnego siedzenia słychać jedynie
komendy „skręć w prawo„, „pojedź do końca ulicy„, potem „w lewo„... Podróż
zakończyła się na wielopoziomowym parkingu centrum handlowego w odległej
dzielnicy.
Zakupy? Tutaj? Dziwne... A może kino?
Może rzeczywiście kino... pewnie ta mała sala... hmm zobaczymy.
Auto zatrzymane
na pierwszym poziomie parkingu, na przeciwko wejścia. Zgasiła silnik. oczekując
na ciąg dalszy.
- Teraz
założę mojej suczce obrożę - usłyszała i jednocześnie poczuła dotyk na szyi.
Wzdrygnęła
się na myśl, że ma chodzić wśród ludzi w obroży. W końcu to wykraczało poza
ustalone zasady. Układ miał się ograniczać jedynie do nich dwojga. Przez głowę
przemknęła myśl, żeby skorzystać z hasła bezpieczeństwa. Czy właśnie nie dla
takich momentów je ustalili? Dla działań, których nie mogła, nie chciała, nie
potrafiła zaakceptować.
- Ufasz mi? –
zapytał widząc jej wahanie.
- Tak -
odpowiedziała bez przekonania.
- Na pewno
mi ufasz? - powtórzył pytanie.
- Tak -
odpowiedź nadal nie była przekonująca.
- Cieszę
się. W takim razie zrobimy to, co zaplanowałem - odpowiedział spokojnie.
Zobaczyła
wyciągniętą dłoń, w której trzymał cieniutką srebrną obrożę, taką która
bardziej wyglądała na nietypową biżuterię. Bez protestu pozwoliła zapiąć ją
sobie na szyi. Dla postronnego obserwatora ozdoba bez znaczenia, dla nich była
symbolem jej uległości.
- Pójdziemy
na kawę. Nie wiem gdzie, poszukamy czegoś.
- Dziękuję
za tak piękny prezent - powiedziała z wdzięcznością.
- To nie
wszystkie niespodzianki na dziś... - zawiesił głos.
Dłoń
podniosła krótki łańcuszek zakończony z jednej strony maleńkim karabińczykiem,
z drugiej kółkiem. Kiedy został przypięty do obroży zwisał jak wisiorek.
Wiedziała już, że Mężczyzna nie zamierza upubliczniać łączącej ich zażyłości
wobec wszystkich obecnych tu osób. Zaczęła gubić się w domysłach, co takiego
zaplanował .
Może sklep z bielizną? Może z meblami?
Nie wiem.
Poczuła jak
ciągnie lekko za łańcuszek, odwróciła głowę.
- Teraz
zamknij oczy, podciągnij sukienkę i pokaż mi jak się pieścisz - wyszeptał do
ucha.
Zaskoczył ją.
Ponownie.
Tutaj? Przecież obok przechodzą
ludzie wchodzący i wychodzący z centrum. Tutaj mam się pieścić? Przecież
siedząc z tyłu i tak nie będzie tego widział.
- Czekam -
powtórzył.
Ociągając
sięgnęła po krawędź sukienki i zawinęła ją wysoko.
- Oczy!
Zamknij oczy! - powiedział podniesionym głosem wysiadając z auta.
Ostatnie co usłyszała
to zatrzaskiwane drzwi. I ciszę. Nie wiedziała gdzie jest Mężczyzna ani co
robi. Wiedziała jednak, że ma się pieścić tak, jak sobie tego życzył. Włączyła
muzykę, żeby uwolnić się od myśli o tym, co się dzieje poza przestrzenią
samochodu. Rozpięła górny guzik i wsunęła dłoń pod sukienkę. Nie miała na sobie
stanika, więc nic nie utrudniało dostępu do piersi. Przez chwilę gładziła ją
wnętrzem dłoni, po czym zacisnęła palce na twardniejącym sutku. Lubiła zdecydowane
pieszczoty sutków, także wtedy, kiedy robiła to sama. Taka namiastka tego, co
daje jej Mężczyzna. A on potrafił tak dotykać, tak ściskać, tak pieścić, że
momentalnie robiła się mokra i gotowa. Sama nie była w stanie osiągnąć takiego
efektu równie szybko i skutecznie, ale własne palce dawały niemałą przyjemność.
Dotknęła drugiego sutka i poczuła, jak w podbrzuszu budzi się to przemiłe
uczucie, jak rośnie i zaczyna się rozchodzić po ciele. Przez chwilę żałowała
nawet, że nie mam ze sobą klipsów. Zapięcie ich teraz na sterczących sutkach
byłoby niezmiernie stymulujące. Jedną dłonią dotknęła bielizny, pocierając
miarowo. Nie zauważając, że zaczęła bezwiednie poruszać biodrami w taki sposób,
by dotyk trwał jak najdłużej. Odchyliła majtki i wsunęła palec między wargi –
były nabrzmiałe, ale jeszcze nie wilgotne.
Wiem, że wilgoć, moja wilgoć, jest tuż obok.
Wystarczy rozsunąć nogi.
Majtki
przeszkadzają, ale nie dostała polecenia, żeby je zdjąć. Odsunęła tkaninę na
bok i dotknęła wnętrza - nie pomyliła się było mokre i ciepłe. Wyjęła palce i zbliżyła
do twarzy - uwielbiała swój zapach i smak. Otwarte usta oblizały je lubieżnie, od
nasady aż po czubki, zaczęły ssać. To, co posmakowała językiem podniecało
jeszcze bardziej, katalizowało pierwsze skurcze, pyrzbliżało spełnienie. I
wtedy odniosła wrażenie, że słyszy jakieś głosy.
Poczuła, jak
twarz robi się czerwona. Zawstydziła ją ta sytuacja, tym bardziej, że nie mogła
sprawdzić, co się dzieje. Mężczyzna zabronił jej otwierać oczu. To był jednak
tylko chwilowy powrót do rzeczywistości. Drobna desynchronizacja, po której palce
powędrowały tam, gdzie były najbardziej potrzebne. Dotknęła wnętrza ud obiema
dłońmi. Przesunęła je w górę, w stronę miejsca, które tak bardzo ich pragnęło i
wsunęła wskazujące palce między wargi tak, że łechtaczka została pomiędzy nimi.
Poruszała palcami, naprzemiennie dociskając je do siebie. Podniecenie rosło
niebezpiecznie blisko granicy, z za której nie ma odwrotu.
Ale czy mogę się spełnić?
Wątpliwość wybiła
nieco kobietę z nastroju, ale tego orgazmu nie dało się już zatrzymać.
Chciał widzieć jak się pieszczę,
zatem na pewno chciał widzieć jak szczytuję. Dostanie ode mnie to, czego
oczekuje.
Zaparła się
nogami o podłogę, uniosła pupę tak, że wzgórkiem dotknęła kierownicy. Wsunęła palce
do wnętrza, jednocześnie ściskając i pieszcząc łechtaczkę. Czuła zaciskające się
na palcach mięśnie. Wyprężyła się na tyle, na ile pozwalała niezbyt wygodna
pozycja, cichutko pojękując. Kilkanaście sekund ekstazy i opadła na siedzenie.
Oparła głowę i rozkoszowała się echem orgazmu, delikatnie wygaszając pieszczoty
ale nie przerywając dotyku.
Do
świadomości przywołały ją dźwięki, których się nie spodziewała... Brawa,
okrzyki, uderzenia w szybę i dach samochodu. Speszona i zawstydzona skonstatowała,
że nie tylko Mężczyzna był świadkiem tego występu.
Dlaczego mi to zrobił? Dlaczego?
Czuła wypływające
z pod zamkniętych powiek łzy, łzy bezsilności, najchętniej ukryłaby się gdzieś
teraz, ale nie ma gdzie. Wszędzie są szyby. Wszędzie są ludzie.
Dlaczego? Dlaczego? Czy to właśnie jest kara
za spóźnienie? Powiedziałeś przecież, że nie zasłużyłam na karę….
Zacisnęła
oczy, teraz sama nie chcąc ich już otwierać, nie chcąc widzieć ludzi, którzy stali
obok. Chciała tylko stąd uciec, ale nie mogła. Musiała czekać na Mężczyznę, tylko
on wiedział, co się jeszcze wydarzy. Rozmyślania przerwał dźwięk otwieranych
drzwi.
Kto to? Czy to on? A może to któryś z
gapiów? Dlaczego? Czym sobie na to zasłużyłam?
- Panowie,
cieszę się, że podobało się wam, ale zmuszony jestem zabrać moją bezwstydną
żonę do domu. Żegnam - powiedział Mężczyzna, zamykając drzwi.
- Otwórz
oczy - powiedział głaszcząc wciąż
zaróżowione policzki. – Byłaś wspaniała. Cudowna. Uwielbiam, kiedy spełniasz
polecenia z takim oddaniem. Otwórz oczy, prosiłem - powtórzył zniecierpliwionym
głosem - odjeżdżamy stąd.
- Chcesz
wiedzieć, co zrobiłem? - zapytał.
- Raczej nie
- odpowiedziała, chociaż tak naprawdę była ciekawa.
- Kiedy
zaczęłaś się pieścić patrzyłem na ciebie przez szybę - zaczął - byłaś spięta…
- Tak, nie
czułam się swobodnie, nie wiedziałam gdzie jesteś i czemu wysiadłeś.
- Patrzyłem
jak robisz to, o co poprosiłem, byłem z ciebie dumny.
- Dziękuję,
chcę sprawiać Ci przyjemność.
- Wtedy
jeden z przechodzących mężczyzn zerknął na ciebie, potem na mnie i zatrzymał
się. Patrzył z niedowierzaniem. Przyszło mi do głowy, żeby zabawić się jego
kosztem. Podszedłem do niego i powiedziałem, że ta bezwstydna kurewka zabawia
się tak od dłuższego czasu. Gość zainteresował się. Podszedł bliżej i oparł się
o samochód. Za chwilę zatrzymał się kolejny, i jeszcze jeden... Wkrótce dookoła
samochodu zebrała się całkiem spora grupka. Cieszyłem się, że pożerają cię
wzrokiem, bowiem tylko mnie dane będzie dotknąć tego ciała. Kiedy szczytowałaś
zaczęli bić brawo. Zrobiłaś to naprawdę pięknie.
- Ale kiedy
zobaczyłam łzy na twoich policzkach przecisnąłem się przez tłumek i wsiadłem do
samochodu. Szkoda, że nie widziałaś ich min – mówiąc to dotknął nagiego wnętrza
uda, pogładził je. Z przyjemnością przyjęła jego palce, koiły szloch,
przeganiały niepokój. - Czy podobało ci się to, co zrobiłaś? - zapytał.
- Wstydziłam
się - odpowiedziała zgodnie z prawdą.
-
Niepotrzebnie. Jesteś wspaniała. Sadzę, że potrafisz już podołać służbie
publicznej.
- Służbie
publicznej? - zapytała ze zdziwieniem.
- Tak.
Właśnie służbie publicznej. To trochę niebezpieczna gra. Będąc nierozważnym można
być oskarżonym o… powiedzmy obrazę moralności. Ale nic nie napełnia taką dumą
Pana jak jego suczka gotowa spełniać takie zachcianki. Jesteś na to gotowa?
- Nie wiem,
raczej nie. Bardzo się wstydzę takiego publicznego obnażania...
- W takim
razie spróbujemy czegoś innego. Tak?
-
Oczywiście, jeśli… sobie tego życzysz… - opowiedziała starając się ukryć
napływające do oczu łzy.
- Moja
dzielna dziewczynka. Ufasz mi? – zapytał, kolejny raz tego dnia.
- Tak, ufam.
Wiem, że nie pozwolisz, aby stało mi się coś złego.
- W takim
razie wracamy w to samo miejsce - zakomenderował.
- Ale...
zaczęła niepewnie.
- Tak?
- Ci
ludzie... tam, na parkingu... oni...
-
Zaparkujesz w innym miejscu, na samym końcu parkingu, na trzecim poziomie.
- Dobrze –
odpowiedziała. I to przypieczętowało decyzję.
- Uwielbiam
twoją uległość, daje mi tyle przyjemności...
Wyszli z
samochodu i skierowali do wejścia do galerii. Mężczyzna trzymał „wisiorek”, podzwaniając
nim delikatnie.
-
Przespacerujemy się teraz i poszukamy miejsca, gdzie można byłoby wypić kawę –
mówił spokojnie przemykając wzrokiem po mijanych miejscach.
Przeszli prawie
cały parter; nie było odpowiedniego miejsca. Znaleźli takie na pierwszym
piętrze. Ostatnia kafejka, narożna, małe stoliki, krzesła wyglądające na wygodne.
- Czego się
napijesz? - zapytał jak zawsze z uśmiechem.
- Poproszę
duże cappucino z porcją lodów waniliowych - wyrecytowała jednym tchem.
- Łakomczuszka
– szepnął do niej, uśmiechnął się i wstał, żeby złożyć zamówienie.
- Zaraz
dostaniesz swoją mrożoną kawkę, ale najpierw ściągnij majtki - powiedział
odkładając kartę na sąsiedni stolik.
Wstała, żeby
wyjść do toalety, ale została zatrzymana w pół kroku.
- Teraz.
Tutaj. Zdejmij je. Tylko dyskretnie. Nie chcemy przecież wywołać skandalu.
- Ale...
- Znowu
jakieś ale? - zapytał, ale jego głos był spokojny.
- Ależ nie –
zabrzmiało z cichą rezygnacją.
Za plecami
miała ścianę, podciągnęła sukienkę z tyłu, wsunęła kciuki za gumkę i zaczęła
zsuwać majtki. Kiedy doszła do krawędzi sukienki zawahała się. Upuściła na
podłogę torebkę, kucnęła, żeby ją podnieść i szybciutko, wręcz niezauważalnie
zsunęła majtki na podłogę. Teraz wystarczyło zrobić krok i usiąść.
- Siadając podniosę je z podłogi.
- Pięknie! -
powiedział z uznaniem - jesteś do tego stworzona! - Zostaw - szepnął widząc, że
próbuje podnieść bieliznę - zostaw je tam, gdzie leżą.
Do stolika
zaczął się zbliżać kelner z tacą. Zapach kawy unosił się z niesionych filiżanek.
Myślała już tylko o tym, żeby jej skosztować - gorącej i zimnej jednocześnie. Z
rozmarzenia wyrwał ją głos kelnera, na którego przestała zwracać uwagę.
- Czy będzie
pani jeszcze tego potrzebować? - zapytał.
Ze zgrozą
zorientowała się, że trzyma w dłoni bieliznę podniesioną z podłogi. Czuła
płonącą ze wstydu twarz, spojrzała na Mężczyznę. Siedział spokojny, uśmiechał
się. Nie dał żadnych wskazówek, jak chce rozegrać tę scenę.
- Ależ nie,
może je pan zatrzymać - odpowiedziała z wyższością i zajęła się lodami, które
już zaczynały się rozpuszczać, starając się opanować drżenie dłoni. Widziała
jeszcze, kątem oka, jak kelner położył majtki na tacy, odwrócił się i odszedł
na zaplecze.
- Doskonale!
Czy naprawdę nie robiłaś tego już wcześniej? - zapytał z zainteresowaniem Mężczyzna.
- Nie, nigdy
- odpowiedziała wpatrując się w lody.
- Spójrz na
mnie i odpowiedz raz jeszcze - poprosił.
- Nie, nigdy
tego nie robiłam, dla nikogo - odpowiedziała zażenowana.
- Czy
mówiłem ci już, że kocham twoja uległość?
- Tak,
wspomniałeś o tym.
- Wiesz, że
kelner schował twoje majtki do kieszeni? - zapytał zaczepnie.
Znowu
poczuła jak policzki płoną ze wstydu.
- To jest
piękne, jak reagujesz. Potrafisz robić bezwstydne spektakle a czerwienisz się o
taki drobiazg. Daj i jemu się nacieszyć, jutro kupimy jakąś bieliznę.
- Dziękuję –
mówiła, kiedy nieśmiały uśmiech zaczął wypełzać w kącikach ust, sklep z
bielizną był jednym z bardziej podniecających miejsc, w jakich spędzali czas.
Rozmarzyła się, oczyma wyobraźni widziała dłonie zdejmujące miarę z piersi, niemal
czuła palce naciągające stringi tak mocno, że te aż wpijały się w ciało. I te
bardzo zaskoczone ekspedientki...
- A teraz
zrobimy coś jeszcze - powiedział tajemniczo. - Wybiorę mężczyznę, a ty namówisz
go, żeby poszedł z tobą na parking i zerżnął cię, dobrze?
Zakrztusiła
się z wrażenia, kiedy to powiedział. To niemożliwe.
- To niemożliwe. Jak
on mógł w ogóle o tym pomyśleć. Obawiam się, że najwyższy czas ogłosić moją
hańbę - wypowiedzieć hasło bezpieczeństwa. Nie mogę zrobić tego, o co mnie
prosi. Nie potrafię. Nie chcę. To dla mnie za dużo. Za trudne. Nawet dla niego
nie zrobię tego.
Chciała krzyczeć
w proteście, ale słowa więzły w gardle. Wiedziała, że będzie mu bardzo przykro,
jeśli nie spełni prośby. Bo to nie był rozkaz, nie było polecenie. To była
prośba. Jeszcze nigdy nie była zmuszona skorzystać z hasła bezpieczeństwa. Cóż,
zawsze jest ten pierwszy raz. A jednak wciąż milczała. Lubiła, kiedy był
zadowolony z tego co robiła. Ale nie mogła zgodzić się na to.
- Obawiam
się, że... - zawiesiła głos czekając na reakcję.
- Nie rób
tego. Proszę - głos Mężczyzny był aż nienaturalnie spokojny.
- Nie mogę,
nie potrafię... - zasłonił jej usta dłonią. Dotknął włosów, policzka... Nachylił
się, pocałował w czoło i tuląc wyszeptał:
- Czy
kiedykolwiek przekroczyłem ustalone granice?
- Nie – głos
drżał jakby miała ułamku sekundy się rozpłakać.
- Czy
kiedykolwiek nie dotrzymałem danego słowa?
- Nie.
- Ufasz mi?
Czy nie po to obdarowałaś mnie soją uległością żebyśmy mogli wspólnie poznawać
nieznane? – wyliczał łagodnym, czułym głosem.
- Tak.
- Wiedz
zatem, że zadbam o to, żeby nie stała ci się żadna krzywda. Kocham twoją
uległość i robiąc to, o co cię proszę uszczęśliwisz mnie po raz kolejny. Nie
mów nic, czego mogła byś później żałować. Zastanów się proszę. Poproszę raz
jeszcze.
- Chcę,
żebyś nakłoniła mężczyznę, żeby zerżnął cię na parkingu. Czy zrobisz to?
- Tak,
zrobię to dla ciebie - potwierdziła zrezygnowana.
Zamknął jej
usta pocałunkiem. Długim, namiętnym pocałunkiem. Pełnym czułości.
- Dokończ
swoja kawkę i zabierajmy się do dzieła - powiedział z dumą.
Ciężko było
zgodzić się na to zadanie, ale jeszcze ciężej było je wykonać. Cały czas na
końcu języka balansowało hasło bezpieczeństwa. Wiedziała, co niesie za sobą
jego użycie. Wie, że spotkanie, na którym padnie to słowo, będzie ich ostatnim
spotkaniem. Takie zasady zostały ustalone na początku. Mężczyzna nie toleruje
nieposłuszeństwa. Nie chciała, nie mogła skończyć tej znajomości. Nigdy
wcześnie nie odczuwała takich emocji, nigdy nawet nie zbliżyła się do takich
doznań. Była uzależniona, od tych spotkań, od tych zadań, od niego.
Dopijając
kawę myślała o zadaniu, o tym w jaki sposób zacząć rozmowę z wybranym facetem? O
tym, co w tym czasie będzie robił Mężczyzna? I o tym, jak się to wszystko
skończy?
Jak on chce mnie chronić?
- Jesteś
gotowa?
- Bardziej
niż teraz już nie będę.
- Chodźmy.
- Ten wysoki
brunet, w zielonej koszulce - zdanie zabrzmiało jak wyrok.
- Idź, będę
cię obserwował...
Kobieta
nerwowo strzepnęła niewidoczne pyłki z ubrania, usiłując ukryć zdenerwowanie..
Zebrała siły i zrobiła pierwszy krok, uwalniając się z objęć Mężczyzny.
- Zrobię to. Zrobię to dla niego.
- Dzień
dobry. Mam na imię Aśka i chciałabym prosić pana o pomoc w pewnej delikatnej
sprawie. Czy może mi pan poświęcić kilka minut? - wpatrzyła się w niego
błagalnym wzrokiem.
- O co
chodzi? - zapytał zdziwiony.
- Obserwuję
pana od dłuższej chwili. Właśnie zebrałam się na odwagę, żeby pana poprosić o
przysługę. Moim marzeniem jest seks z nieznajomym na parkingu. Czy zechciałby
pan zejść tam ze mną i zrobić to na masce mojego auta?
- Zgłupiałaś?
Jesteś pieprzoną galerianką? Co to wszystko, do cholery ma znaczyć? – krzyknął,
zwracając na siebie uwagę przechodniów.
- Bardzo
pana proszę o powściągliwość. Zdaję sobie sprawę z absurdalności tej sytuacji,
ale jest to dla mnie niezmiernie ważne. Proszę się uspokoić.
Gapie nadspodziewanie
szybko wrócili do spraw zaprzątających ich głowy, ignorując głośny incydent
mijali bezgłośnie tę dziwną parę.
- Dlaczego?
Dlaczego ja??
- Wygląda
pan na opanowanego i rozsądnego mężczyznę. Czy może pan zrobić to, o co proszę?
Moje auto stoi na końcu parkingu... Mam prezerwatywy... Proszę.
-
Wykluczone!
- Proszę
pana, to dla mnie bardzo ważne. Proszę posłuchać. Pójdzie pan ze mną?
- Nie chcę
nigdzie iść – odpowiedział, siadając na ławce.
- Widzi pan,
mam na sobie sukienkę, pod spodem nie mam bielizny. Jeżeli pan sobie życzy,
mogę to pokazać, tu i teraz. Jestem
bardzo podniecona. Wystarczy tylko pójść ze mną, oprę się o samochód, pan mnie
przeleci, jak kurwę, jeżeli tak pan woli mnie nazywać.
- Czy to
ukryta kamera?
- Nie. To
sprawa jedynie między nami.
- I nie
wrabiasz mnie?
- Nie.
- W takim
razie chodźmy, ale jeżeli wyczuję, że coś jest nie tak, spadam.
-
Oczywiście. Jak pan sobie życzy. Tędy, to najkrótsza droga.
Ruszyli w
kierunku wyjścia na parking. Serce tak łomotało jej w piersi, że niemal traciła
oddech. Słowa ledwo przeciskały się przez wyschnięte gardło.
Zrobiłam to! Zrobiłam, ale co dalej?
Szli w
milczeniu. Zza rogu wyłonił się Mężczyzna. Ona nie zwolniła kroku, nie wiedziała,
co zamierza. Możliwe, że chciał jedynie kontrolować sytuację. A jednak nie - kiedy
niemal się z zrównali, zaczął na nią
krzyczeć i to po hiszpańsku. Już samo brzmienie tego języka sprawia, że miękła,
Mężczyzna wiedząc o tym i bezceremonialnie wykorzystał ten atut.
- Czy ta
kobieta proponowała panu seks? - zwrócił się do idącego obok mężczyzny.
- Nie - właściciel
zielonej koszulki wydaje się kompletnie niezmieszany całą sytuacją.
- A dokąd
pan z nią idzie?
- Na
parking, pani ma kłopot z uruchomieniem samochodu...
- Ja się już
zajmę panią i jej samochodem! Dziękuję za pomoc.
- Ależ... – zaczął
protestować.
Mężczyzna odciągnął
rozmówcę nieco na bok i zaczął tłumaczyć.
- Widzi pan,
to jest moja żona, ona się puszcza, z kim tylko może. Zawsze wymyśla jakiś
problem z samochodem a potem pozwala się rżnąć na parkingu. Jak suka. Proszę
spojrzeć, mam nawet dla niej smycz, bo takie suki trzeba trzymać krótko.
Przepraszam pana za nią. Do widzenia.
Podszedł do oszołomionej
dziewczyny, przypiął do obroży trzymaną w ręku smycz, szarpnął i wyprowadził na
parking z komendą „do nogi”. Przypadkowy człowiek w zielonej koszulce został zdezorientowany
w pustym łączniku.
Wniebowzięta,
że nie musiała oddać się obcemu facetowi patrzyła na Mężczyznę z uwielbieniem.
Pomyślał o wszystkim.
- Jesteś
cudownie uległa! Służba publiczna to dla ciebie bułka z masłem. Świetnie się
spisałaś. Jestem z ciebie bardzo dumny - powiedział, głaszcząc niesforne
kosmyki włosów.
Doszli do
samochodu, podprowadził ją do tylnych drzwi. Prztulił ją. Odwrócił twarzą do auta. Położył dłonie
ręce na dachu. Czekała w bezruchu, teraz już nie obawiała się niczego.
- Nie ruszaj
się.
Poczuła jak podwinął
sukienkę i dotknął pośladków. Wsunął dłoń między uda.
- Jesteś
mokra - wyszeptał do ucha – a ja mam coś dla ciebie.
Przywarł do niej
ciałem. Ledwo słyszalny szept zamka i jednym ruchem bioder zamknął jej
rozchylone, wilgotne wargi gorącym penisem. Wszedł jednym mocnym pchnięciem.
Rozsunęła nogi i rozkoszowała się dotykiem.
- Uwielbiam.
Twoją. Uległość. Uwielbiam - powtarzał w rytm pchnięć.
Wziął ją na
stojąco, na parkingu, opartą o samochód... Po tym wszystkim, co dziś przeżyła
potrzebowała czułości. Wiedział o tym. Nigdy nie szczędził czułości, kiedy był
zadowolony z efektów tego, co razem robili. Tym razem ta czułość była niezwykle
intensywna i krótka. Symboliczna namiastka. Zapowiedź jedynie nadchodzącej
nocy. Intensywna, krótka penetracja bez finału.
- Daj mi
kluczyki, ja prowadzę – powiedział poprawiając ubranie i otwierając jej drzwi.
- Dziękuję.
Dziękuję za wszystko - wyszeptała leżąc już na tylnym siedzeniu.
- To ja ci
dziękuję. Dałaś mi dziś ogromną przyjemność. Jestem z ciebie dumny. Bardzo,
bardzo dumny – uśmiech gościł nie tylko na ustach ale rozsiadł się także w
kącikach oczu i zerkał zawadiacko we wsteczne lusterko. W głowie Mężczyzny rodziły
się kolejne pomysły. Ta uległość stawała się jego narkotykiem – im więcej jej
dostawał, tym mocniej pożądał. Stymulowała jego umysł, rzucała wyzwania inwencji.
Żeby dotrzymać jej kroku musiał być… krok przed nią.
2005/2015