13 sierpnia 2015

Osiemdziesiąt dni bursztynowych


Poprzednia część cyklu: Osiemdziesiąt dni czerwonych

 
Autor:    Vina Jackson

Zachęcona poprzednimi tomami sięgnęłam po kolejny. Tym razem książka poświęcona została tancerce, która uwiodła mnie tangiem poprzedniej. Tym chętniej pochłaniałam kolejne sceny aż do epizodu z pistoletem. Majstersztyk. I… na tym koniec. Zmęczyłam resztę – inaczej się nie da tego nazwać. Owszem fabuła przenosi się i w czasie, i miejscu, owszem poznajemy sytuacje, w których uczestniczą także wcześniejsi bohaterowie ale… No właśnie jest jakieś ale. 

Konstrukcja książki to podróż z krótkimi przystankami. A każdy z przystanków to inna osoba. Trochę czyta się to jak wyliczankę, w której zmieniają się imiona kochanków. Ilość scen tanecznych, wokół których zapleciona została fabuła jest za duża. Przez to genialne tango z poprzedniej książki, o którym czytając miała gęsią skórkę teraz jest już tylko jednym z wielu tańców. Może to kwestia tego, że taniec nie jest tym co rozpala moje zmysły, a przy nagromadzeniu zlewają się w jedno. Za dużo lukru na pierniczku, za mało korzennego aromatu.

Pewnym smaczkiem jest wątek istnienia organizacji, za sprawą której można spektakl z Lubą w roli głównej zamówić w dowolnym m miejscu i czasie, jeśli tylko ma się wystarczająco zasobny portfel. Nie sposób jednak pozbyć się skojarzeń z luksusową dziewczyną na telefon, z tą tylko różnicą, że nie do bezpośredniego użytku ale do popatrzenia jak uprawia taneczny sex z kimś innym. Drugi smaczek to przyjmowana przez nią zapłata za taniec  - nie pieniądze, nie diamenty ale bursztyny. 

Ale może właśnie przez to tytuł i cała książka jakoś tak wystają z cyklu. Dotychczas tytułowe dni nazwane były nazwami kolorów, teraz są bursztynowe. Najgorsza jednak, w moim odbierze, jest finałowa inscenizacja z upozorowaniem śmierci. Teatr niestety zupełnie nie w moim guście. No ale przede wszystkim źródłem mojego rozczarowania jest całkowity brak klimatów bdsmowych. Zrobił się z tego łzawy harlequinowy teatrzyk i pozostawił niesmak na tyle duży, że zanim (jeżeli w ogóle) sięgnę po kolejny tom przeczytam coś innego.

Kolejna część cyklu: ...

Brak komentarzy: