12 października 2007

Chemia i fizyka w relacjach międzyludzkich

Dobrze, że to już piątek – ledwo dotrwałam do niego. Tydzień zdecydowanie zbyt obfity w zdarzenia. No podsumujmy. Jedna awantura piętrowa z poleceniem nielojalności i okraszona mieszaniem z błotem mojego pryncypała (klasyka gatunku jak nie należy rozmawiać z podwładnym w dodatku cudzym). Fontanna pobożnych życzeń i odpryski przerośniętego ego, a przede wszystkim klasyczny przypadek upadku moralności i dowód na zerowe umiejętności kreowania relacji międzyludzkich. „Menadzeryzm” na poziomie mniej niż zero. Błeee, jeszcze mnie trzęsie na wspomnienie tego spotkania. Potem jeszcze kubełek zażenowania kiedy człowiek się zjawia na spotkaniu w sprawie A i od obecnych dowiaduje się, że ‘spotkaliśmy się dzisiaj, żeby omówić sprawę… B…” Szok! Zapomniałam nadmienić, że sprawca zamieszania… nie pojawił się na spotkaniu. Wpuszczona w kanał. Nic dodać nic ująć.

Bezpośrednio z państewka wojny podjazdowej popędziłam na inne zupełnie spotkanie. Termin i miejsce umówione od tygodnia. I… muka proszę szanownych, mistrzostwo świata. Wszystkim, którzy planują jakiekolwiek spotkania w warszawskim hotelu InterContinental zdecydowanie odradzam, może się zdarzyć, że druga strona otrzyma w recepcji informację – taka osoba/ firma u nas nie występuje. Szokujące, ale prawdziwe. Na moją prośbę o poinformowanie osoby o moim przybyciu dowiedziałam się, że taka osoba nie przebywa w hotelu. Szok numer dwa. Jeśli dodać do tego fakt, że ‘przegenialna’ sieć Era po raz kolejny obdarowała mnie serią dziwacznych komunikatów w trakcie próby dodzwonienia się na angielską komórkę (abonent czasowo niedostępny/ abonent nie korzysta z tej usługi/ w połączeniach międzymiastowych nie należy poprzedzać numeru cyfrą zero itp.) to groza zajrzała mi w oczy. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności mój interlokutor stojąc na galerii dwa piętra wyżej rozpoznał mnie i pofatygował się do holu. Jak wykazał praktyka dla chłopca w recepcji jedynymi gośćmi hotelu są ci, którzy wynajmują pokoje. Jeśli zaś wynajmujesz salę konferencyjną to NIEISTNIEJESZ w świadomości recepcji głównej, ani jako nazwisko ani jako firma. Reasumując odradzam umawianie spotkań biznesowych w tym hotelu istniej duże ryzyko, że druga strona może nie dotrzeć z powodu niekompetencji recepcjonisty.Po tak nerwowym wstępnie samo spotkanie miało rewelacyjna atmosferę, doskonałą chemię i na dodatek realnie przybliżyło mnie do celu. Ciąg dalszy w przyszłym tygodniu.

Nazajutrz kolejne spotkanie (na ubiegłotygodniowe rozmówca nie dotarł bo utknął w korku). Tym razem choć oferta całkiem atrakcyjna nie wzbudziła we mnie emocji. Zabrakło chemii, a na samej fizyce pojechać się nie. Znaczy jestem na shortliście i pewnie spotkam się z wierchuszką u klienta, ale jakoś nie czuję tego, nie widzę siebie w tej organizacji. W sumie ta rozmowa nie wniosła żadnej wartości dodanej, w przeciwieństwie do wczorajszej. Ot – headhunter jeden z wielu.

Jeżeli wszystkie plany przyszłotygodniowe wypalą to czeka mnie kalendarz naładowany po brzegi. Pożyjemy zobaczymy. I tym optymistycznym akcentem witam obrzydliwie pochmurny i deszczowy dzień, jego jedyna zaletą jest fakt, że na imię mu piątek.

Brak komentarzy: