31 sierpnia 2005

Sucze kwestie z ognistymi pomieszane sprawami

Dlaczego niektóre nierealności potrafię hołubić i żyć nimi a innych nie? Przecież prawdopodobieństwo ziszczenia jednych i drugich jest podobne. A może walczę o coś bo wiem, że nie ma szans na powodzenie? Może z rozmysłem uderzam głową w mur oszukując samą siebie, że przecież tym razem musi wyjść? Ciekawe, że można kogoś zaakceptować w jednym wcieleniu ale w innym już nie. Czy kochanka, która bierze do ręki bat staje się równie pożądaną jak dotychczas tyle tylko, że dominą? Czy przestaje być kochanką? A domina czy mogłaby być kochanką? Nie. Wszystko ma swoje miejsce i czas, wszystko jest ułożone i każdemu przypada jedna tylko rola. Czy ktoś, kto przyjacielem był, a nie zostawszy kochankiem, przyjacielem być może? Czy przyjaźń między kobietą i mężczyzną, przyjaźń ocierająca się o metafizyczną erotykę może bez niej trwać? Pytania. Coraz więcej pytań, coraz mniej odpowiedzi. Chaos. Zapadam się w chaosie własnych myśli, które nawiedzają mnie na jawie. Najgorzej jest kiedy rano prowadzę auto, mam ochotę zatrzymać się wśród pól i wykrzyczeć swój umysł. Zwerbalizować najbardziej i najgłębiej skrywane sekrety, zedrzeć z siebie woal cywilizacji i spojrzeć na pierwotną żądzę, która mnie wypełnia. Pozwolić jej wyjść poza ciało, które ją więzi, pozwolić rozwinąć skrzydła i szybować ponad szarością zwyklizny.

Tak bardzo brakuje mi polowy mojej duszy…

Brak komentarzy: