18 lutego 2006

Maleńka (by Gor)

Muszę powiedzieć, że Maleńka dostarczyła mi sporej dawki przyjemności i podniecenia. Był czas, że usilnie szukałam mężczyzny, dla którego shibari czy kinbaku nie stanowią tajemnicy, był taki czas. Cóż, takie wiązanie jest sztuką samą w sobie i jeżeli się to pojmuje inaczej to rzeczywiście może być nieefektywnym wykorzystaniem zasobów, jakimi są czas i linka. W końcu można szybko i skutecznie związać kobietę bez znajomości takich technik. Wszystko zależy od punktu widzenia. No, ale do konkretów czyli jak czytałam Maleńką? Najpierw połknęłam ją z ekranu, jednym haustem, bez zastanowienia czując jedynie coraz większą wilgoć w sobie. Ale to nie było to czego chciałam. Wydrukowałam tekst i poszłam z nim do łóżka. Czytałam fragment po fragmencie starając się przyjmować kolejne pozycje, w które wciśnięto bohaterkę. W przeciwieństwie do niej nie trenuję jogi więc nie było to proste, zwłaszcza, że moje ekwilibrystyki wykonywałam jednoosobowo i bez linki. Chciałam poczuć choć namiastkę tego, co zostało opisane. I wiele bym dała by mieć wówczas obok siebie osobę biegła w pętaniu. Pomijając dokładność opisów stworzona została niezwykle atrakcyjna doznaniowo kombinacja pozycji i splotów. Pamiętam, że pomyślałam wówczas, że „gdyby moje warunki fizyczne na to pozwalały i przy odpowiednim towarzystwie z całą pewnością miałabym ochotę wprowadzić w życie scenariusz opowiadania”. A trzeba pamiętać, że ‘trenowałam’ jedynie ułożenie ciała, bez masek, bez knebla, bez linki... Opowiadanie bardzo techniczne, instruktażowe. Z dużą dawką twardej wiedzy z zakresu supełków – nazewnictwo zarówno polskie jak i angielskie. Może spokojnie posłużyć jako plan działania. Przy całym tym męskim podejściu nie pozbawione narastającego napięcia i erotyzmu, doskonale wyważone.

Same plusy? Nie do końca. Pojawiły się zdrobnienia a to cycuszki i piersiątka (określenia, które zupełnie nie pasują do klimatu, poza tym są trochę infantylne), a to nosek czy staniczek. Zdrobnienia tak bardzo kontrastujące z męskim podejściem do samego wiązania. Na szczęście nie było ich na tyle dużo, żeby mogły zagrozić zbudowanemu klimatowi, a klimat całkiem wilgotny był, coś jakby lasy tropikalne.Po oryginał Maleńkiej w każdym razie warto sięgnąć.

Brak komentarzy: