10 maja 2006

Rwanie bzu

Narwali bzu, naszarpali,
Nadarli go, natargali,
Nanieśli świeżego, mokrego,
Białego i tego bzowego.

Liści tam - rwetes, olśnienie,
Kwiecia - gąszcz, zatrzęsienie,
Pachnie kropliste po uszy
I ptak się wśrod zawieruszył.

Jak rwali zacietrzewieni
W rozgardiaszu zieleni,
To się narwany więzień
Wtrzepotał, wplątał w gałęzie.

Śmiechem się bez zanosi:
A kto cię tutaj prosił?
A on, zieleń śpiewając,
Zarośla ćwierkiem zrosił.

Głowę w bzy - na stracenie,
W szalejące więzienie,
W zapach, w perły i dreszcze!
Rwijcie, nieście mi jeszcze!

Julian Tuwim



Narwali, naszarpali, nadarli, natargali słowa wymowne, słowa szalone. Jak daleko nam do przyrody - tyle, co słowo. Te same co do bzu do człowieka wypowiedzieć można. Czyż nie byłoby uroczo znaleść się tam, wsród spadających kropli deszczu w dłoniach, które zdzierają wszystko to, czy ciało jest przykryte. W dłoniach, które potrafią potargać włosy i silnym uściskiem wstrząsnąć ciałem całym? Tak, tak i raz jeszcze tak wypowiem. Być zabawką, być kwiatem w męskich dłoniach czekajac na cud. Na jedno małe chodź, na odbierające oddech tulenie, na całą kaskadę emocji obmywającą ciało z trosk codzienności. Być jak bez - w Jego dłoniach, niczym mniej ale i więcej niczym. Być bzem... A potem już tylko wykrzyczane prawie-słowami poety: na stracenie, w szalejące więzienie, w zapach i w dreszcze! Rwijcie, nieście MNIE jeszcze! Jeszcze! Jeszcze! Zanim się dopełni dzień...

Brak komentarzy: