12 czerwca 2005

Obroża dla bezpańskiej

Piszę szybciutko, żeby móc napisać jak najwięcej, zanim choćby szczegół ulotni się z mojej pamięci. A jest tych szczegółów całe mnóstwo, latają po mojej głowie jak roje pszczół, bzyczą i kąsają nie pozwalając zapomnieć. Bardzo chcą stać się słowami, słowami, które jak zawsze będę czytać nocą oczami pełnymi łez, łez szczęścia, wzruszenia i bólu.Zacznę od początku, od obroży.

Decyzja o jej zakupie zapadła kilka dni temu. W końcu nawet bezpańska suka czuje się lepiej kiedy ma na sobie taką błyskotkę. Pierwsze podejście okazało się nieudane. Wczoraj wracając z pracy wstąpiłam do centrum handlowego, gdzie jest duży sklep z artykułami dla zwierząt, z zamiarem zakupu obróżki. Wiedziałam, że ma być wąska, gustowna i... czerwona. Taka, w której można pokazać się publicznie, na którą większość ludzi nie zwróci uwagi tak długo, jak długo do jej kółka nie będzie przypięta smycz. Służba publiczna niesamowicie mnie podnieca...Ale, wracając do tematu.
Jest około godziny siedemnastej, w centrum handlowym sporo ludzi, w sklepie, do którego wchodzę także. Wchodzę pewnym krokiem. W końcu to nic nadzwyczajnego kupować obrożę w sklepie z artykułami dla zwierząt. Nie znam topografii, staję przy wejściu i rozglądam się.
- W czym mogę pomóc - słyszę młody dziewczęcy głos, gdzieś z lewej strony.
Podchodzi do mnie młoda kobieta, długowłosa, ponętna, w służbowej koszulce. Apetyczna, myślę szybko. Ale zaraz przywołuję się do porządku. Nie jestem tutaj po to, żeby poderwać kobietę, nie dziś.
- Chciałabym kupić obrożę - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Proszę za mną - odwraca się i kieruję do wnętrza sklepu.
Idę za nią, obserwuję jej ruch, idzie pewnie, prawie niezauważalnie kołysząc biodrami. Znowu poczułam się jak suka. Idę za nią, bo mi kazała. Idę za nią, bo nie umiem jeszcze chodzić przy nodze. Idę za nią, żeby wybrała mi obrożę... Opanuj się! Mówię sobie w duchu, to tylko sprzedawczyni, ona nie jest twoją panią. Wreszcie jest. Regał, na którym wiszą rzędy obroży, łańcuszków, smyczy... Cel mojej wizyty. Prężą się dumnie przede mną, a każda woła mnie i zachęca... weź mnie....
- Jaka ma być ta obroża - to pytanie wyrywa mnie z rozmarzenia, sprowadza na ziemię.
- Wąska, czerwona - odpowiadam bez namysłu.
Jej palce sięgają do wieszaka i zdejmuje maleńką czerwoną obróżkę. Czuję jak mój oddech robi się szybszy, czuję suchość w gardle. Jest śliczna ale wiem, że będzie za mała.
- Potrzebuję czegoś większego. W zasadzie to dłuższego, bo szerokość jest odpowiednia - oczami duszy już widzę ją zapiętą na mojej szyi.
- Może ta?Kobieta podaje mi kolejną. Jest grubsza, dwie warstwy skóry, ozdobiona rzędem odbijających światło szklanych błyskotek. Jest śliczna! Tak. Właśnie taką sobie wymarzyłam. Widzę już ten rząd "zajączków" na ścianie nad łóżkiem, odblask świec odbity w szlifowanych szkiełkach. Spuszczam rozmarzony wzrok i widzę swoje sutki odznaczające się pomimo bielizny przez bluzkę. Chcę ich dotknąć... I znowu głos, który brutalnie przypomina mi o rzeczywistości.
- Dla jakiego psa ta obroża? - pyta z zainteresowaniem.
- To nie dla psa, do dla suni - zastygłam, sama nie wiem jak mogłam to powiedzieć.
Kobieta wybiera kolejne modele. Nie zorientowała się. Na szczęście. Co bym zrobiła, gdyby się zorientowała? Nie wiem. Chyba bym się spaliła ze wstydu. Ale, ale dlaczego mam się wstydzić.

Przez głowę przebiega mi niedawna rozmowa z P. właśnie o zakupach, o przymierzaniu. Na samo wspomnienie tej rozmowy robi mi się ciepło w podbrzuszu i czuję to miłe mrowienie. Oglądam kolejne obroże, nie słucham już kobiety, która mi je podaje. Pyta o coś, ja odpowiadam, ale jestem nieobecna.
- Jaki rozmiar? - kobieta jest nieco zniecierpliwiona moją nieobecnością.
- Jakieś 45 cm - odpowiadam bez przekonania.
Nie wiem jaki jest obwód mojej szyi, nie zmierzyłam. Prozaiczne i głupie. Iść do sklepu nie znając rozmiaru. Nigdy nie przywiązuję wagi do rozmiarów, zawsze przymierzam wszystkie ciuchy. Instynktownie rozglądam się za przymierzalnią... Przecież to sklep z artykułami dla zwierząt - tu nie ma przebieralni. Proszę sprzedawczynię o centymetr... powinna pasować... a jeżeli nie? No cóż, jest tylko jedno wyjście. Podnoszę obrożę do szyi. Robię to bardzo powoli, ciągle jeszcze się waham. Atmosfera skandalu jest wyczuwalna w powietrzu... Czuję dreszcz. Jestem bardzo podniecona. Pierwsze dotknięcie obrożą szyi. Znowu dreszcz, elektryzujący dotyk. Klamka zapadła, nie ma odwrotu. Drżącymi palcami zapinam sprzączkę z przodu. Zamykam usta, żeby nie wymknął się z nich rozkoszny jęk, jestem bardzo podniecona. Nie ma lustra, tak bardzo chciałabym widzieć jak wyglądam. W tym momencie widzę zdziwione oczy ekspedientki. Zaniemówiła. Jej oczy są ogromne ze zdziwienia. Przeglądam się w nich jak w lustrze. Chciałabym tak zostać, tak wyjść z tego sklepu. Dumnie nosząc oznakę mojej uległości. Muszę ją jednak zdjąć, bramka przy wyjściu będzie piszczeć. Przesuwam sprzączkę do tyłu, chwytam palcami za kółko...
- Poproszę jeszcze smycz - mówię drżącym głosem do ekspedientki. Nie reaguje. Patrzy ma mnie i stoi niema i w bezruchu. Sięgam do wieszaka, zdejmuję dwie czerwone smycze. Wąziutkie. Jedna o okrągłym przekroju, druga płaska. Wybieram płaską, tę, która pasuje idealnie do obroży. Zaczepiam smycz. Delikatnie napinam, zawijam ją kilka razy na dłoni. Jest idealna. Rozpinam sprzączkę.
- Biorę ten komplet. Dziękuję za pomoc. Do widzenia - mówię szeptem odchodząc w stronę kasy.
Nie odpowiedziała. Kątem oka widzę, jak odprowadza mnie wzrokiem. Płacę i z nowym nabytkiem opuszczam dumnie sklep.
- Jesteś suką - mówię do siebie - jesteś czy tego chcesz czy nie.
Szybko! Do samochodu! Chcę ją przymierzyć. Chcę zobaczyć się w lusterku! Mijam sklep sportowy, jeszcze jedna alejka. Nagle staję w miejscu. A może? Nie, to głupie! Czy na pewno? Zmieniam zamiar. Wchodzę do sklepu.

Nie poznaję tego miejsca, pozmieniane ustawienia regałów. Z trudem odnajduję sekcję jeździecką, siodła, bryczesy, buty, czapsy. Idę dalej. Są! Szpicruty! Podnoszę zwolna rękę, dotykam ich, muskam wierzchem dłoni... W końcu zdejmuję jedną z nich z wieszaka. Czarna, sprężysta, twarda, z nylonowym oplotem i skórzaną końcówką. Idealna. Pasuje do ręki, nawykowo uderzam się w łydkę. Boli. Czerwona pręga wykwita powoli na gołej łydce... Zapomniałam się, nie mam na sobie ani wysokich butów ani czapsów. Zamykam oczy, wspomnienie dzikiego galopu przez ośnieżony las przychodzi momentalnie....
- W czym mogę pomóc? - męski głos za plecami zadaje pytanie, jakby od niechcenia.
- Dziękuję, poradzę sobie - odpowiadam chłodno, z wyrzutem za brutalny powrót do rzeczywistości. Mówi się, że nigdy się nie zapomina umiejętności jazdy na rowerze. Podobnie jest z jazdą konną, wystarczy wziąć do ręki choćby szpicrutę, mięśnie pamiętają... Staram się opanować. Nie zamierzam kupować szpicruty dla konia. Chce ją mieć pod ręką. Mam plany na sobotę. Chciałbym zobaczyć choć jedną fioletową pręgę na pośladkach w niedzielny poranek... Mam duże plany na sobotę. To nie będzie łatwe, ale zamierzam postawić wszystko na jedna kartę! Zrobiłam dwa zakupy tego dnia... Czas wracać do domu. W samochodzie zakładam moją obrożę. Jest śliczna. Jest moja. Podczas jazdy dotykam jej palcami, odpinam dopiero przed domem. Chowam do plecaka. Chowam jak najcenniejszy skarb. Chowam przed całym światem. Jest moja. Wymarzona... Wytęskniona... Prawdziwa... To niespodzianka. Na sobotni wieczór... Trudno mi zachować spokój. Jestem suką. Bezpańską. Czas znaleźć Pana. Najwyższy czas!

******
Minęła dziewiętnasta. Włączam bajkę na dobranoc i zostawiam moją panienkę przed telewizorem. Idę do gabinetu...
- Wczoraj w sieci znalazłam zdjęcia, które wyglądają na robotę Araki'ego. Chcesz obejrzeć? - zaczynam pytająco moją Wielką Intrygę - postanowiłam obudzić Pana w moim Mężu....
- A gdzie je znalazłaś? - pyta nieco zdziwiony.
Przecież wiem, że uwielbia artystyczne akty, zna zdjęcia Araki'ego, opowiadałam mu o wschodniej sztuce wiązania. Ciekawe czy się domyśla, co chcę mu pokazać na tych zdjęciach. Jakie jest moje, a nie Araki'ego przesłanie... Odszukuję stronę... Ustępuję mu miejsca przy biurku... siada w fotelu... Oglądamy kolejne zdjęcia... Nagie ciała dziewcząt w nieokreślonym wieku, wymyślnie oplecione sznurami... w nienaturalnych pozach... z grymasem bólu na twarzy... Są piękne. Dla mnie to kwintesencja kobiecości i uległości. On, jak zawsze, mówi o oświetleniu, o cieniach, o ostrości, o planie, o aranżacji, o tle... Jest w swoim żywiole, uwielbiam kiedy opowiada o czymś z pasją. Patrzymy na te same zdjęcia, ale widzimy różne obrazy... Teraz albo nigdy!
- Te zdjęcia bardzo mnie podniecają. Żadne inne nie działają na mnie w ten sposób - mówię patrząc na monitor.
- Są świetne, szkoda tylko, że taki mały format i marna rozdzielczość - nie tak powinno się je eksponować.
Udaje? Czy naprawdę nie rozumie? Przytulam się, wskazując palcem detal na kolejnym zdjęciu. Kobieta wygięta w łuk na jakimś meblu... ręce i nogi spętane razem... piersi obwiązane kilkoma zwojami linki... i kolejna linka przechodząca przez środek krocza... wciśnięta bardzo mocno... zaraz, to są dwie równoległe linki... między nimi ściśnięta łechtaczka... Na samą myśl o takich więzach dostaję dreszczy... Tyle razy oglądałam to zdjęcie, ale dopiero teraz zwróciłam uwagę na ten detal. Jest doskonałe! Rozmawiamy. Jego palce delikatnie muskają moje udo. Jest dobrze, myślę sobie, jest dobrze, nie zatrzymuj się.
- Umówiłam się z rodzicami, że córka będzie u nich nocować. Mamy dom wyłącznie dla siebie w sobotnią noc - zagajam od niechcenia.
- Hmmm - słyszę w odpowiedzi.
- Wezmę od ojca cyfrówkę, może zrobimy parę zdjęć - odwracam głowę od monitora i patrzę pytająco.Widzę błysk w jego oczach. Nigdy nie podzielałam jego pasji do robienia mi zdjęć, ale pozwalałam mu na to. Ma chyba setki zdjęć mojej cipki. A teraz sama tego chcę. Chcę, żeby zrobił mi wyuzdane zdjęcia. Chcę, żeby mnie ustawiał, żeby do mnie mówił, żeby mi rozkazywał. Ta droga wydaje się być najpewniejszą i taką, która doprowadzi mnie do celu. Widzę uśmiech na jego twarzy, czuję palce na pośladkach. Udało się. Kości zostały rzucone. Liżąc go w ucho pytam, czy ma ochotę na sex, przecząco kiwa głową. Trudno. Poczekam. Do soboty. Wtedy nie będzie mógł się oprzeć. Wiem jak go kręci pstrykanie....
- Nie mamy dobrego światła w sypialni... Muszę je odbić... - słyszę jak mówi do siebie.
Tak, on już jest myślami gdzieś indziej. To dobrze. To bardzo dobrze. Teraz każde z nas ma się czym zająć do soboty. Ja muszę pomyśleć jak to wszystko poukładać. To takie trudne. Nie spłoszyć. Nie zniechęcić. A jeżeli nie ma w nim tego? Niemożliwe, musi być. W końcu każdy facet to samiec. To jest instynkt. Muszę tylko do tego dotrzeć... obudzić... Powiem wprost, żeby mnie uderzył... żeby poniżył.... Tylko jak prosić o to czułego kochanego faceta? To wszystko jest pokręcone, ale ja to pokręcę jeszcze bardziej. Zrobię to. I On będzie szczęśliwy...

******
Dziecko śpi, cisza. A ja muszę z kimś porozmawiać. Muszę. Włączam komputer. Sprawdzam pocztę - nic. Odpalam polchat. Waham się... jaki nick? Kto jest na chacie? Z kim chcę rozmawiać? Najchętniej z P. - w takim powinnam wejść jako ~bezpańska, albo z M. - wtedy muszę się zalogować jako zooza. Patrzę na zegarek, dochodzi dwudziesta druga, na M. za wcześnie, szybka decyzja - wchodzi ~bezpańska. Nie ma żadnego z nich. Wrrrrrrrrrrr. Panowie nie róbcie mi tego! Nie dziś! Mój nick przyciąga tabuny, opędzam się. Mijają kolejne minuty, jak ja nie lubię czekać, nie chcę, nie umiem, nie potrafię... Pojawiają się znajome nicki, ale żaden z tych, na które czekam. Powitania, pytania co słychać... standard. Jest M. Muszę się przelogować. Albo nie. Odpalam drugą sesję. Teraz moje oba ja są na ekranie. M. reaguje błyskawicznie. Jest opanowany jak zawsze. Na szczęście dziś nie będziemy rozmawiać po angielsku. Lubi mnie męczyć w ten sposób. Opowiadam mu o dzisiejszych zakupach, wygląda na zaskoczonego.

- W jakim celu to zrobiłaś? Będziesz ją nosić u mnie? - pytania pojawiają się jedno po drugim.
- Nie. Będę ją nosić w domu. Przy Mężu - odpisuję zirytowana.
- Nie życzę sobie, żebyś miała dwóch Panów! - wykrzykniki, dużo wykrzykników.
Hola! Już czuje się moim Panem? To przesada. Lubię go, ale nie było mowy o stałym układzie. A już na pewno o wyłączności. To nie idzie w dobrym kierunku.
- A jak mężowi się spodoba to już do mnie przyjedziesz, TAK? Jesteś MOJĄ suką? - kolejna seria wyrzutów.
No tym razem przesadził. I to mocno. Nie mam ochoty kontynuować tej rozmowy. Żegnam się z nim, zooza wychodzi. Nie tego oczekiwałam. Jestem zła.
P. gdzie jesteś??? Nagle widzę ~P...... Cieszę się jak dziecko. Jemu mogę opowiedzieć wszystko z najmniejszymi szczegółami, potrafi to docenić, potrafi się tym cieszyć razem ze mną. Nie myliłam się. Nasza rozmowa jak każda dotychczas jest pełna ekspresji, ocieka erotyzmem i bardzo, ale to bardzo mnie podnieca. Opowiadam wszystko co się zdarzyło w sklepie, zadaje pytania, odpowiadam. Uwielbiam z Nim rozmawiać. Pyta o lustro. Tłumaczy mi jak powinnam się ustawić, żeby się obejrzeć. Tyłem... z odwróconą głową... smycz na środku pleców... wciśnięta między pośladki... Sam opis tego mnie podnieca. Od razu wyobrażam sobie zdjęcia w takiej pozycji. Jaka szkoda P., że nie mieszkasz bliżej... Znowu mnie nakręciłeś i, jak mawia mój Mąż, wyślizgałeś mnie. Mąż wchodzi na górę. Zamykam okno, żeby nie było widać naszej rozmowy. Szkoda mi jej, tyle pięknych słów, ale tak trzeba. Kiedy wchodzi do pokoju mam tylko otwarte puste okienko z napisem szepnij do ~P........
- Z kim gadasz? - pyta podchodząc.
- Cześć P. - rzuca w stronę ekranu, zna nicki moich rozmówców.
- Już za późno na romansowanie, chodź spać - mówi, tym razem do mnie.
Bierze prysznic, a ja żegnam się z P. Ostatnie pytania:
- Czy będziesz się dziś kochać? - widzę na ekranie.
- Niestety - odpowiadam przecząco.
- Taki zakup, tyle emocji i podniecenia i nic? Szkoda - czytam i wiem, że to szczere.
- A sama będziesz się pieścić? - czytam i prawie słyszę nadzieję w głosie.
- Raczej nie, mam okres - wciskam enter.
- Dobranoc.Chciałabym powiedzieć "dobranoc mój Panie", ale nie mam do tego podstaw, jestem bezpańska... Wyłączam komputer. Idę pod prysznic. Gorące krople pieszczą moje ciało. Dotykam sterczących sutków... W zasadzie dlaczego nie miałabym się kochać...?

******
Kiedy kładę się do łóżka jest po północy, a ja jestem podniecona, nie chce mi się spać.
- Czy mogę Cię pocałować na dobranoc - pytam, odpowiada mi mruczenie, które biorę za przyzwolenie.Jest ciemno, wsuwam dłonie pod kołdrę, znajduję nimi zaspaną mężowską męskość, wysupłuję z zakamarków pidżamy. Przytulam się policzkiem. Mam ogromną ochotę na sex. Niesamowitą. Leżysz bez ruchu, a ja ocieram się twarzą o Twoje przyrodzenie. Chciałabym wsunąć go do ust, ale wiem jak lubisz kiedy Cię liżę. Leż sobie, a ja będę Ci służyć moim językiem tak długo jak długo zechcesz. Nie zrobię nic, czego nie będziesz chciał. Zaczynam lizać Twoje jądra, wiem, że to lubisz, możesz tak leżeć godzinami. Bardzo proszę, dam Ci tej pieszczoty tyle ile zechcesz. Jestem Twoją suką, chociaż nawet jeszcze o tym nie wiesz. I zrobię dla Ciebie, co tylko będziesz chciał. Spodoba Ci się, jestem tego pewna.

Wsuwasz mi kutasa w usta, wplatasz palce we włosy... tak, złap mnie za włosy, chcę tego! Celowo przestaje miarowo poruszać się wokół Twojego kutasa. Prowokuję Cię do działania i nie muszę długo czekać. Czuję delikatne szarpnięcie za włosy... wciskasz moją głowę w krocze... czuję jak dotykasz mojego gardła... jak wciskasz się dalej... Nie mogę oddychać... chcę to przerwać, chcę zaczerpnąć powietrza... ale nie pozwalasz mi... gwałcisz moje usta i gardło... W końcu tego chciałam, jeżeli mam być Twoją suką to po to, żeby dawać Ci przyjemność jakiej oczekujesz. Okazuje się, że można oddychać, to się daje zrobić pomimo kutasa panoszącego się w przełyku. Jestem z siebie bardzo zadowolona i bardzo dumna z Ciebie. Będzie z Ciebie Pan, zobaczysz, już niedługo.

Każesz mi zmienić pozycję, wypiąć pupę w Twoją stronę i lizać jądra. Twoje palce dotykają mojego uda, wsuwasz je pod bieliznę a zaraz potem do mojej cipki. Wyrywa mi się pierwszy cichutki jęk, jest rozkosznie. Przez chwile zastanawiam się czemu nie chcesz wsadzić tam kutasa, on tylko na to czeka. Ale szybko dociera do mnie dlaczego. Twoje kolejne palce wciskają się w moją drugą dziurkę. Za szybko, za gwałtownie, to boli. Tym razem to skowyt bólu.
- Ciiiiiiii, już dobrze, zaraz będzie dobrze - słyszę Twój szept.
Nie jest dobrze, to boli. Znowu wsuwasz mi kutasa do ust. Zapominam o bólu, a może nie ma już bólu. Nie odróżniam gdzie kończy się a gdzie zaczyna każda z moich dziurek. Są jednym źródłem rozkoszy. Nagle szybkim ruchem wyciągasz swoje palce ze mnie i znowu zaskomlałam z bólu...
- Ciiiiiiii - słyszę w ciemności.
Wiesz, że zadałeś mi ból. Zastanawiam się tylko - przypadkowo czy celowo.
- Usiądź sobie na nim - szept, ale ja wyraźnie słyszę nieznoszący sprzeciwu ton, a może to moja wyobraźnia?
Zdejmuję bieliznę i siadam na wyprężonym kutasie, dotyka mojego dna, poruszam się ostrożnie, najdelikatniej jak mogę ale tego orgazmu już nie mogę powstrzymać. Przetoczył się przeze mnie jak huragan. Szybko i gwałtownie. Ale ja chcę jeszcze. Unoszę kolano i stawiam stopę obok Twojego biodra. Teraz kontroluje sytuację. Czuję zbliżającą się kolejna falę, jestem blisko szczytu, kiedy każesz mi przestać.
- A teraz wsadź go sobie w dupkę - szepczesz.
- Ale - zaczynam niepewnie.
- Sama, szybciutko! - znowu ten szept, któremu nie potrafię się oprzeć.

Nie widzę Twojej twarzy, nic nie widzę. Boję się, nigdy nie robiłam tego w tej pozycji. Mam dość napięte mięśnie, wiem, że będzie bolało. Staram się rozluźnić, nie jest to łatwe. Delikatnie ustawiam się w osi i powolutku napieram moją drugą dziurką na sterczącego kutasa. Teraz wystarczy już tylko usiąść, łapiesz mnie za biodra i naciągasz zdecydowanym, mocnym ruchem. Bolało tylko przez moment, ale dla tego zdecydowanego ruchu, dla przytrzymujących mnie rąk, dla tej odrobiny przemocy, której się dopatrzyłam - warto było. Chyba odgadłeś moje intencje, bo Twoje zachowania są inne niż zazwyczaj. Używasz mnie dość ostro, nagle pada pytanie...
- I gdzie lepiej, w cipce czy w dupce?- Ja... Ja... Ja chciałabym dwa - wykrztusiłam to z siebie.
Całe szczęście, że światło nie jest zapalone. Z cała pewnością byłam czerwona ze wstydu.
- Nie mam dwóch - słyszę spokojną odpowiedź.
- Wiem - a w duchu dodałam, ale wiem gdzie szukać drugiego jakby co - od razu pomyślałam o P.-
Kupiłaś gumki?
- Tak...- Gdzie są?
- Na dole...
- W takim razie idź po nie, wyjebiemy dokładnie cipkę.
Wyjebiemy? Stworzyłam potwora! Co za język! Nie słyszałam tego nigdy z Twoich ust. Ależ mnie to kręci. Kocham Cię Mężu! Kiedy wróciłam do sypialni stałeś przy umywalce. Teraz albo nigdy - pomyślałam. Wyjęłam z szuflady obrożę, polizałam ją - szybko i dość luźno zapięłam na szyi. Kiedy podszedłeś do łóżka kazałeś mi założyć gumkę, chociaż zazwyczaj sam to robiłeś. Zauważyłeś moją obrożę i uśmiechnąłeś się.
- Kiedy ją kupiłaś? Gdzie?
- Później Ci wszystko opowiem, teraz jestem Twoją suką - nie było odwrotu, albo pójdzie dalej albo się wścieknie pomyślałam. Spuściłam wzrok i czekałam na wyrok. Był szybki...
- Na łóżko! Na kolana! Skoro jesteś suką zerżnę cię jak sukę!
Wszedłeś we mnie brutalnie i rżnąłeś mnie bez słowa trzymając za włosy. W pewnym momencie złapałeś za obrożę i dusząc mnie dalej robiłeś swoje. Muszę opowiedzieć Ci przy najbliższej okazji o kilku zasadach bezpieczeństwa, inaczej zrobisz mi krzywdę. Miotałeś się jak opętany... ciągnięta do tyłu obroża zaciskała moją tchawicę... Dam sobie radę... wytrzymam... potrafię... Tylko poczuj ten dreszcz... Znajdź to w sobie... Zapragnij więcej... Ja potrafię znieść dużo, a dla Ciebie... jeszcze więcej...
- A gdzie smycz? - zapytałeś groźnie.
- W szufladzie. Przynieść? - przestraszyłam się tego tonu.
- Nie, zostaw na sobotę...Byłam szczęśliwa jak nigdy. To Ty, mój Mąż, mój Pan i Władca. Odwróciłam wolno głowę w Twoją stronę...
- Czy jesteś w stanie mnie uderzyć? - zapytałam.
- Gdzie? - pytanie było konkretne do bólu.- W twarz... - i nim zdążyłam skończyć to słowo wymierzyłeś mi delikatny policzek.
- Mocniej... Jeszcze...Kolejne razy były już całkiem solidne. Szczytowałam jak nigdy dotąd. Skończyliśmy niemal równocześnie. Długo dochodziłam do siebie. Łóżko wyglądało jak pole walki - wszędzie ślady krwi. Kiedy stałam pod prysznicem podszedłeś i pocałowałeś mnie namiętnie mówiąc:
- To się nazywa długi pocałunek na dobranoc.
Spojrzałam na zegarek, minęła druga... To był długi dzień... I krótka noc... Żeby było takich jak najwięcej...

******
Jestem suką i jestem z tego dumna!

Brak komentarzy: