5 kwietnia 2010

Się przelewa

Kropla po kropli dopełnia się garniec z decyzyjnością. I chociaż parowanie jest znaczne i sporo tego co skapie to odlatuje w niepamięć, to jednak zawartość garnka rośnie. I tak się zastanawiam czy wypłynie powolutku nie mówiąc nic nikomu czy może wykipi jak nieupilnowane mleko. Mogę zwalać na wiosenne przesilenie, na zmęczenie zimą, przeprowadzkę, dłuższą drogę do pracy i kilkanaście innych rzeczy, ale prawda jest taka, że bateryjki mi padły. I to ostatecznie. Prawdę powiedziawszy to nie pamiętam żebym miała aż tak wysoki stan 'niechcemisia' i temu podobnych nastrojów.

Wrzuciłam sobie chyba garść piachy w trybiki i powolutku, ząbek po ząbku maszyneria się zaciera i staje. I nie pomogą gesty ludzkiego paniska w postaci wielkiej zielonej rośliny w równie wielkiej donicy, która pojawiła się nagle w moim gabineciku. Ba, nawet fakt posiadania pokoiku na wyłączność mnie nie rajcuje. Jak się traci serce do nie sposób tego nadrobić niczym innym. No dobra czas jakiś jeszcze można zamarkować przy pomocy poczucia obowiązku, ale tak kręcony biszkopt nawet jak urośnie to niebawem opadnie.

Nie mój biurowiec. Nie moje biurko. Nie moja firma. I zmiana ksiąg na inne tez już nie pomoże. Trzeba ruszyć z posad bryłę rzeczywistości i nadać jej zupełnie nowy kształt. Zacznę od zdystansowania się, przeskoku w ciepełko i słoneczko – naładowane bateryjki działają sprawniej J

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Oj jak dobrze Cię rozumiem. Może i da się naładować baterie, ale chcę rozładowywać je w innej rzeczywistości.
Burko nie moje i firma..tylko ludzi żal zostawiać. ot, co..

Astronomistka