Lubię, kiedy coś mnie zachwyci, złożyć wyrazy uznania
autorowi. Zazwyczaj dotyczy to słów zgrabnie zestawionych lub kompozycji
obrazu. I zazwyczaj na tym się kończy. Czasami jednak zdarza się, że adresat
moich słów wykazuje ochotę na podtrzymanie dialogu. Lubię to.
Kilku fotografów, których prace chciałam zaprezentować w
ramach takiego właśnie dialogu udostępniło niepublikowane wcześniej, całkiem
ciepłe jeszcze zdjęcia. Od jednego, choć od pierwszego kontaktu upłynęło już
kilka lat, nadal dostaję wiadomości z nowymi pracami.
Zdarza się, że w wyniku takich kontaktów powstają słowa,
opowieści a nawet światy. Nie jest to rutyna, zawsze miło jest mi móc zadać
pytanie autorowi lub opowiedzieć o emocjach jakie wywołują we mnie jego słowa.
Ale dziś wydarzyło się coś zupełnie nowego. Tym razem
chciałam podziękować komuś, kto swoim głosem powołał słowa do życia. Cudze
słowa, ale na swój unikalny sposób. Prawdę mówiąc treść była wtórna, słuchając
widziałam tylko dźwięki i wyimaginowany obraz osoby. Wyobrażałam sobie jak
układa usta wymawiając, na przykład słowo ‘kremowobiałe’. Czy trzyma dłonie na
biurku a może pieszczotliwie tuli filiżankę earlgrey’a. Koniecznie z cytryną.
Zawsze zastanawiają mnie ludzie, którzy piją tę herbatę bez kwaśnego złota - profanacja.
Cytryna wydobywa nutę bergamotki i bławatków, i rozlewa małymi łyczkami do
wszystkich kubków smakowych.
Głos – jeden z najbardziej seksownych atrybutów męskości (w
jednym szeregu z dotykiem dłoni i gładko ogolonym policzkiem). Afrodyzjak.
Właściwy tembr potrafi rozedrgać klatkę piersiową. Ten taki właśnie jest.
Spokojny, niski, buszujący w głowie i trzewiach. Mógłby czytać nawet fizykę
kwantową a i tak słuchałabym, zachłannie spijając każde słowo ale podarował mi
Magnolię.
Dziękuję. Bardzo dziękuję za Głos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz