W miękkich fałdach twej
sukni zgubiony ustami
Piję złotej godziny
czar... Niech nas omami...
Krótko trwa rozkosz...
Szczęście, co żyło dzień, kona...
Od warg mych pokraśniały
ci nagle ramiona...
Włosy cię jeszcze
kryją... Jutro przemoc losów
Rozdzieli nas na
zawsze... Wyjdź z lasu twych włosów...
Wśród dwojga kwiatów,
piersi twych, śnieżnych swą bielą,
Pocałunki mym ustom
ciepłe gniazdo ścielą...
Leopold Staff
Kobiety. Wszystkie te kobiety, które są gdzieś dookoła,
wszystkie wcześniej czy później wchodzą w związki z mężczyznami. I zawsze
wtedy, z dokładnością do jednego ziarenka piasku w klepsydrze znikająco
zapominają. Wsiąkają w nową historię, zapamiętale i bez reszty. Świat przestaje
istnieć. I ja.
Przywykłam, że klepsydra na głowie postawiona, kiedy skończy
się w niej pasek musi na powrót stanąć na nogach. A wówczas świat zsypuje się
na głowę bez uprzedzenia. I nie ma otoczenia, które było, bowiem zostało
zepchnięte na antypody pamięci.
Jestem moje kochane. Jestem. Nie zwykłam porzucać obiektów
westchnień. Są na świecie rzeczy niezmienne. Czy tak trudno zaakceptować fakt
że to nie kwestia wyboru ona czy on, to nawet nie dobra substytucyjne ale zjawiska
komplementarne.
1 komentarz:
Czasem coś się kończy, a coś zaczyna. Dla mnie coś się skończyło, ale otworzył się przede mną niedawno całkiem nowy świat. Gdybyś chciała czasem do mnie zajrzeć, to zostawiam adres.
Twój Demon w kobiecej wersji.
Prześlij komentarz