25 września 2006

Jabłko

Gdy przekrojony melon półmiskiem złocistym
przycisnął siwe złoże niespokojnych śliwek,
które refleksem nieba lśnią mimo sufitu
-wino, jak grono piersi posążku Cybeli,
nie mieszcząc się, przez koszyk przesypało wdzięki
w liściach błysnęły noże, jak ukryte żmije
-i stoczyło się na stół jabłko promieniste,
jabłko, pierworodnego może warto grzechu:
-nowego gniewu niebios i nowego świata.
MPJ





Niby nic – ot jabłko. Ale ile w nim podniecających kształtów, ile gładzi i delikatności. Skórka, chłodna w dotyku, pokryta woskowym nalotem, który trzeba jak woal odsunąć z oblicza. I wodząc językiem po krągłościach trafić na to miejsce, z którego zawadiacko sterczy szypułka. Jak gotowa do pieszczot łechtaczka. Albo to miejsce, gdzie resztki kwiatu pozostały aż do dziś. Miejsce zazwyczaj omijane, pomijane, zaniedbywane. Jest jak tajemniczy zakamarek annusa. Ale wszystko to mało. Kiedy wziąć jabłko w dłonie, silnie, zdecydowanie stanie się naczyniem rozkoszy. Zagłębiając kciuki w okolicę szypułkowej łechtaczki wedrzeć się do wnętrza, Rozrywając na dwie części jabłkowe jestestwo zlizywać sok, którym obficie rosi dłonie. Rozcierać w palcach smak i zapach starając się zapamiętać go. Miękkim, szorstkim językiem przeciągać powoli po tej świątyni rokoszy. Od kwiatowego annusa, przez pełną wilgoci vaginę aż łechtaczkę szypułki. Czyż nie jest miniaturą kochanki otwartej na pieszczotę? Lubieżnej, ponętnej, smakowitej i chętnej?



Zawsze lubiłam jabłka. W dzieciństwie za smak, dziś za erotykę, jaka jest zaklęta w rumieniących się bezwstydnie owocach. Soczyste, słodko-winne, pożądające mojego języka i warg bezwstydne jabłka. Wystawiające się na dotkliwe ukąszenia, byle tylko zakosztować dotyku moich palców i ust. Uwielbiam je, zwłaszcza kiedy podniecenie rośnie z każdym kęsem. Smacznego…




Zdjęcie, które dawno temu otrzymałam od kogoś jako inspirację do cyklu miniatur pod wspólnym tytułem "Erotyka organiczna".

Brak komentarzy: