25 czerwca 2015

Nurkowanie jest... klimatyczne



Będąc młodą nurką skonstatowałam, że ta dziedzina jest wprost stworzona do tego żeby ją zgłębiać w bdsm'owej konwencji. Fakt, wówczas niewiele wiedziałam o nurkowaniu. Ale im bardziej nurkuję tym więcej odkrywam części wspólnych, tym bardziej widzę potencjał żeby uzyskiwać coraz bardziej zadawalający poziom umiejętności w obu sferach życia. Konstrukcja kontrowersyjna zarówno patrząc z jednej jak i drugiej strony, ale możliwości w zasadzie nieograniczone. Oczywiście można najprościej czyli od tego, co jako pierwsze rzuciło mi się w oczy. Ale wraz z nabieraniem doświadczenia, zmianami sprzętowymi i konfiguracyjnymi pojawiały się kolejne zapalające się lampki.
Taka uprząż na przykład – ot parę metrów taśmy, zimna stalowa płyta (no dobra może być aluminiowa jak ktoś woli). Pełna dostępność do strategicznych miejsc za to możliwość wykorzystania wszystkich pasków (ze szczególnym uwzględnieniem pasa krocznego) i D-ringów bezcenna. Wystarczy odrobina inwencji. A do tego całkowita mobilność bo uprząż jako taka nie ogranicza ruchów w żadnym zakresie. A dobrze wyregulowana gwarantuje, że D-ringi piersiowe znajdują się w idealnym położeniu.

Prawidłowa pozycja – kolejne pole do popisu. I to nawet nie trzeba śrubować parametrów – bardziej ortodoksyjne organizacje nurkowe mają w standardach zapisane akceptowalne poziomy odchyleń pozycji – 10, 20 stopni albo skok pływalności +/- pól metra. I precyzja wykonania procedur wszelakich.

Wraz ze wzrostem poziomu trudności nurkowań postępuje zmian w wyposażeniu. Taki na przykład suchy skafander przy długich nurkowaniach wymusza konieczność rozwiązania prozaicznej kwestii sikania. A możliwości jakie daje użycie akcesoriów wymyślonych dla nurkujących pań w celach, których producent She-p nie przewidział jest naprawdę sporo, wystarczy popuścić wodze fantazji. Nie mówiąc już o przygotowaniu do użycia urządzenia oraz samej jego aplikacji no i oczywiście użytkowania. Bajka stworzona do przełamywania tabu i zahamowań.

Doświadczenia z podlodowych nurkowań z użyciem ogrzewania pod wodą nie napełniły mnie przesadnym optymizmem. Ale możliwość używania innych urządzeń zasilanych elektrycznie, zwłaszcza przy pojemnym akumulatorze ech. Kto powiedział, że zamiast podgrzewania dłoni nie można podłączyć coś… bo ja wiem, masującego na ten przykład.
Wystarczy, żeby to coś współpracowało z zasilaczem 12V. Zapewne zabawki bezprzewodowe nie zadziałają w takich warunkach (myślę o pilotach sterujących) ale działanie w trybie ciągłym też jest miłe.

Oczywiście także wszelkie nieelektryczne mniejsze i większe drobiazgi umilające nurkowanie jak najbardziej spełniają swoją rolę, a odpowiednio dociśnięte pasem krocznym gwarantują pełnię doznań. Mechanika i fizyka mają swoje prawa także pod wodą. I tylko bardziej trzeba się skupiać na czynnościach ;).

I tyle dobra się marnuje, bo klimatycznych nurków jak na lekarstwo. Ale przecież wyznaczanie trendów zawsze było moim powołaniem. Spisana historia edukacji nurkowej jest wyjątkowo smaczna, ale póki co jeszcze nie ujrzała światła dziennego. Głównie ze względu na fakt, że nomenklatura nurkowa nie należy do wiedzy powszechnie znanej. Więc poziom abstrakcji znaczący i smaczki dostępne jedynie dla wtajemniczonych. Odrzeć z detali jej nie chcę, więc zostaje... no nie wiem edukacja? hipertekst? Zastanowię się jeszcze.

Brak komentarzy: