27 czerwca 2015

Osiemdziesiąt dni niebieskich


Poprzednia część cyklu: Osiemdziesiąt dni żółtych

Autor:    Vina Jackson

Część druga utrzymuje i styl i tempo akcji. Nowym elementem gry jest fizyczne rozdzielenie bohaterów – on pozostaje w Londynie, ona w Nowym Jorku. Na krótki moment spotykają się kiedy Dominik rozpoczyna nowojorskie stypendium ale idylla zostaje przerwana przez tourne Summer. Mijają się. Pięknie rozwijająca się kariera solowa skrzypaczki kontrastuje z jej niedosytem fizycznych doznań. Zagłuszanie pragnień pracą, zastępowanie braku bliskości smsami i zgłębianiem zniewolenia lin.

Dopieszczane wspólne momenty, jak choćby zmysłowy epizod nowoorleański w którym Summer staje na scenie ekskluzywnego nocnego klubu, przysłaniając nagość jedynie biżuterią.
Trzy istotne punkty zwrotne powieści, pierwszy to domin smakujący uległości z rąk kobiety. Innej kobiety. Ciekawie odmalowana wewnętrzna sprzeczność mężczyzny – oczekiwanie i konfrontacja z odczuciami. Rozważania o istocie uległości i dominacji. 

Drugi akcent jest dziełem czarnego charakteru pierwszej części, Viktora, który dał już się poznać jako intrygant nie mający szacunku dla cudzych uczuć, rozgrywający ludźmi własne gry. Tym razem w intrygę wplątuje oboje bohaterów nieświadomych, że przyjdzie im się spotkać w okolicznościach, które muszą zaważyć na ich związku. Rytuał przejścia, w którym ona jest główną atrakcją a on niby widzem, zmuszonym przez okoliczności do jednoznacznego opowiedzenia się po którejś ze stron. Zbyt wiele przemilczeń, które nagle zostają ujawnione przygniata oboje.

Trzecim staje się orbitujący wokół głównej bohaterki dyrygent, który finalnie zostaje kochankiem ale jednocześnie ujawnia swoje preferencje opowiadając się po tępej stronie bata. Dysonans Summer, którą pociągają dominujący mężczyźni. Chwilowa akceptacja tej, jakże kruchej i tymczasowej, stabilizacji.

Duży plus za utrzymanie, przyjętej w pierwszej części, konwencji delikatności i zmysłowości. Ciekawie wykreowane postacie drugoplanowe – klimatyczne małżeństwo w latach, stanowiące w kluczowych scenach ostoję praworządności – strażnicy jakości i zasad. Odczarowanie Nowego Jorku z negatywnej aury, którą miasto to rozpoczęło swoją egzystencję na kartach powieści. Nadal uważam, że to najlepszy tekst dla waniliowego czytelnika – pozbawiony anatomicznych opisów ale nie unikających scen intymnych. Zabieram do wanny kolejną książkę :)

Kolejna część cyklu: Osiemdziesiąt dni czerwonych

Brak komentarzy: