12 czerwca 2007

Do Nieznajomej

Nie wiem, kto jesteś — ledwo kilka razy
widziałem ciebie — za każdym widzeniem
pierś ma się dziwnym podnosi wzruszeniem,
serce szalonym poczyna bić tętnem,
a usta moje palą te wyrazy,
które bym tylko w omdleniu namiętnem,
patrząc ci w oczy, wymówił westchnieniem.
Rozkosz i boleść czuję, gdy cię widzę,
i zdaje mi się, że cię kochać muszę,
i zdaje mi się, że cię nienawidzę
— przekląłbym ciebie i oddal ci duszę.
Na myśl rozkoszy, jaką twój dać może
uścisk dziewiczy, oszaleć się boję
— szukając ciebie, spotkania się trwożę
— trucizną są mi cudne oczy twoje,
oczy błękitne i senne jak morze.
Na samą myśl tę, gdy cię półomdlałą
widzę w snach moich z lawy i płomienia,
gdy dłutem z ognia rzeźbię twoje ciało,
każdy kształt ciała, co gdy opierścieni,
zmysły w huragan i krew w burzę
zmieni: na samą myśl tę bliskim jest omdlenia.
Tonąc w srebrzystym ócz twoich błękicie,
pod stopy twoje rzuciłbym me życie,
a razem żądzę uczuwam szaloną
zabić cię jednym oczu moich błyskiem,
bo wolałbym cię śmierci poślubioną
widzieć niż z innym splecioną uściskiem.
Kazimierz Przerwa Tetmajer

Słowa żarem podszyte, jednoznaczne i naznaczone zachłannością. Jak kolwiek by nie mysleć o sobie i ukochanej osobie zawsze zdarzy się ktoś, kto kochać będzie za mocno. Tak bardzo, że nie pozwoli żyć tej drugiej osobie. Tu chociaż w wierszu nie ma mydlenia oczu, ale jasna deklaracja. Nie, to nie deklaracja to ultimatum niemal. Alternatywą nie jest inne życie, ale jego brak. Ortodoksyjny kochanek, na miarę Romea czy Otella - tragiczny w swojej pozie, groźny w swych zamysłach. Z umiłosnych uniesień już buduje złotą klatkę dla tej, której jeszcze nie znalazł. Jakże to niskie - znaleść, naznaczyć, uwięzić. Nawet poeta się nie ustrzegł tego stereotypu. Nawet poeta, cóż więc dziwić się ludziom...

Brak komentarzy: