20 maja 2007

Georges Topfer

Jeden z tych, którzy z zapałem portretowali scenki lania w tyłek w początkach XX wieku. Co prawda można powiedzieć, że nie odbiega zasadniczo od klasyki takich inscenizacji ponieważ stosunkowo dużo miejsca poświęca ‘edukacyjnym’ aspektom trzepania gołych tyłków dzieciom, której to tematyki w ogóle nie zamierzam komentować, ale… No właśnie jest coś, co jest specyficzne właśnie dla Topfera, pewna przewrotność widoczna w części jego prac. Mam na myśli serię rysunków przedstawiającą czarnych i białych ludzi. I w przeciwieństwie do klasycznego skojarzenia nie ilustruja one typowej sceny chlosty czarnego niewolnika przez białego pana czy panią. O nie. Tu jest odwrócenie ról. To biała panienka jest tą, z której zdzierane jest ubranie, to ona przywiązana do drabiny zbiera razy, to ona przełożona przez kolano bezbronnie wypina nagie pośladki. Odważne ujęcie jak na wczesny dwudziesty wiek. Patrząc na ryciny przemyka mi przez głowę w pierwszej kolejności niewolnica Isaura jako pierwszy zapamiętany obrazek chłosty, a chwilę później przykład literacki - dzikie plemię lubujące się w sparkingu (Okrutna Zelandia).






Kolejne prace mają w sobie klimat lat dwudziestych, jakże odmienny w wymowie na poszczególnych rysunkach. Pełen dynamiki ruch damskiej dłoni trzymający… no właśnie, na czym zaciskają się palce? Na pasku, na lince, a może na sznurze pereł… Tak, to byłaby pełnia kobiecości – jeśli zadać ból to zadać go z klasą, to pięknie go zadać. Co prawda prawdopodobieństwo, że perły niczym łzy rozleją się po pokoju jest duże, ale jakże kusząca to perspektywa – opływać w piękno niosące ból.


Na przeciwległym biegunie statyczny wizerunek obnażonej kobiety i zaciekawione spojrzenia mężczyzn ukryte pod maską sztucznej obojętności. Może ten, który siedzi rzeczywiście jest chłodno zdystansowany, lecz ten drugi przybył w pośpiech, jeszcze nie zdążył usiąść, jeszcze nie zdążył postawić drugiej stopy na podłodze. Jakże było mu spieszno spojrzeć w zawstydzone oblicze tej, która choćby dłońmi próbuje zagarnąć resztki poczucia wstydu. Ale jest spokojna, nie spuszcza z rezygnacją głowy, ale spogląda śmiało w twarze swojego przeznaczenia. Zaryzykuję, że właśnie zaczerpnęła pierwszy oddech swojej dumy,. Nie piszcząca nastolatka, ale świadoma swojej wartości kobieta. Piękna w swojej uległości, spokojna w oczekiwaniu.


I jeszcze ta szybko skreślona rycina, na której kobieta kobiecie oddaje siebie. Jak kawałki ubrania zdejmuje cielesność ze swojej duszy, żeby wręczyć ją tej drugiej. Tej, która czeka. Powściągliwa w słowach i gestach, nie pospieszająca, delektująca się spektaklem, jaki właśnie rozgrywa się na jej oczach. A wszystko przy wtórze zachłannych oddechów, skraplających się we łzy pożądania. A rozbierająca kobieta równie mocno jak ja oczekuje odpowiedzi na trzepoczące się w myślach pytanie jaka będzie ta nadchodząca rozkosz? Delikatna czy bolesna, intymna czy publiczna,. I pragnienie, niech to się już stanie, tu i teraz.

Brak komentarzy: