26 czerwca 2007

Mrauuu

Kto by przypuszczał, że to jeszcze działa, czyli rozmowa o… Traf chciał, że spotkałam osobę, która podobnie do mnie, fascynuje się publikiem. Trzeba oczywiście oddzielić erotomanów-gawędziarzy od tych, którzy znają i cenią to źródło adrenaliny i przyjemności. Rzecz jasna nie o to chodzi, żeby się pieprzyc na ławce w parku bo to i zbyt trywialne, i zbyt proste, i zbyt pospolite. Zastanawiam się, co pociąga mnie bardziej czy zrobienie akcji wśród ludzi w taki sposób, żeby wszyscy byli obecni i nieświadomi, czy raczej taka aranżacja, żeby dać małe przedstawienie wybranej osobie. Jedno i drugie ma swoje mocne strony. No jest jeszcze wariant trzeci, gdzie świadomie wciąga się do zabawy osobę trzecią, ale w takim przypadku konieczne sa wcześniejsze prace strawdzająco-przygotowawcze. Najbardziej chyba lubię, kiedy osoba trzecia staje się uczestnikiem warstwy słownej a potem następuje niespodziewany zwrot akcji. Takie małe uzależnienie od adrenaliny. Aktualny brak samochodu z kratką oraz partnerki nie pozwala na reaktywację akcji sukowóz, a szkoda, bo to naprawdę nakręcający motyw jest i do tego wykorzystujący niemal wszystkie aspekty D/s – koncentrat jednym słowem.

==============
Bornagainst 2007-06-26 10:01:26 195.33.129.150
Czasami można obie rzeczy połaczyć. Taka pieprzna sztuka kokietowania nieczytelna dla reszty uczestników przestrzeni publicznej.

Brak komentarzy: