



Kolejne prace mają w sobie klimat lat dwudziestych, jakże odmienny w wymowie na poszczególnych rysunkach. Pełen dynamiki ruch damskiej dłoni trzymający… no właśnie, na czym zaciskają się palce? Na pasku, na lince, a może na sznurze pereł… Tak, to byłaby pełnia kobiecości – jeśli zadać ból to zadać go z klasą, to pięknie go zadać. Co prawda prawdopodobieństwo, że perły niczym łzy rozleją się po pokoju jest duże, ale jakże kusząca to perspektywa – opływać w piękno niosące ból.

Na przeciwległym biegunie statyczny wizerunek obnażonej kobiety i zaciekawione spojrzenia mężczyzn ukryte pod maską sztucznej obojętności. Może ten, który siedzi rzeczywiście jest chłodno zdystansowany, lecz ten drugi przybył w pośpiech, jeszcze nie zdążył usiąść, jeszcze nie zdążył postawić drugiej stopy na podłodze. Jakże było mu spieszno spojrzeć w zawstydzone oblicze tej, która choćby dłońmi próbuje zagarnąć resztki poczucia wstydu. Ale jest spokojna, nie spuszcza z rezygnacją głowy, ale spogląda śmiało w twarze swojego przeznaczenia. Zaryzykuję, że właśnie zaczerpnęła pierwszy oddech swojej dumy,. Nie piszcząca nastolatka, ale świadoma swojej wartości kobieta. Piękna w swojej uległości, spokojna w oczekiwaniu.

I jeszcze ta szybko skreślona rycina, na której kobieta kobiecie oddaje siebie. Jak kawałki ubrania zdejmuje cielesność ze swojej duszy, żeby wręczyć ją tej drugiej. Tej, która czeka. Powściągliwa w słowach i gestach, nie pospieszająca, delektująca się spektaklem, jaki właśnie rozgrywa się na jej oczach. A wszystko przy wtórze zachłannych oddechów, skraplających się we łzy pożądania. A rozbierająca kobieta równie mocno jak ja oczekuje odpowiedzi na trzepoczące się w myślach pytanie jaka będzie ta nadchodząca rozkosz? Delikatna czy bolesna, intymna czy publiczna,. I pragnienie, niech to się już stanie, tu i teraz.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz