7 kwietnia 2005

Dotyk - mój fetysz

Druga połowa mojej duszy przemówiła do mnie. Moje dopełnienie w świecie, który jest jedynie w naszych umysłach. Czytałam słowa i łzy spływały mi po twarzy. Wzruszenie, tak nieziemskie jak to tylko możliwe. Wystarczy słowo, dwa… wystarczy, że jest gdzieś tam. Nie ważne jak długo nie obdarzamy się słowami, jak długo rozłączeni pozostajemy. Jedno słowo wystarczy, żeby znaleźć się tam, gdzie stanowimy jedność.

Są stany, których nie sposób opisać i takich właśnie doświadczam, kiedy dłoń myśli Demona dotyka mojej skóry. Kiedy materializacja myśli wywołuje fizyczne reakcje ciała. Kiedy łza, która spływa w myśli staje się rzeczywista. Łzami uwalniam swoją duszę, łzami ją obmywam i łzami wyzwalam. Taka skoncentrowana, skroplona duchowość, którą można trzymać na otwartej dłoni. Taka, którą można w dłoni zamknąć. Taka, którą można skosztować poznając jej smak. Smak duszy. Lecz jak położyć na dłoni zapach? Jak wcisnąć tę kwintesencję jestestwa w jakąkolwiek formę. Jedynie dotyk zostawi ślad na dłoni, ślad zapachu, ślad ciała, ślad życia.

I o to cały bój się toczy - o dotyk. Pozwolić sobie na to zetknięcie skóry. Na czucie opuszkami palców gładkości czy szorstkości. Na ciepło emanujące z wyciągniętej dłoni nim jeszcze dojdzie do zetknięcia. To ciepło już znam. Ciepło niesione dłonią myśli. Dotyk - czym potrafi być? Ciepłem, delikatnością, brutalnością, miłością, oddaniem, posiadaniem, zabawą, rozkoszą, bólem, zawiścią, tuleniem, odtrąceniem, bezpieczeństwem, czułością, spokojem. Tym wszystkim jest dotyk. Mój fetysz. Bez dotyku nie byłoby świata takiego, jaki znamy. Ani tego, który żyje w naszych myślach.Dotykiem są narodziny, Dotykiem jest pierwszy krzyk. Dotykiem jest rozłąka, choćby ta pierwsza – przecięcie pępowiny. Wszystko później także jest dotykiem. Poznawanie świata. Pełzanie i nauka upadania. Dotyk języka, którym poznajemy smaki. Dotyk miłości. Dotyk bliskości. Dotyk choroby. Świat istnieje dzięki dotykowi. Świat jest dotykiem. Jednym, wielkim dotykiem.I znowu na myśl przychodzi mi Maciej Zembaty i jego ‘Wspomnienia’

Chodź, odtańczymy
W najciemniejszy kąt
Tam może nie odepchnę
Twoich rąk
Wyraźnie słyszę w twoim głosie
Wielki głód
Wszystkiego dotknąć, czego zechcesz
Będziesz mógł
Lecz nie pokażę ci
Nigdy nie pokażę ci
Nagiego ciała!

I dla takiego dotyku, dotyku pogrążonego w mroku, dla dotyku, któremu nie przeszkodzą inne zmysły warto czekać. Niezwykle trudno jest dotknąć siebie nie widząc, nie znając i będąc daleko. I zrządzenie losu i pomoc anioła może temu podołać. Szukamy anioła, który zetknie dłonie dwojga ślepców, aby mogli żyć dotykiem nie znając swojego oblicza. Mistrzyni Ceremonii, która zrozumie mistyczność tej chwili, której jako jedynej z obecnych przysługiwać będzie prawo korzystania z innych zmysłów. A wszystko to dla jednego dotyku.

Mówi się, że
Na początku był chaos...
lub
Słowo, które było na początku...
ale
Na początku był D O T Y K...

Brak komentarzy: