12 sierpnia 2015

Naczelna



I wcale nie chodzi o samicę z rzędu ssaków łożyskowych o najlepiej rozwiniętym mózgu w świecie zwierząt (Primates). Chodzi raczej o funkcję a może rolę albo nawet stanowisko.  Redaktorka. Redaktorka naczelna. I jedyna zarazem. 

Nie po raz pierwszy nachodzą mnie skojarzenia z prostytucją kiedy czytam na blogach zachwalanie takich czy innych produktów, zwłaszcza od czasu kiedy tak zwane ‘akcje blogerskie’ znam nieco bardziej od podszewki czyli od strony umów i wynagrodzeń. Jestem jeszcze w stanie zrozumieć młodociane pseudostylistki, które za reklamówkę pomadek czy ciuchów będą pisać peany na cześć. Ale dorośli ludzie, o wypracowanej pozycji w blogosferze, o autorytecie, którzy za kosz kabanosów czy peraidową kartę telefoniczną piszą pod publiczkę jest dla mnie niepojęte.

Może i jestem staroświecka, nie nadążam za ‘trendami’ ale do jasnej anielki po to jestem sama sobie pisacielem, korektorem i wydawcą żeby móc pisać to, na co mam ochotę. A nie wysławiać pod niebiosa dziś patelnie, jutro buty a pojutrze jedzenie dla dzieci. Niestety kilka blogów, które odwiedzałam właśnie sięgnęło bruku i nie mogę już ich uznać za wiarygodne. Na szczęście (dla ich autorów) już za tydzień czy dwa będą mogli zareklamować mopa czy środek dezynfekujący więc odorek prostytucji da się usunąć albo chociaż zamaskować. Tak właśnie umierają wolne media. Właśnie wtedy kiedy niezależny Redaktor Naczelny Własnej Gazetki na własne życzenie pozwala sobie przywiązać sznurki do palców, z które pociąga ktoś inny.

Może to i postęp. Może i nie należy odrzucać propozycji ‘biznesu’. Ale niesmak pozostaje. A szkoda, bo do czasu skażenia czytało się z przyjemnością.

Brak komentarzy: