Innowacje artystyczne:
Publikacje:
Jaqcueline Carey
Inicjatywa zatrzymana w pół słowa w związku z okolicznościami w drugi majowy weekend będzie miała drugie podejście. Trzymam kciuki za organizatorów a sama nadal mam w planie nawiedzić kilka z wydarzeń, ze szczególnym uwzględnieniem Wielogłosów.
Urlopik z powodu, że wulkan poszedł się przewietrzyć. Na szczęście udało się temat ogarnąć i można zacząć odliczanie od początku, niestety na liczniku jest jeszcze 30 dni. Tym razem do terminu to ja się musiałam dostosować i niestety koliduje znacząco z Korespondencyjnymi Mistrzostwami Polski w pływaniu. Wrrrr.
Praca robi mi zdecydowanie źle na samopoczucie. W zasadzie to nie sama praca ale dojazd do biura po przeprowadzce, przeciętny dzienny czas spędzany w samochodzie to dwie godziny czterdzieści minut (sic!).
I doczekała kobieca intymność dni ku swojej czci. Już pod koniec tygodnia, w piątek rozpoczynają się Dni Cipki. W programie wszystko co się skojarzyć mogło (nie koniecznie wprost) z ciepłym, sliskim zakamarkiem. Wernisaż rysunków i kolaży, rozmowy sprowokowane Wielką Księgą Cipek i pokazy filmowe. Odczyty, deklamacje, tworzenie szablonów na koszulki i znaczków, pokazy filmów (m.in. "Łechtaczka - piękna nieznajoma", "The Perfect Vagina", "Petals. A journey into self discovery"), warsztaty performensu, warsztaty plastyczne, pokaz mody inspirowany kobiecą seksualnością. A na koniec – jak wisienka na torcie – rozmowy o tym co nas boli i konkurs na najbarwniejszą opowieść.
Gdzie? Kiedy?
9-11 kwietnia 2010r
UFA
ul. Solidarności 82, Warszawa
Obiekt Znaleziony
pl. Małachowskiego 3 (podziemia Zachęty), Warszawa
Program jest ciągle żywy więc najlepiej zerknąć przed wyjściem z domu na jego najbardziej aktualny ROZKŁAD JAZDY
Kropla po kropli dopełnia się garniec z decyzyjnością. I chociaż parowanie jest znaczne i sporo tego co skapie to odlatuje w niepamięć, to jednak zawartość garnka rośnie. I tak się zastanawiam czy wypłynie powolutku nie mówiąc nic nikomu czy może wykipi jak nieupilnowane mleko. Mogę zwalać na wiosenne przesilenie, na zmęczenie zimą, przeprowadzkę, dłuższą drogę do pracy i kilkanaście innych rzeczy, ale prawda jest taka, że bateryjki mi padły. I to ostatecznie. Prawdę powiedziawszy to nie pamiętam żebym miała aż tak wysoki stan 'niechcemisia' i temu podobnych nastrojów.
Wrzuciłam sobie chyba garść piachy w trybiki i powolutku, ząbek po ząbku maszyneria się zaciera i staje. I nie pomogą gesty ludzkiego paniska w postaci wielkiej zielonej rośliny w równie wielkiej donicy, która pojawiła się nagle w moim gabineciku. Ba, nawet fakt posiadania pokoiku na wyłączność mnie nie rajcuje. Jak się traci serce do nie sposób tego nadrobić niczym innym. No dobra czas jakiś jeszcze można zamarkować przy pomocy poczucia obowiązku, ale tak kręcony biszkopt nawet jak urośnie to niebawem opadnie.
Nie mój biurowiec. Nie moje biurko. Nie moja firma. I zmiana ksiąg na inne tez już nie pomoże. Trzeba ruszyć z posad bryłę rzeczywistości i nadać jej zupełnie nowy kształt. Zacznę od zdystansowania się, przeskoku w ciepełko i słoneczko – naładowane bateryjki działają sprawniej J
Ciekawa jestem jakie skojarzenia mogą się pojawić podczas jutrzejszego dzielenia jajkiem ;)
Smacznego jajka zatem!