29 października 2007

Prowadź mnie...

Emocje pulsujące w słowach. Bez zbędnych wulgaryzmów i natłoku nieprawdopodobnych zdarzeń. Płynnie i z gracją poprowadzona narracja. Umiejętnie użyte echo reminiscencji. W przeciwieństwie do kilku innych tekstów tej autorki, nie ma tu wprost opisów zdarzeń przeszłych, a jedynie odniesienie wskazujące na to, że coś dzieje się w podobny czy identyczny sposób, jak wówczas. Ta wspominana przeszłość nie jest dokładnie oznaczona, jedynie ogólne określenie wskazujące na coś, co łączyło bohaterów jakieś dwa lata temu. Dzięki temu unika się powtórnych opisów. A jednak zachowania, reakcje, pozy wskazują na daleko idącą zażyłość w przeszłości, podobnie jak fakt, że oboje, w sposób naturalny wcielili się w role, które kiedyś już obrali. Zaryzykuję twierdzenie, że tekst ten jest parafrazą wyświechtanego nieco porzekadła – stara miłość nie rdzewieje. Czasami wystarczy słowo, gest, osoba, żeby wspomnienia stały się rzeczywistością. Są emocje, o których się nie zapomina. Emocje, które można zagłuszyć, wcisnąć na dno duszy i umysłu, ale one nigdy nie odchodzą, nigdy nie umierają. Dla mnie to właśnie jest najważniejsze przesłanie, które z tego tekstu. Dla takich chwil warto kolekcjonować wrażenia, choćby takie, które naznaczone są śladem obroży i rysunkiem rzemieni. Doskonale zbudowany nastrój, aż się chce powtórzyć Prowadź mnie...

Brak komentarzy: