19 marca 2007

Bruno Bisang

Szwajcar, urodzony w 1952 roku we włoskojęzycznym regionie tego kraju. Jako dziewiętnastolatek trafil do Zurychu do School of Applied Arts for Photography. Jeden z nielicznych, których droga do aparatu była ściezką edukacji. Od 1979 roku pracuje jako wolny strzelec, początkowo w Zurychu, później w Milanie i Monachium. Dziś do tego zestawu dołączył jeszcze Nowy York i Paryż - Bruno Bisang we własnej osobie. Fotografuje dla projektantów mody i branży perfumeryjnej, ale mnie zaciekawiły jego inne prace.

Ma niesamowitą umiejętność uchwycenia klimatu aktu. Nawet robiąc zdjęcie modelki w jakże typowej pozie zakładania pończochy materializuje to, co nienamacalne. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że jego fotografie mają zapach, że ten zapach jest zatrzymany w kadrze razem z obrazem. Wspólnie tworzą jedyną w swoim rodzaju kompozycję. W której emocje zapełniają zdjęcie na tych samych prawach, co przedmioty i ludzie.



Nie widać twarzy modelki, ale z tej kompozycji aż emanuje zawstydzenie. Nie, nie pruderyjny wstyd czy hipokrytyczna poza, ale naturalne zawstydzenie, niemal dziewczęcy rumieniec. Przemieszany jednak z dumą. Prosta kompozycja, a jaka niejednoznaczna.




Zestawienie nagich piersi z lirowatym kształtem oparcia w tak naturalny sposób, że nie jestem w stanie odróżnić gdzie kończy się jedno a zaczyna drugie. Idealnie współgrające ze sobą kształty, gięte drewno podkreśla kobiece kształty, zwieńczenie liry przejmuje rolę naszyjnika, a jej podstawa zlewa się z ledwo odróżnialnym w tle kwiatem kobiecości. Perfekcyjna kompozycja – uczta dla oczu i wyobraźni.



Kobieta z ręcznikiem. Tak można zatytułować to zdjęcie. Ale przecież dokładnie widać, że ręcznik staje się tu namiastka wolności. Pozycja modelki nieodmiennie przywodzi na myśl białego konia, na którym cwałuje przez nieograniczone przestrzenie. I nie ma znaczenia czy ten cwał jest wywołany skojarzeniem czy też świadomym drażnieniem intymności szorstko-miękkim frotte. Znów – prosta forma a w niej zaklęty klucz do wyobraźni.




ie mniej ciekawa jest seria zdjęć nazwijmy to sportowych, na których modelka przewrotnie zestawia pozycje charakterystyczne dla poszczególnych dyscyplin sporu z własną nagością. Odważne i świeże. Brak nachalności i wulgarności, daleko temu do sztandarowej ikony pseudosportowych zdjęć w postaci nibyzapasów w czymś tam, z udziałem nagich kobiet.




Brak komentarzy: