4 czerwca 2007

Pokój z widokiem

Pożyczam sobie znany tytuł, ale żadne inne określenie nie pasuje do tego, czym przywitała mnie Suwalszczyzna. Piętro marynistycznie urządzonego domu nad samym brzegiem jeziora. W zasadzie to cały dom składa się z widoku. Jest maleńki ale zarówno parterowa przestrzeń dzienna jak i nocne poddasze oddzielone są od jeziora niemal całkowicie przeszklonymi ścianami. Życie na dole toczy się w zasadzie na drewnianych tarasach i pomostach zaczynających się tuz za drzwiami a kończących się pochylnią dla kajaków przy tafli wody. Łóżko na poddaszu stoi na środku pomieszczenia, wzdłuż przeszklenia i jest tak genialnie skomponowane, że majaczące na drugim brzegu jeziora drzewa znajdują się idealnie na linii wzroku leżącej osoby. Dokładnie tak. Przed szklanymi drzwiami pozbawionymi jakichkolwiek poprzeczek umiejscowiony jest maleńki balkonik. Jego powierzchnia ograniczona jest jedynie dwoma poziomymi, symbolicznymi metalowymi linkami. Nic, powtarzam nic nie zakłóca widoku na jezioro.

Przebudzenie jest po prostu niesamowite, kiedy leżąc na boku uniosłam powieki i dokładnie na linii wzroku dojrzałam cienką linię horyzontu. Stalowo-siną wodę i o kilka tonów jaśniejsze niebo oddzielone rzęsami drzew na brzegu. Wiatr buszujący w okolicznych drzewach sprawiał, że machały do mnie na powitanie zielonymi dłońmi.

Nadal nie przepadam za klimatem tego domu, ale widok zapiera dech w piersiach. Zresztą nie tylko mnie – jeden z gości gospodarza był tak urzeczony, że… odkupił od niego tę nieruchomość. Tak, tak to miejsce potrafi rzucić urok, trwały urok.

Brak komentarzy: