31 sierpnia 2005

Ciotki

Ciotki nie były piękne, nie miały nic z wróżek.
Były dzielne, szczawiowe, barchanowe żony.
Nie miały złotych włosów ani cienkich nóżek,
ani oczu złowrogich o rzęsach zdziwionych.
Brały serio swe dzieci, kwiaty i owoce,
mężów trzymały krótko, perfum nie lubiły,
zasypiały spokojnie w księżycowe noce,
pełne kurzej tężyzny i jaglanej siły.
Jedynie ciocia Jola wiotka i pachnąca
przypominała wróżkę i paryską lalkę.
Chodziła w piórkach ptasich i tiulach ze słońca,
całowała, podnosząc gwiaździstą woalkę...
Wkrótce ją jakieś wichry żałosne rozwiały
wśród wiosennych błyskawic i szumów ponurych...
Zgrzebne ciotki płakały - lecz nic nie wiedziały,
jaki był smak miłości... trutki na szczury.
MPJ

Żyj szybko, umrzyj młodo jak mówi przysłowie, wówczas wiesz chociaż, że żyjesz. Kiedy pierwszy raz przeczytałam ten wiersz miałam może dwanaście lat. Wydawał mi się zabawny. A dziś? Dziś też się uśmiecham podczas lektury, lecz inny mam zgoła powód po temu. Oto bowiem w kilku słowach opisana jest historia tej, która odmieńcem w swojej rodzinie była. Tej, która ponad zwykłe, zdrowe życie przedkładała uciechy tego świata. Nie pomna zagrożeń, odrzucająca uprzedzenia ciotka-trzpiotka, od początku do końca. I nawet finał niezwyczajny wybrała dla swojego odejścia. O tak! Dziś zwykłych ciotek imion nikt już nie pamięta… A ciocia Jola, jak wstydliwa rodzinna historia, przekazywana z pokolenia na pokolenie – żyje. I żyją jej potępienia godne występki, i gwiaździste woalki, i perfumy, i tiule… Wszystko owiane zapachem tajemnicy i bezwstydu, z poza których wyziera zazdrość. Tak, ciocia Jola poznała smak życia…

Brak komentarzy: