7 kwietnia 2012

Derby?



Dnia 26 maja roku pamiętnego 2012 zatrzęsła się (s)cena klimatu stołecznego. Z zakamarków pamięci wystaje zdarzenie z przed półtora roku kiedy otarły się niemal o siebie dwie stołeczne imprezy klimatyczne fetyszomania (FOM) i Fetish Fucktory (FF). Otarły bo terminy imprez przypadły po sobie w tygodniowym odstępie. Wówczas ze strony osoby związanej z FF padło stwierdzenie o niewłaściwym wyborze terminu tuż przed FF. Ciekawe, że punkt widzenia „właściwości” terminu zależy od punktu siedzenia. W tym miesiącu mamy powtórkę z rozrywki FOM contra SinStories (SS). Z jednej strony więcej niż powtórka bo termin wyznaczono na tę samą datę. Z drugiej strony nie powtórka ponieważ poznański SS przybył na gościnne występy do stolicy.

I jak zawsze – ile osób tyle zdań, zarzutów i dobrych rad. Najbardziej rozbawił mnie jeden z komentarzy, w którym postawiono zarzut organizatorom, że nie ustalili między sobą terminów. Boki zrywać! Dla każdego, kto porwał się kiedykolwiek na organizację imprezy publicznej jest jasne, że nie będzie jej ogłaszał na prawo i lewo zanim nie będzie miał minimum potwierdzonych informacji. Jakich? Pomyślmy… lokalu, terminu, warunków wynajmu, performerów ale przede wszystkim POMYSŁU na sama imprezę. A dopięcie choćby połowy z tych elementów na tip-top zajmuje sporo czasu i lepiej go spożytkować na przygotowania niż czczą gadaninię. Co prawda SinClub (SC) postawił sobie wysoko poprzeczkę wybierając na plac boju inne miasto, ale nie od dziś wiadomo, że bramka strzelona na wyjeździe liczy się podwójnie. Nie mniej jednak na logistyce przedsięwzięcia można się poślizgnąć jak na skórce banana.

Skoro jednak mleko się wylało to można było brnąć dalej albo się ułożyć. Po publicznych, mniej lub bardziej powściągliwych, wymianach zdań organizatorzy obu przedsięwzięć wypracowali kompromis. Czy dobry? Nie wiem. Pewnie nie, ponieważ kompromisy zawsze niosą ze sobą niewiadomą ustępstw. Dość powiedzieć, że do derbowego pojedynku nie doszło i stołeczni gospodarze ustąpili pola przyjezdnym. 

Wydawać by się mogło, że SS wyszedł z tej potyczki z tarczą ale zaraz potem organizatorzy strzelili sobie w stopę brakiem konsekwencji. Tradycyjnie dyskusja drescodowa towarzysząca tego rodzaju przedsięwzięciom podniosła ciśnienie ale i obnażyła słabości. Rozumiem, że koszty lokalu w stolicy stanowią istotny punkt w budżecie i nie da się tego przeskoczyć ani obejść. Rozumiem, że podniesienie ceny wejściówki ponad przyjęty od kilku lat poziom pięćdziesięciu złotych od głowy było działaniem i koniecznym, i uzasadnionym. W przytaczanym przeze mnie już kilkukrotnie Dublinie (jako, że tam trafiam najczęściej jeśli chodzi o zagraniczne imprezy) cena wejściówki to 35 EUR. Cena jak to cena, ma to do siebie, że dla jednych jest akceptowalna a dla innych nie. Dla porównania ceny biletów na koncerty w Kongresowej zaczynają się od 99 złotych a kończą w okolicy 400 i jakoś Kongresowa nie świeci pustkami. Sylwestrowe bale to poziom 250 złotych od głowy w górę. W moim odczuciu coś co się odbywa zaledwie raz czy dwa razy do roku ma w pełni uzasadnione prawo do wyższej ceny. Dokonując szybkiej kalkulacji opartej na realnej licznie rzeczywistych uczestników imprez zamkniętych (nie traktuję jako takich FF ze względu na fakt wpuszczania każdego kto kupi wejściówkę), która to liczba w stolicy nie przekroczyła magicznej liczby STO oraz ceny wejściówki i własnych doświadczeniach organizacyjnych prorokuję (z bardzo dużą dozą prawdopodobieństwa), że organizatorzy SS będą musieli sięgnąć do własnych kieszeni i to całkiem głęboko. Takie są realia. Niestety.

Bardziej jednak niż rozważania nad stroną finansową zastanawia mnie charakter samej imprezy. Bajkowo-erotyczno-wieczorowy czyli minimum garnitur i wieczorowa sukienka. Do tego należy dołożyć niezbyt fortunne wypowiedzi organizatorów SS na FL jak choćby tę wytykającą, że FOM to innego rodzaju impreza niż imprezy SC a ich porównywanie zawęża perspektywę czy te mówiące o dyskwalifikowaniu uczestników ubranych w dżinsy, t-shirty, trampki, koszule hawajskie, bermudki, glany i bojówki (oczywista oczywistość cytując „klasyka”’) albo deklaracje, że jeśli ktoś ma ochotę pozostać „w cywilu" to droga wolna. Mam bujną wyobraźnię ale w tej mieszance jakoś nie dostrzegam klimatu BDSMowego, na fetyszowy nie liczę ponieważ ci sami organizatorzy deklarują, że nie będzie to impreza stricte fetish bo taka już w Warszawie jest. 

No to zapytam tak przekornie o co w ogóle chodzi? Jeśli to ma być elegancki bal przebierańców i cywilów a nie impreza fetyszowa to po kiego grzyba było się oburzać, że FOM w tym samym czasie? Kto jest grupą docelową SS? Z tego co można wnioskować po komentarzach to niezdecydowanych jest sporo. Niezdecydowanych ponieważ nie wiadomo co to ma być za impreza. Niezdecydowanych ponieważ za mało wiadomo co w środku i porównania do kota w worku się pojawiają. Niezdecydowanych ponieważ podskoczyła cena. Niezdecydowanych bo…. (powody można mnożyć – każdy może mieć własne). 

Zastanawiam się czy projekt wystawy fotograficznej nie zadziałał nieco na niekorzyść SC. Owszem próba zbierania funduszy w sposób jawny godna pochwały ale efekty niestety mizerne. I trudno powiedzieć czy powodem może być fakt, że darczyńców wymienia się z nicka, czy może po prostu na taką inicjatywę nie ma zapotrzebowania. Faktem jest, że oba projekty oddziałują na siebie za sprawą tych samych organizatorów. Jeżeli wystawa jest na prostej drodze do porażki to czy to się przekłada na postrzeganie SS?  Zobaczymy

Brak komentarzy: