9 kwietnia 2007

Labirynt Fauna

Film świadomie wybrany. Cóż z tego, że osadzony w wojennych realiach – najważniejsza jest wszakże warstwa fantasy, a ta odrębna być musi od wojennych okropieństw, wszak dlatego staje się światem równoległym. No i jeszcze te sześć Oskarów, które krzyczą z plakatu. Niestety film przyniósł rozczarowanie. Fabuła nędzna i naiwna, scenografia zdecydowanie niewykorzystana w wystarczającym stopniu. Ale to, co rozczarowało najbardziej zupełnie chybiona fantasy. Jeśli miała to być odskocznia i przeciwwaga do działań wojennych, w których tkwią bohaterowie to powinna się od tych realiów zdecydowanie odcinać. A świat fantasy jest brudny, krwawy, brzydki i spleśniały. Dla tych właśnie kreacji lepszego świata wybrałam się do kina, a zobaczyłam coś na kształt średniowiecznych legend, gdzie brak światła załatwia wszelkie niedopowiedzenia. Nie sposób przecież zobaczyć niedociągnięć scenografii jeżeli jest wyrywkowa. Sam tytułowy faun jest dość odrażającym stworem, choć przynajmniej nie można mu odmówić fantastycznego rodowodu. Ale ropucha i wylewająca się treść jej żołądka ze złotym kluczykiem na czele jest z jednej strony infantylnie naiwna, a z drugiej żałosna. Nie wiem komu i za co Akademia przyznała nagrody i nawet nie chcę się dowiadywać. Dla mnie ten film to porażka. Jedyny plus to hiszpańska wersja językowa z napisami, co pozwalało posłuchać tego miłego mojemu uchu brzmienia. Poza tym gniot. A szkoda, bo mam ochotę na smaczne i wyrafinowane fantasy.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Nie wiem, co się działo w głowach twórców tego filmu, ale wątpię, żeby chodziło im o zrobienie miłego rozrywkowego filmu o całujących się elfach albo krasnoludkach adorujących sierotkę Marysię. Dla mnie, prostego anonimowego komentatora, to była sprawnie zrealizowana współczesna wersja mitu gnostyckiego i oglądając ten film świetnie się bawiłem wyłapując różne brutalne gnostyckie inspiracje. A ojczym-faszysta w roli Jaldabaotha wyśmienity. Więc może tak nie do końca gniot? (: