21 kwietnia 2005

Ach, to nie było warte

Ach, to nie było warte
by sny tym karmić uparte
by stawiać duszę na kartę
ach to nie było warte.
Ach, to nie było warte
by nosić łzy nie otarte
i by mieć serce wydarte
to wcale nie było warte...
MPJ

I znowu słowa tej, która pisała tak pięknie - Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej. I znowu słowa tak bardzo prawdziwe i tak bardzo potrzebne, potrzebne mnie. Rzeczywiście, nie było warte, żeby rozpamiętywać tak mocno, żeby płakać tak szczerze i długo w noc. Powoli wszystko cichnie, wygasa. I czegóż Ci nie wybaczę? Tych słów? Tego ostrza, na które nastąpiłam bosą stopą? Przecież taka jest twoja natura. Mówisz - co zechcesz. Ostatnia moja łza spłynęła, trzymam ją teraz na dłoni i czekam, aż wyparuje. I tylko nie wiem jak teraz być. Czy ktoś zada sobie trud, żeby mnie na powrót oswoić? Powoli wyciągać dłoń w moją stronę podając mi siebie na tej dłoni. Czy ja jeszcze pozwolę się oswoić? Czy została gdzieś we mnie jeszcze ta, którą można dotykać? Może… Ale chyba na razie siedzi gdzieś w kąciku, a może spaceruje po bezkresach pamięci wspominając coś, co już przeżyła. Może…W kłębowisku dusznych myśli ciężko znaleźć tę właściwą. Umysł płata figle, które mnie nie śmieszą. Czyżbym zaczęła obawiać się dotyku? Czy to ma być mój bastion? Nie pozwolić się dotknąć? Wczoraj na widok kochanej dłoni Pana wyciągniętej w stronę mojej twarzy, skuliłam się w sobie i odsunęłam głowę. Oswojona dotykiem jestem bezbronna. Choć z drugiej strony jestem teraz jak dzikie zwierzę wypuszczone z niewoli. Waham się. I chciałabym. I boję się. Może powiem pass i poczekam na następne rozdanie? Nie, to nie w moim stylu…

Brak komentarzy: