10 grudnia 2012

Carlos Ruíz Zafón

Są osoby, które się pamięta, i osoby, o których się śni.

Carlos Ruíz Zafón
"Cień wiatru"


Są jeszcze takie, które będąc cielesnymi potrafią żyć w Nieświecie. Jak to możliwe, że można tak tęsknić, tak bardzo pragnąć, żeby zabijać słowa?
One nie zostały uśmiercone ale zepchnięte na antypody świadomości. Przysypane warstwą codzienności, zwyczajnej krzątaniny, celami, sukcesami i porażkami. Ściśnięte ramami metryki i oglądane przez pryzmat pozycji w świecie realnym wydają się być odległe. To tylko złudzenie.
Jest coś czego nie sposób nazwać jeśli się nie doświadczyło magii idealnego porozumienia mentalnego. Jest coś co tylko dwóm duszom i umysłom pozwala istnieć w pełni. Właśnie ta więź rodzi słowa. Słowa, które cisną się na świat po wpływem obrazu, zapachu, widoku, pory dnia lub nocy, rośliny, materii, dźwięku, zapachu i... dotyku. Każdy ze zmysłów natychmiast sygnalizuje gotowość żeby odebrać mentalną wiadomość.
Niespełnienie jest kluczem, odpowiedzią i pytaniem.W głębi umysłu one nadal istnieją - Słowa. Tylko dziś brakuje Samotności, takiej prawdziwej - nieprzeniknionej i cichej samotności, w której nic realnego nie spłoszy Słów. Niebawem dane mi będzie zanurzyć się w niej, na innej ziemi, pod innymi gwiazdami w jednym ze Światów. Będę napełniać umysł doznaniami i może będą wystarczająco silne, żeby urodzić Słowa.

19 listopada 2012

"Słowo droższe pieniędzy"

Kurtuazja czyli hipokryzja w przebraniu. Gdzie jest granica między 'wypada' a 'olewam'? Między 'co ludzie powiedzą' a 'przepraszam nie mogę/ nie chcę/ nie mam'? Cholera wie. Ale to co uchodzi w normalnych relacjach codzienności między znajomymi, kolegami, przyjaciółmi nie ma prawa bytu w relacjach biznesowych. Pan Mąż zwykł mawiać, że Przyjaciół ma się po to, żeby sprawiali problemy. I coś w tym jest ale prawo popytu i podaży to trochę inna bajka.

Tak się niestety złożyło, że w ostatnich tygodniach czterokrotnie zaskoczyła mnie ludzka niefrasobliwość i/lub ignorancja. Niestety wszystkie przypadki dotyczą nurkowego światka i wszystkie wiążą się z deklaracjami w rodzaju "Zainteresowanych proszę o kontakt, "Zapraszam serdecznie, chętnie udzielę dodatkowych informacji, "Potrzebujesz większej ilości informacji?". I nie chodzi o towarzyskie pitu-pitu czy umawianie się na kawę. Chodzi o sytuację, w której jestem zainteresowana konkretną usługą lub towarem. Kiedy korzystam ze wszystkich dostępnych i wskazanych kanałów komunikacji i trafiam w pustkę. Kiedy po braku odzewu z ogólnego maila piszę do konkretnej osoby czy do niej dzwonię. Jestem uparta więc korzystam także z wiadomości prywatnych na forum czy FB. Dlatego, że jestem uparta to nie zniechęcam się po pierwszym czy drugim braku reakcji tłumacząc to sobie problemami technicznymi, brakiem dostępu do sieci, bytnością poza zasięgiem komórki itp. Ale do jasnej cholery jeśli pukam i mówię, że chcę kupić to, co dana osoba chce sprzedać to wypadałoby chociażby odpisać, że 'nieczynne z powodu, że zamknięte' albo 'brak miejsc', 'tych pacjentów nie obsługujemy' albo ' po prostu: nie, bo nie'. 

Ciekawa jestem czy ci wszyscy "biznemeni" mają świadomość jak się ośmieszają, deprecjonują własne nazwisko czy markę?  Większość potencjalnych klientów da sobie na wstrzymanie po pierwszym razie. Zapewne i moja postawa będzie ewoluowała w tym kierunku :(

 

7 listopada 2012

Zbieżność czyli zez?

Jak nie urok to przemarsz wojska - dwie imprezy na kolizyjnym. Wrrr. Nurkowe Demo Days (tym razem w wersji Demo Night) czy Sinteractions. Potomstwo będzie na zgrupowaniu więc nocka 24-go do zagospodarowania w dowolny sposób. A tu taki kłopot niespodziewanie. Osiołkowi w żłobie dano - w jednym guma na sucho w drugim na mokro. I co wybrać? Niestety nie bardzo się da w stroju z jednej udać się na drugą. A możę? Oj działoby się na tej basenowej, działo :)

6 listopada 2012

Raz kozie wio

Sprawa Fetish Fever się rypła, ale Siostra nakręcona jak sprężynka w zegarku. Wygląda na to, że trzeba będzie dokonać inicjacji w bardziej konkretnych okolicznościach przyrody... Innymi słowy zmieniamy Herezję na Usta. I czekamy na rozwój wypadków  :)

4 listopada 2012

FETISH FEVER - game over

Przy niedzieli taki news



Jakoś tak zaleciało "powtórką z rozrywki" pierwsza impreza tego organizatora pod innym szyldem także została odwołana na tydzień przed terminem.



2 listopada 2012

SINTERACTIONS 4

Data:   24 listopada 2012   
Lokal:  Swingers Club Usta, Warszawa
Godz. 20.00

Innowacje organizacyjne:    
  • brak

Innowacje artystyczne: 
  • Targ Niewolników - więcej o zasadach panujących na targu w opisie przygotowanym przez organizatorów 


Abstrakt:
  • Impreza zamknięta, nastawiona na aktywny udział uczestników w proponowanych akcjach
  • rezerwacje mailowe:    www.sinclub.org/sinteractions.
  • Jako impreza towarzysząca Warsztaty Shibari w godzinach 13.00-.17.00. Dla uczestników Sinteractions bezpłatnie, ale pozostałych 40 PLN za osobę, więcej informacji i zgłoszenia tutaj

Cennik:
Pary 350 zł,
Single 350 zł,
Singielki - wstęp wolny.

Publikacje:







28 października 2012

"Siostra" na manowcach

No i się Siostra zjawiła. I w kombik odziała. I do tego dłuuugie za kolano czerwone szpile włożyła. I wsiąkła. Po prostu, najnormalniej w świecie ją guma wciągłnęła. Pan Mąż tylko przypatrywał się z boku. Ale efekt taki, że się wybieramy we trójkę do Pluszowego na FetisFever. Znając realia powinno być wystarczająco lajkikowo dla Siostry jak na pierwszy raz :)

10 października 2012

SINTERACTIONS 3

Data:   20 października 2012   
Lokal:  Swingers Club Usta, Warszawa
Godz. 20.00

Innowacje organizacyjne:    
  • kolejne podniesienie poprzeczki cenowej

Innowacje artystyczne:  
  • Dwie Królowe - pojedynek Slaanesh - Wyniosłej Królowej Pik i Mistress Stilleny - Władczej Królowej Kier, które jako broń w tym towarzyskim pojedynku wybrały... uległych. 
  • Pokaz Medical Play


Abstrakt:
Impreza zamknięta, nastawiona na aktywny udział uczestników w proponowanych akcjach
rezerwacje mailowe:    www.sinclub.org/sinteractions

Cennik:
Pary 350 zł,
Single 350 zł,
Singielki - wstęp wolny.

Publikacje:


7 października 2012

FETISH FEVER

Data:   10 listopada 2012  
Lokal:  Herezja, Warszawa
godz.   21.00

Innowacje organizacyjne:   
  • podejście do dresscode w rodzaju "i chciałabym i boję się" czyli ani wymóg ani dowolność cyt: "Uważamy że nasi goście są osobami dorosłymi i dojrzałymi którym nie trzeba wyznaczać szczegółowo stroju jaki należy założyć na taką imprezę. Osobom niezdecydowanym proponujemy stroje utrzymane w klasyce strojów fetish/BDSM obejmujące stroje skórzane, guma/latex, PVC, cyber, crossdressing, pin-up, lolita, drag queen/cd, uniformy i mundury, burlesque, stroje wieczorowe i balowe z elementami bdsm/fetish"

Innowacje artystyczne:       
  • pokaz Betty Q - na podstawie dostępnych materiałów telewizyjnych należy oczekiwać czegoś w klimacie pinup'owo-burleskowym, wszak osobowość znana
  • klimaty latexowe zaakcentowane pokazem w wykonaniu Aqua Rubberfreak oraz Pandory
  • wprowadzenie kolejnej postaci na scenie bondage Smoka

Abstrakt:

  • impreza klubowa zamknięta
  • dresscode ani obowiązkowy ani zakazany
  • organizatorzy podjęli wyzwanie rzucone przez SinClub - wysoka cena wejściówki i obietnica open baru - zobaczymy z jakim efektem
 
Cennik:  
  • 150 PLN za osobę
  • 100 PLN za osobę dla posiadaczy kart FetishFever Elite Club  (cena rocznego członkostwa to 500 PLN a o tym co w zamian można poczytać na stronie organizatora


Publikacje:


7 września 2012

FETYSZ-O-MANIA 8


Data:    29 września 2012  
Lokal:  Kocioł, Warszawa
godz.    21.00

Innowacje organizacyjne:   
  • brak

Innowacje artystyczne:       
  • pokaz mody alternatywnej

Abstrakt:

  • impreza klubowa zamknięta, tradycyjnie z niezbyt restrykcyjnym dresscode, pokazowo-konkursowa formuła


Publikacje:




5 września 2012

Ryszard Podlewski

"Starość zaczyna się wtedy, kiedy miejsce marzeń zajmują wspomnienia."

Ryszard Podlewski
"Rok z Vat-em"



Ja mam MARZENIA! Duuuużo! :

3 września 2012

Do trzech Koparek sztuka

Koparki wprawdzie ciągle tylko dwie w kamieniołomie, ale je odwiedzam po raz trzeci. Tym razem warsztaty pod osłoną nocy. Cholera, nie wierzę, że to mówię, ale tym razem naprawdę mi się podobało :)








16 sierpnia 2012

SINTERACTIONS 2

Data:   25 sierpnia 2012   
Lokal:  Swingers Club Usta, Warszawa
Godz. 22.00
Innowacje organizacyjne:    
  • brak

Innowacje artystyczne:  
  • SinGame - przewrotna gra dla odważnych
  • SinFloor - perwersyjny chilloutroom
  • przechowalnia uległych


Abstrakt:
Impreza zamknięta, nastawiona na aktywny udział uczestników w proponowanych akcjach
rezerwacje mailowe:    www.sinclub.org/sinteractions

Cennik:
  • pary, panowie - 250 PLN 
  • panie - wstęp wolny


Publikacje:




13 sierpnia 2012

Koparki bis

Z każdym weekendem jest lepiej, tym razem nawet już dało się trochę poświrować z pozowaniem przy koparkach. To znaczy można już było zabrać pod wodę aparat i nawet udało się go użyć. Przeładowanie zadaniami. To stan, który przez ostatnie tygodnie permanentnie mnie gnębił.




11 lipca 2012

Wszystko przez Majów


Dziwne to pół roku było. Szybkie i obfitujące w emocje. Od ekstazy fizycznej po katatonię umysłu, od euforii po depresję. Świat zakręcił się i nie pozwalał na głębszy oddech. Zmiany, zmiany, zmiany. W domu, w szkole, w nurkowaniu, w pracy. Bliskie spotkanie ze służbowym dejavu. Zmiana szkoły Młodej, zmiana klubu, Mistrzostwa Polski na włosku wiszące.

Fascynacja, miłość, uwielbienie. Ideał, który sięgnął bruku, ale podniósł się, otrzepał i ponownie (choć mozolnie) usiłuje wdrapać się na piedestał, na którym był ustawiony. Brak wytchnienia na to, żeby się zatrzymać, spojrzeć krytycznie. Decyzje podejmowane pod naciskiem. Gwałt na umyśle, przyspieszona dorosłość w sferze, która była sakrum.

A wszystko przez Majów. Przez ich fascynujący świat i kraj, przez Komnaty Xibalby, których zew tętni pod czaszką. Tydzień w rajskiej krainie Zaświatów. Tydzień, który zmienił jeśli nie wszystko to prawie wszystko. Wstrząs. Wydarcie duszy, która została Tam, na Yukatanie. „Siostra”, którą stamtąd przywiozłam. Przewodnik, który uchylił rąbka tajemnicy. Półbóg, który powiedział, że to jest możliwe. Nauczyciel, którego wiedza i doświadczenie niech spłyną na mnie. Trening, który czeka mnie przez kolejne pół roku. Wszystko po to, żeby wrócić tam. Wszystko po to, żeby pójść dalej. Wszystko po to, żeby poczuć mocniej.

Nigdy w życiu nie pragnęłam niczego  bardziej. Nigdy nie poświęciłam więcej. Bo nigdy też Graal nie był bardziej niedościgniony, bardziej święty i bardziej pożądany. Tydzień, który postawił na głowie kilkadziesiąt lat. Doznania, które zdetronizowały wszystkie inne. Hierarchia stawiająca filigranową brunetkę daleko za skalną ścianą. I codzienne robienie małego kroku w stronę Celu. Chwile zwątpienia, przepłakane noce, otarte palce, bolące mięśnie i ścięgna. Niepowodzenia. Całe ich karawany, jedno za drugim szurające ze spuszczoną głową. Embargo na wszystko co nie przybliża do celu. Reżim, który zmienił przyjemność w obowiązek, chęć w przymus a radość rozdeptał. 

Wróciło ciało, dusza została. Na wieczność. Tam. W moim miejscu na Ziemi.

10 lipca 2012

"Siostra"

Im bardziej jest mi jak Siostra tym bardziej mam ochotę ją skonsumować. Tak zwyczajnie. Zapewne jest w tym spora wina (albo zasługa) wspólnej pasji i obiektu westchnień (choć diament jest mocno przyprószony popiołem to jednak nadal błyszczy). Dzielimy okresowo łóżko, łazienkę, basen czy pokój. Wypłakujemy się wzajemnie w ramię. Podkochujemy w tym samym człowieku. Współodczuwanie działa tu na poziomie telepatii, potrafimy śmiać się do rozpuku z tego samego skojarzenia na czyjeś słowa choć skojarzenia pozostają tylko w naszych głowach.
I tylko boję się, że jeden ruch ust za daleko naruszy tę przedziwną konstrukcję.
I nie chcę tego.
Ale magia mojej mrocznej strony przyciąga ją, kusi.
Tylko nie wiem czy warto ryzykować? Czy postawić na szali przyjaźń?

Tak trudno mi nie sięgnąć wargami do karku albo pięknego rysunku kwitnącej wiśniowej gałązki na łopatce i plecach. Jednocześnie chyba nigdy jeszcze nie miałam tylu wątpliwości z gatunku czy zjeść ciastko czy mieć ciastko. Zazwyczaj  moje decyzje wzmacniająco działały na relację. Ale tutaj się waham. To kruchość, którą musiałabym pogrążyć w mroku. Zobaczymy :). Może wyjdzie z szafy na wrzesień...

9 lipca 2012

Kamieniołom Koparki

Kolejny kamieniołom i kolejne warsztaty. Gdyby jeszcze cztery miesiące temu ktoś mi powiedział, że będę tak tyrać to bym nie uwierzyła. Ba! Roześmiałabym się w twarz jeszcze w marcu każdemu kto sugerowałby, że będę nurać w kraju. I to w twinie. Nie wiem czy świat się zmienia, ale tak. I to bardzo. Bo mam CEL. Ostatnio w drodze do celu nawet prawie po wodzie chodzę ;)


30 czerwca 2012

Oswajanie kompasu

W najgorszych koszmarach nie widziałam siebie w takiej wodzie. I do tego jeszcze z zadaniami z nawigacji. Po co ja to robię? Aaaa już wiem - żeby moc wrócić do jaskiń :)






29 czerwca 2012

SINSESSIONS - wystawa fotografii BDSM

Ambitny projekt organizacji wystawy fotograficznej, który w zamyśle ma przełamywać siermiężno-pornograficzny wizerunek krajowego BDSM. Wystawa ma być prezentowana w Poznaniu i w Warszawie, a w przypadku zainteresowania galerii i współorganizatorów także w innych miastach.

Do pracy przy materiale zaproszono klimatycznych fotografów o solidnym warsztacie i fachowym portfolio jak zapewniają organizatorzy. Fundusze na urzeczywistnienie tej idei zbierane będą za pośrednictwem serwisu polakpotrafi.pl  i wykorzystane na wydruk i oprawę zdjęć.





Tak było w założeniach. Rzeczywistość zweryfikowała je dość brutalnie - organizatorzy nie zebrali środków na przygotowanie wystawy i tym samym projekt odszedł w niebyt. 


Nie wiem jakie zdjęcia powstały w ramach tego projektu, ale skoro praca została już wykonana to zapewne czeka na lepsze czasy i jak można wnioskować z innych działań organizatorów temat kiedyś jeszcze odżyje :).

SINTERACTIONS

Data:   21 lipca 2012   
Lokal:  Swingers Club Usta, Warszawa
Godz. 22.00
Innowacje organizacyjne:    
·        formuła playparty  dla mniejszego grona uczestników
·        kameralne miejsce - zamiast clubingowego wnętrza w centrum dedykowany swingersom lokal w podwarszawskiej willi
·        podniesienie poprzeczki cenowej
·        open bar i catering w cenie wejściówki

Innowacje artystyczne:  
·        Misterium Grzechu by GanRaptor & Slaanesh

Cennik:  
·        pary, panowie - 250 PLN
·        panie - wstęp wolny


Abstrakt:
Impreza zamknięta, nastawiona na aktywny udział uczestników w proponowanych akcjach
rezerwacje mailowe:    www.sinclub.org/sinteractions


Publikacje:




17 czerwca 2012

Był sobie kamieniołom

Po Zakrzówku kolejne boja w kamieniołomie w Piechcienie. Choć w zasadzie dla mnie to Waterloo. Niestety. Mam dość. Tak po prostu fizycznie dość. Co ja tu robię? Do cholery po kiego grzyba mam marznąc w pierdzielonym mętnym bajorku skoro moim celem są piękne białe jaskinie z krystaliczną wodą!!! Powaliło mnie czy co?








30 maja 2012

Paulo Coelho



"Zawsze trzeba wiedzieć, kiedy kończy się jakiś etap w życiu. Jeśli uparcie chcemy w nim trwać dłużej niż to konieczne, tracimy radość i sens tego, co przed nami"

Paulo Coelho

Właśnie to robię. Zamykam pewien etap moje nurkowego życia i zaczynam nowy. Już nie potrafię nie być taka. To mi pulsuje pod czaszką. Z tym obrazem zasypiam i z nim się budzę. Cenoty - przedsionek zaświatów. Jaskinie - kapsuła czasu

27 maja 2012

Zakrzówkowa inicjacja

Inicjacja krajowa, inicjacja sprzętowa. Łatwo nie było, żeby nie powiedzieć wprost, że momentami było bardzo ciężko. Jestem zadowolona z tego, że poradziłam sobie z twinem (poza wyjściem z ostatniego nurka, które przysporzyło mi nieco problemów oraz trudnościami w sprawnym i szybkim odnajdywaniu spłuczki).

Temperatura była przerażająca. Żadna z czynności pod wodą nie była wykonywana odruchowo. Każda sprowadzała się do artykułowania w myślach polecenia dla części ciała, która miała ją wykonać. Taki stan nie jest przyjemny a działanie w nim bardzo stresujące i wyczerpujące. Słyszałam stwierdzenie, z którym w pełni się zgadzam - tam się nie nurkuje dla przyjemności, tam się nurkuje dla umiejętności.

Nie pamiętam nawet jednego fragmentu ścianki, równie dobrze mogło to być nurkowanie w toni. Z ostatniego nurkowania jakiś zarys manekina czy innej postaci człekokształtnej, którą pokazywał Szeryf i strzelanie bojki (ale nie wygląd ścianki będący punktem referencyjnym). I jeszcze świadomość w jak niewielkim stopniu czynności, które uznałam za przyzwoicie wypracowane w warunkach basenowych okazały się zaledwie dostateczne.

Cholerne zimno dawało w kość Spłuczka, która żyła własnym życiem także.


24 maja 2012

Drugie podejście

Czwartek. Centrum miasta. On, ja i woda. Tak, tak, tam w lustrze (wody) to niestety ja... Z twinem na plecach wcale nie było łatwo. Ciężkie diabelstwo jak kamień młyński, i jak kamień pociągnęło mnie do dna. Strach pomyśleć jaki atak paniki mogłoby mi to zafundować gdybym odpuściła dzisiejszy basen i swój pierwszy raz odbyła dopiero w sobotę.

Szeryf jak zawsze pod woda seksowny do bólu, wyciągał ramiona i wtulał się w wodę. Nawet nie będę próbować zmiany postrzegania jego sylwetki w środowisku wodnym. Mogę sobie wmawiać dowolne kwestie, ale i tak pod powierzchnią wody mogłabym go pożreć wzrokiem gdybym się przestała pilnować. Nie ślinię się tylko dlatego, że mam automat w ustach.

Masakra numer jeden - całkowity brak kontroli nad pływalnością. Zeagle działał jak marzenie - dwa wciski inflatora i spokojne, delikatne hamowanie nad dnem. A teraz cholera wie ile trzeba pompnąć, żeby wór raczył się napełnić. Jak już w końcu został napompowany to ni mniej ni więcej tylko pokonując grawitację szybowałam ku powierzchni. I kolejny zonk. Tam były dwie spłuczki na samej krawędzi worka. Tu nie dość, że tylko jedna to jeszcze zdecydowanie wyżej, na pionowej części worka. Efektu nie trzeba opisywać nazbyt szczegółowo - z braku koordynacji ręka-spłuczka ćwiczyłam czy nadaje się na korek od musującego wina czyli brak wyhamowania przed powierzchnią. Wściekłość na złośliwość rzeczy martwych i generalnie na sytuację.

Żadna to przyjemność spaść na dno, żadna chwała zrobić windę do powierzchni. To, co dobre to łatwiejsza do zachowania pozycja, brak przechyłów bocznych. Innymi słowy po ustaleniu pływalności spadochroniarz całkiem zgrabnie wyszedł, helikopter nieco gorzej ale bez obciachu.
Kilka wizyt na powierzchni nie tylko z powodu wywalenia ale w celach edukacyjnych czyli omówienie. Na końcówce Szeryf zaordynował s-drill ze zmiana ról. I udało się całkiem zgrabnie. Z zaskoczeniem stwierdziłam post factum, że ani w jednym, ani w drugim przypadku nie użyłam paypassa do przedmuchania automatu. Czy to dlatego, że w Posejdonie jest on w innym miejscu? Czy może po prostu bezwiednie przeszłam na wyższy poziom abstrakcji? Nie wiem - liczy się efekt końcowy.

Później jeszcze omówienie co wyszło a co nie i dlaczego, na co zwrócić uwagę na wyjeździe. Dobranoc i w drogę ze sprzętem. Ku przygodzie w zimnej i ciemnej wodzie, z nową konfiguracją na sobie.

21 maja 2012

Pudło

Ja byłam. Sprzęt także. Nawet Szeryf . I co? I nico! Awaria na basenie i z testów na ludziach nici. W czwartek drugie podejście. Więcej nie będzie ponieważ... w piątek ruszamy na południe. Bez względu na stan przygotowania.

20 maja 2012

Lustereczko powiedz przecie...

Nie ma co ściemniać - boję się. No bo jak to się nie bać? Mam obcykane procedury albo raczej miałam je obcykane w starej wersji sprzętowej. A dziś nie dość, że wsio nowe to jeszcze Szeryf się zapowiedział na basenie na inspekcję. Nie mógł, cholera jasna, wybrać się wcześniej? No dobra może wcześniej nie wszystko było na tip top ale obciachu by nie było (no może poza back kickiem). A teraz to spinka żeby się nie zbłaźnić zapominając coś zapić/ założyć/ umocować/ napełnić (niepotrzebne skreślić lub dopisać). To nie żarty przecież uprząż nie ma paru elementów (to podobno na plus) ale czy żenująco nie będzie jeśli mi spadnie z grzbietu? No i spłuczka tylko jedna a odruchowo się do obu sięga przecież. Aaaaaa! Nie mogę, po prostu nie mogę. No przecież nie po to łaziłam na ten basen, żeby teraz pokazać żem nieuk.
A jak nie przywiozą twina? Niby mam plan B czyli Zeagle w samochodzie ale to nie o to biega! Przecież mam zrobić przymiarkę przed sobotnim sprawdzianem w Zakrzówku. Aaaaaa! Aaaaaaby atak paniki zażegnać wsparcie potrzebne!

19 maja 2012

Kolejna klamka zapadła

Wczorajszy wieczór to kolejny krok w stronę osiągnięcia celu. Tym razem w temacie sprzętowym. Trzeba było podjąć decyzję o kompletowaniu nowej konfiguracji. I ja podjęłam. A wczoraj odebrałam większość zabawek.
Nie ukrywam, że trochę mnie to przerażało poprawka nadal mnie przeraża. I tak w ciągu 72 godzin stałam się dumnym ale przerażonym posiadaczem Halcyona i zamiast ukochanego i znanego nawet z zamkniętymi oczami Zeagle'a muszę szybciutko przyswoić obsługę nowego ubranka.
Na dzień dobry zabawa w małego majsterkowicza czyli płyta, taśma, śruby i składamy. Na szczęście wszystko w komfortowych warunkach pod czujnym okiem Szeryfa. O ile łatwiejsze byłoby moje nurkowe życie gdyby którykolwiek z instruktorów, którzy mnie uczyli był choćby w połowie Nim. Najwidoczniej jednak zapisane było, że powinnam Go spotkać w tym roku :).

Chwilę później świecidełka czyli szybki kurs obsługi Led Maxima. Wielkie to i ciężkie bydlątko, ale widziałam je w akcji na Yukatanie - mucha nie siada. Z przyjemnością patrzyłam jak w szeryfowych dłoniach kolejno pojawiają się kolejne elementy zestawu. Wsłuchiwałam się w słowa o dbaniu o gwinty, uwagi odnośnie ładowania trybie ostrzegawczym. Gdyby mówił w obcym, nieznanym mi języku z tonu głosu wywnioskowałabym, że opisuje pieszczoty. Słowa wypowiadane z takim namaszczeniem, że nie sposób mieć innego skojarzenia.



W końcu przyszedł czas na Posejdony. Wiedziałam, czułam, że celowo zostawił je niejako na deser. Wszystko w kawałkach, do poskładania, wykręcane zaślepki, które robiły miejsce wężom, odkładane pieczołowicie w bezpiecznym miejscu. Chirurgiczne cięcie w obszarze osłonki membrany - żółta do pudła czarna na miejsce. Parząc na pewne, szybkie ruchy wyobraziłam sobie jak seksownie wyglądałby rozkładając i składając pistolet. Mniam. W końcu moje automaty połączone zostały z jego twinsetem. Kiedy odkręcił zawory a Posejdony wydały pierwsze tchnienie aż podskoczyłam. Ten dźwięk, ta wibracja do złudzenia przypominały... wystrzał z pistoletu. Nieprawdopodobne ale to ta sama reakcja ciała, którą znam z przekraczania progu strzelnicy. Ależ ja jestem pokręcona jeśli chodzi o reakacje na dźwięki i zapachy.



Poskładany sprzęt trzeba było jeszcze dopasować, a później zostało już tylko wziąć twina na plecki i mentalnie przekroczyć kolejny Rubikon. I tu naszły mnie wątpliwości. Ciężkie to bydle, ledwie wstałam z podłogi a już Szeryf ciągnął mnie do luster. Bałam się tego, co tam zobaczę. Bałam się ale poszłam. Szpej założony na batystową bluzkę wyglądał dość kuriozalnie, ale moje obawy sięgały dalej. Po głowie kołatało się pytanie czy to nie jest przerost formy nad treścią. Bo posiadać nie oznacza umieć używać. Szeryf rozwiewał moje obawy swoim czarującym głosem, ale nie wszystko dało się ułagodzić. Dość powiedzieć, że w poniedziałek planowane pierwsze zwodowanie basenowe. To ostatni gwizdek przed planowanym na przyszły weekend wypadem do Zakrzówka... A tam zimna i ciemna woda oddzieli tchórzy od zdeterminowanych. Mam nadzieje, że dołączę do tej drugiej grupy.

7 kwietnia 2012

Derby?



Dnia 26 maja roku pamiętnego 2012 zatrzęsła się (s)cena klimatu stołecznego. Z zakamarków pamięci wystaje zdarzenie z przed półtora roku kiedy otarły się niemal o siebie dwie stołeczne imprezy klimatyczne fetyszomania (FOM) i Fetish Fucktory (FF). Otarły bo terminy imprez przypadły po sobie w tygodniowym odstępie. Wówczas ze strony osoby związanej z FF padło stwierdzenie o niewłaściwym wyborze terminu tuż przed FF. Ciekawe, że punkt widzenia „właściwości” terminu zależy od punktu siedzenia. W tym miesiącu mamy powtórkę z rozrywki FOM contra SinStories (SS). Z jednej strony więcej niż powtórka bo termin wyznaczono na tę samą datę. Z drugiej strony nie powtórka ponieważ poznański SS przybył na gościnne występy do stolicy.

I jak zawsze – ile osób tyle zdań, zarzutów i dobrych rad. Najbardziej rozbawił mnie jeden z komentarzy, w którym postawiono zarzut organizatorom, że nie ustalili między sobą terminów. Boki zrywać! Dla każdego, kto porwał się kiedykolwiek na organizację imprezy publicznej jest jasne, że nie będzie jej ogłaszał na prawo i lewo zanim nie będzie miał minimum potwierdzonych informacji. Jakich? Pomyślmy… lokalu, terminu, warunków wynajmu, performerów ale przede wszystkim POMYSŁU na sama imprezę. A dopięcie choćby połowy z tych elementów na tip-top zajmuje sporo czasu i lepiej go spożytkować na przygotowania niż czczą gadaninię. Co prawda SinClub (SC) postawił sobie wysoko poprzeczkę wybierając na plac boju inne miasto, ale nie od dziś wiadomo, że bramka strzelona na wyjeździe liczy się podwójnie. Nie mniej jednak na logistyce przedsięwzięcia można się poślizgnąć jak na skórce banana.

Skoro jednak mleko się wylało to można było brnąć dalej albo się ułożyć. Po publicznych, mniej lub bardziej powściągliwych, wymianach zdań organizatorzy obu przedsięwzięć wypracowali kompromis. Czy dobry? Nie wiem. Pewnie nie, ponieważ kompromisy zawsze niosą ze sobą niewiadomą ustępstw. Dość powiedzieć, że do derbowego pojedynku nie doszło i stołeczni gospodarze ustąpili pola przyjezdnym. 

Wydawać by się mogło, że SS wyszedł z tej potyczki z tarczą ale zaraz potem organizatorzy strzelili sobie w stopę brakiem konsekwencji. Tradycyjnie dyskusja drescodowa towarzysząca tego rodzaju przedsięwzięciom podniosła ciśnienie ale i obnażyła słabości. Rozumiem, że koszty lokalu w stolicy stanowią istotny punkt w budżecie i nie da się tego przeskoczyć ani obejść. Rozumiem, że podniesienie ceny wejściówki ponad przyjęty od kilku lat poziom pięćdziesięciu złotych od głowy było działaniem i koniecznym, i uzasadnionym. W przytaczanym przeze mnie już kilkukrotnie Dublinie (jako, że tam trafiam najczęściej jeśli chodzi o zagraniczne imprezy) cena wejściówki to 35 EUR. Cena jak to cena, ma to do siebie, że dla jednych jest akceptowalna a dla innych nie. Dla porównania ceny biletów na koncerty w Kongresowej zaczynają się od 99 złotych a kończą w okolicy 400 i jakoś Kongresowa nie świeci pustkami. Sylwestrowe bale to poziom 250 złotych od głowy w górę. W moim odczuciu coś co się odbywa zaledwie raz czy dwa razy do roku ma w pełni uzasadnione prawo do wyższej ceny. Dokonując szybkiej kalkulacji opartej na realnej licznie rzeczywistych uczestników imprez zamkniętych (nie traktuję jako takich FF ze względu na fakt wpuszczania każdego kto kupi wejściówkę), która to liczba w stolicy nie przekroczyła magicznej liczby STO oraz ceny wejściówki i własnych doświadczeniach organizacyjnych prorokuję (z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa), że organizatorzy SS będą musieli sięgnąć do własnych kieszeni i to całkiem głęboko. Takie są realia. Niestety.

Bardziej jednak niż rozważania nad stroną finansową zastanawia mnie charakter samej imprezy. Bajkowo-erotyczno-wieczorowy czyli minimum garnitur i wieczorowa sukienka. Do tego należy dołożyć niezbyt fortunne wypowiedzi organizatorów SS na FL jak choćby tę wytykającą, że FOM to innego rodzaju impreza niż imprezy SC a ich porównywanie zawęża perspektywę czy te mówiące o dyskwalifikowaniu uczestników ubranych w dżinsy, t-shirty, trampki, koszule hawajskie, bermudki, glany i bojówki (oczywista oczywistość cytując „klasyka”’) albo deklaracje, że jeśli ktoś ma ochotę pozostać „w cywilu" to droga wolna. Mam bujną wyobraźnię ale w tej mieszance jakoś nie dostrzegam klimatu BDSMowego, na fetyszowy nie liczę ponieważ ci sami organizatorzy deklarują, że nie będzie to impreza stricte fetish bo taka już w Warszawie jest. 

No to zapytam tak przekornie o co w ogóle chodzi? Jeśli to ma być elegancki bal przebierańców i cywilów a nie impreza fetyszowa to po kiego grzyba było się oburzać, że FOM w tym samym czasie? Kto jest grupą docelową SS? Z tego co można wnioskować po komentarzach to niezdecydowanych jest sporo. Niezdecydowanych ponieważ nie wiadomo co to ma być za impreza. Niezdecydowanych ponieważ za mało wiadomo co w środku i porównania do kota w worku się pojawiają. Niezdecydowanych ponieważ podskoczyła cena. Niezdecydowanych bo…. (powody można mnożyć – każdy może mieć własne). 

Zastanawiam się czy projekt wystawy fotograficznej nie zadziałał nieco na niekorzyść SC. Owszem próba zbierania funduszy w sposób jawny godna pochwały ale efekty niestety mizerne. I trudno powiedzieć czy powodem może być fakt, że darczyńców wymienia się z nicka, czy może po prostu na taką inicjatywę nie ma zapotrzebowania. Faktem jest, że oba projekty oddziałują na siebie za sprawą tych samych organizatorów. Jeżeli wystawa jest na prostej drodze do porażki to czy to się przekłada na postrzeganie SS?  Zobaczymy