1 września 2006

IN – OUT

Takiego ruchu w interesie to się nie spodziewałam. Pojawiają się maile od całkiem nieznanych osób z żądaniem podania nazwy i adresu kluby, wpisania na listę gości. A przecież kartka pod tytułem „zamknięte” wisi już od ładnych paru dni. No i argumenty są powalające – wiem, że trochę późno, ale może upchniecie jeszcze dwójkę gości. Faktycznie parę osób odwołało swoją obecność w ostatniej chwili, ale na tę okoliczność mamy już listę rezerwową.

Pojawił się (dosłownie przed paroma minutami) kolejny kłopot. Mianowicie właściciel lokalu wielkopańskim gestem zaprasza ludzi, zalecając powołanie się na znajomość z nim. No to będzie zdziwko bo niestosownie ubrane towarzystwo nawet jeśli powoła się na powinowactw z kaczym rodem to i tak nie wejdzie. Chyba najbardziej mnie wkurza działanie ludzi, którzy wkraczają w kompetencje organizatorów. Wypowiadając się z dużą swobodą (na forach, w mailach) o tym kto będzie a kogo nie i dlaczego, nadinterpretując wiadomości, które otrzymują. Nawet nie na zasadzie domniemania, ale pewniaków wypowiadają się w temacie atrakcji, muzyki, wystroju. Nawet przez moment pojawiła się koncepcja zorganizowania konkursu na najdłuższy jęzor, a nominowanymi mieli być wszyscy ci, którzy nie wytrzymali i wygadali znane im szczegóły imprezy dekonspirując w ten sposób naszą prawie trzymiesięczną pracę nad zachowaniem tajemnicy.

Cztery metry pod moimi stopami Pan Mąż właśnie układa kompozycję z ciała, sznurka i drewna na jutrzejsze otwarcie. Chyba zejdę popatrzeć bo jutro mogę się nie złapać.

Brak komentarzy: