Dnia 26 maja roku pamiętnego 2012 zatrzęsła się (s)cena
klimatu stołecznego. Z zakamarków pamięci wystaje zdarzenie z przed półtora
roku kiedy otarły się niemal o siebie dwie stołeczne imprezy klimatyczne fetyszomania
(FOM) i Fetish Fucktory (FF). Otarły bo terminy imprez przypadły po sobie w
tygodniowym odstępie. Wówczas ze strony osoby związanej z FF padło stwierdzenie
o niewłaściwym wyborze terminu tuż przed FF. Ciekawe, że punkt widzenia
„właściwości” terminu zależy od punktu siedzenia. W tym miesiącu mamy powtórkę
z rozrywki FOM contra SinStories (SS). Z jednej strony więcej niż powtórka bo
termin wyznaczono na tę samą datę. Z drugiej strony nie powtórka ponieważ
poznański SS przybył na gościnne występy do stolicy.
I jak zawsze – ile osób tyle zdań, zarzutów i dobrych rad.
Najbardziej rozbawił mnie jeden z komentarzy, w którym postawiono zarzut
organizatorom, że nie ustalili między sobą terminów. Boki zrywać! Dla każdego,
kto porwał się kiedykolwiek na organizację imprezy publicznej jest jasne, że
nie będzie jej ogłaszał na prawo i lewo zanim nie będzie miał minimum
potwierdzonych informacji. Jakich? Pomyślmy… lokalu, terminu, warunków wynajmu,
performerów ale przede wszystkim POMYSŁU na sama imprezę. A dopięcie choćby
połowy z tych elementów na tip-top zajmuje sporo czasu i lepiej go spożytkować
na przygotowania niż czczą gadaninię. Co prawda SinClub (SC) postawił sobie
wysoko poprzeczkę wybierając na plac boju inne miasto, ale nie od dziś wiadomo,
że bramka strzelona na wyjeździe liczy się podwójnie. Nie mniej jednak na
logistyce przedsięwzięcia można się poślizgnąć jak na skórce banana.
Skoro jednak mleko się wylało to można było brnąć dalej albo
się ułożyć. Po publicznych, mniej lub bardziej powściągliwych, wymianach zdań
organizatorzy obu przedsięwzięć wypracowali kompromis. Czy dobry? Nie wiem.
Pewnie nie, ponieważ kompromisy zawsze niosą ze sobą niewiadomą ustępstw. Dość
powiedzieć, że do derbowego pojedynku nie doszło i stołeczni gospodarze
ustąpili pola przyjezdnym.
Wydawać by się mogło, że SS wyszedł z tej potyczki z tarczą
ale zaraz potem organizatorzy strzelili sobie w stopę brakiem konsekwencji.
Tradycyjnie dyskusja drescodowa towarzysząca tego rodzaju przedsięwzięciom
podniosła ciśnienie ale i obnażyła słabości. Rozumiem, że koszty lokalu w
stolicy stanowią istotny punkt w budżecie i nie da się tego przeskoczyć ani
obejść. Rozumiem, że podniesienie ceny wejściówki ponad przyjęty od kilku lat
poziom pięćdziesięciu złotych od głowy było działaniem i koniecznym, i
uzasadnionym. W przytaczanym przeze mnie już kilkukrotnie Dublinie (jako, że
tam trafiam najczęściej jeśli chodzi o zagraniczne imprezy) cena wejściówki to
35 EUR. Cena jak to cena, ma to do siebie, że dla jednych jest akceptowalna a
dla innych nie. Dla porównania ceny biletów na koncerty w Kongresowej zaczynają
się od 99 złotych a kończą w okolicy 400 i jakoś Kongresowa nie świeci
pustkami. Sylwestrowe bale to poziom 250 złotych od głowy w górę. W moim
odczuciu coś co się odbywa zaledwie raz czy dwa razy do roku ma w pełni uzasadnione
prawo do wyższej ceny. Dokonując szybkiej kalkulacji opartej na realnej licznie
rzeczywistych uczestników imprez zamkniętych (nie traktuję jako takich FF ze
względu na fakt wpuszczania każdego kto kupi wejściówkę), która to liczba w
stolicy nie przekroczyła magicznej liczby STO oraz ceny wejściówki i własnych
doświadczeniach organizacyjnych prorokuję (z bardzo dużą dozą
prawdopodobieństwa), że organizatorzy SS będą musieli sięgnąć do własnych
kieszeni i to całkiem głęboko. Takie są realia. Niestety.
Bardziej jednak niż rozważania nad stroną finansową
zastanawia mnie charakter samej imprezy. Bajkowo-erotyczno-wieczorowy czyli
minimum garnitur i wieczorowa sukienka. Do tego należy dołożyć niezbyt fortunne
wypowiedzi organizatorów SS na FL jak choćby tę wytykającą, że FOM to innego
rodzaju impreza niż imprezy SC a ich porównywanie zawęża perspektywę czy te
mówiące o dyskwalifikowaniu uczestników ubranych w dżinsy,
t-shirty, trampki, koszule hawajskie, bermudki, glany i bojówki (oczywista
oczywistość cytując „klasyka”’) albo deklaracje, że jeśli ktoś
ma ochotę pozostać „w cywilu" to droga wolna. Mam bujną wyobraźnię ale w
tej mieszance jakoś nie dostrzegam klimatu BDSMowego, na fetyszowy nie liczę
ponieważ ci sami organizatorzy deklarują, że nie będzie to impreza stricte
fetish bo taka już w Warszawie jest.
No to zapytam tak przekornie o co w ogóle chodzi? Jeśli to
ma być elegancki bal przebierańców i cywilów a nie impreza fetyszowa to po
kiego grzyba było się oburzać, że FOM w tym samym czasie? Kto jest grupą
docelową SS? Z tego co można wnioskować po komentarzach to niezdecydowanych
jest sporo. Niezdecydowanych ponieważ nie wiadomo co to ma być za impreza.
Niezdecydowanych ponieważ za mało wiadomo co w środku i porównania do kota w
worku się pojawiają. Niezdecydowanych ponieważ podskoczyła cena.
Niezdecydowanych bo…. (powody można mnożyć – każdy może mieć własne).
Zastanawiam się czy projekt wystawy fotograficznej nie
zadziałał nieco na niekorzyść SC. Owszem próba zbierania funduszy w sposób
jawny godna pochwały ale efekty niestety mizerne. I trudno powiedzieć czy
powodem może być fakt, że darczyńców wymienia się z nicka, czy może po prostu
na taką inicjatywę nie ma zapotrzebowania. Faktem jest, że oba projekty oddziałują
na siebie za sprawą tych samych organizatorów. Jeżeli wystawa jest na prostej
drodze do porażki to czy to się przekłada na postrzeganie SS? Zobaczymy