9 czerwca 2015

Zanosi się na wiatr



„(…) Ale wiem z oczu twych
Uśmiech twój mówi mi
Że tej nocy jeszcze raz
Jeszcze raz będzie nam
Fajnie przez jakiś czas (…)”
Maciej Zembaty, Dziś w nocy będzie fajnie.
 
Miejsce dalekie, zmęczenie potężne, niewiadoma ogromna.  Wieczór zapowiadał się wietrzny, kojące podmuchy były gwarantem dobrego snu. Gdzieś musiał się jednak prześlizgnąć oddech halnego,  zmieniając stan materii i ducha.
Przestrzeń niewiele większą od oddechu wypełniał zapach, który nie ma nic wspólnego ze świeżością – duszny i wilgotny ale oprócz niego w powietrzu wisiało coś jeszcze. Jakieś niezdefiniowane napięcie. Nie miałam ani czasu, ani ochoty na wiwisekcję, więc najzwyczajniej zignorowałam to odczucie. Dzień był przecież męczący a samą przestrzeń, tę która łączy i dzieli trudno nazwać romantyczną czy choćby urokliwą. Kiedy nurkuję przestrzeń jest tylko przestrzenią, miejscem odpoczynku i snu, zanuciłam w myślach „Z wielu pieców się jadło chleb, Bo od lat przyglądam się światu”. Miejsca do spania, niemal jak na obozach – zaklepane, przepychanki, już nie fizyczne ale drobne słowne utarczki. Dziecinne, przekorne, zabawne. Kładłam się z uśmiechem i nadzieją na objęcia Morfeusza, mózg już zaczynał przetwarzać po swojemu wydarzenia dnia.
Czułam miejsce, w którym rib odcisnął na żebrach zawór dodawczy w czasie tej upokarzającej procedury powrotnej. Niewdzięczne, niezręczne, żenujące. Duszność i gorąco. A ja oczywiście nie przewidziałam, że może się przydarzyć system grzewczy więc gotuję się w koszulce z długim rękawem. W normalnych warunkach pewnie zdjęłabym ją jak człowiek, zawijając się w prześcieradło. Ale to nie są normalne warunki. Przewracam się z boku na bok, i jak zawsze żałuję, że nie potrafię zasypiać na wznak. Przez półzamknięte powieki nie widzę ale czuję ramię, które ląduje delikatnie w poprzek brzucha i odruchowo nakrywam je własnym. Pas bezpieczeństwa – przemyka przez głowę a ja znowu uśmiecham się własnych myśli. Niespodziewany dotyk nagiej skóry, nie obleczonej materią elektryzuje – zawsze mnie elektryzuje, otwieram oczy ale to tylko palce zostały przesunięte lekko i akurat trafiły na mankiet rękawa. Nic się nie dzieje. Przypadek. Mózg płata mi figle, czuję rzeczy, których nie ma. Ale pod zamkniętymi na powrót powiekami pulsuje zdanie autorstwa Karola Szpalskiego "Najkrótszy erotyk - dotyk".
Palec, który zbłądził pod mankiet koszulki na jedna krótką chwilę mógł być wytworem mojej wyobraźni ale dłoń głaszcząca tył głowy nie była nim z całą stanowczością. Była rzeczywista. Ciepła. Realna. Zamykała powieki swoim dotykiem, jakby chciała powiedzieć ciiii, nic się nie dzieje. Mogła być  jak kołysanka ale nie była. Odchyliłam głowę, niby mimochodem, nieznacznie, może nawet niezauważenie. Odchyliłam tak, żeby palce sięgnęły linii włosów na karku. Wiedziałam, że dotyk w tym miejscu oznacza brak snu, czułam, że właśnie bezczelnie wykorzystuję te palce dla własnej przyjemności. Bezgłośnie kradnąc dotyk. Dla tego dotyku mogłabym trwać całą noc w jednej pozycji, rozlewając ciepło wzdłuż kręgosłupa, aż po końce palców. I tylko oddech musiałam trzymać na wodzy, zęby zaciśnięte. Najtrudniej było zdecydować jak długo mogę bezkarnie i bez konsekwencji trwać w tej błogości. „Nie chcesz o tym teraz myśleć. Pomyślisz o tym jutro, co?” Vivien Leigh szyderczo wysyczała w mojej głowie. Tak, odpowiedziałam jej, tak – pomyślę o tym jutro!
Ale przestrzeń zacisnęła się wokół wyciskając słowa. Pytanie o film. Galopada myśli. Co odpowiedzieć? Najchętniej Pacific Rim dla tych kilku scen z dotykiem, nie koniecznie delikatnym. Nie, nie lubi tego filmu. Mr & Ms Smith – najbardziej podniecająca i destrukcyjna scena gry wstępnej. Nie. Nie każdego nakręca broń i przemoc. 9 i Pół tygodnia? Nie, zbyt oczywiste. Repo Men? Nie, za dużo krwistej perwersji. Królestwo Niebieskie – dla wyjątkowo zmysłowej ścieżki dźwiękowej. Nie! Nie! Nie! To proste pytanie, pytanie o film. Dlaczego mózg mnie opuścił, dlaczego pozwolił panoszyć się tej lubieżnej hedonistce – mojej podświadomości? Waruj bestio! Kalejdoskop obrazów w głowie, a każdy – w najlepszym wypadku - dwuznaczny. Niech to będzie coś nieadekwatnego do sytuacji, coś absurdalnie abstrakcyjnego. Wiem! Autostopem przez galaktykę.
- Autostopem przez galaktykę – odpowiedziałam udając senność.
Ten tytuł jest jak pusta kostka w dominie – można do niej dołożyć dowolną inną. I każda będzie pasować. W najgorszym wypadku mam seans filmowy z dotykiem we włosach i niewypowiedziane przyzwolenie na nieme spełnienie.  A jeśli to tylko psikus podświadomości, to – chwała bogu - niczym nie ryzykuję. Kostka domina w postaci laptopa spoczęła między nami, palce we włosach żyły, przymykałam powieki, żeby nie sypać iskier. Sprawiać musiałam wrażenie śpiącej ponieważ pytające słowa kilkukrotnie przywoływały mnie do rzeczywistości. W końcu poddałam się, potwierdziłam. Świetlistość ekranu odeszła, a między nami zawisło niewypowiedziane. Zostały tylko palce we włosach. Teraz już można było zapaść się całkowicie. A jednak coś trzymało moją świadomość na czatach. Jestem pewna, że Przestrzeń kipiała elektrycznością i czymś jeszcze – żądzą? A może to była tylko duchota?
Druga twarz oddalona ale na tyle bliska, że czułam ciepło skóry. Oddech coraz krótszy, wyobraźnia podsuwająca obrazy. Oddech coraz krótszy, przecież równie dobrze mogłabym wykrzyczeć ‘weź mnie’, zresztą ten niemy krzyk wydobywał się z każdym tchnieniem. Czuję, że ten wątły bastion ciemności między nami wkrótce padnie. Oboje to wiemy, ale ciągle bronię tej Częstochowy, tak, jakby bierność mogła czemukolwiek zapobiec. Odwieczne pytanie, wyczytane u Staffa czy większą mi rozkoszą podróż czy przybycie, na które nigdy nie potrafiłam udzielić odpowiedzi. Powtarzam niczym mantrę wersety „W przededniu”. Powtarzam jak modlitwę i tylko nie wiem czy modlę się o siłę żeby zachować to status quo czy o to, żeby móc ulec.


(…) Lecz nim twe usta, ogniem pożądań bezradne,
Zwyciężone pragnieniem rozkoszy potężnym,
W nieprzytomnym szukaniu mdlejące, bezwładne,
Tkną ust mych całowaniem pierwszym, niedołężnym (…)
Nie słyszę niczego poza własnym oddechem i dudniącym w skroniach echem uderzeń serca. I… stało się nieuniknione, rozkoszny skurcz rozsyła po ciele tryumfalne fanfary a ja próbuję je zatrzymać wewnątrz. Zaciskam powieki i czuję jak podwijają się palce stóp, chcę pozostać bezgłośna, w bezruchu, przeczekać w nadziei, że przebrzmi niezauważony.
Oddech na powiekach obwieścił, że jednak przybycie a nie podróż wybrał on, że to nie moja wyobraźnia.  Wargi delikatnie rozchylone, zapraszające, podarowały namiętny dotyk języka. Zatracam się w nowym dotyku. Chwilo trwaj chciałabym wykrzyczeć. Oddając pocałunek szczytuję ponownie, teraz już pozwalam fali rozbryzgiwać się z łoskotem, nie muszę i nie chcę zachować ciszy.
Orgazm. Przedziwny, odmienny stan świadomości – przychodzi kiedy chce i odchodzi bez ostrzeżenia, wołając na odchodnym świadomość. Nerwowo rozdzielam nasze usta palcami. Czy dla orgazmu gotowa jestem poświęcić partnurstwo i przyjaźń? Jestem hedonistką, potrafię to oddzielić, ale czy on będzie potrafił?  Jeszcze wszystko można naprawić, wszystko można cofnąć, położyć na karb… sama nie wiem czego. Próbuję racjonalizować sytuację, nieudolnie, ale próbuję.
- Znowu nie będę miała z kim nurać – mówię a jego wargi zaciskają się na moich palcach. Język oplata je i sssie. Próbuję mówić, on coś odpowiada, ale wiem, że to chwila mówi, nie my. Rozsądek szepcze nie, ale skóra krzyczy tak. Chwilę jeszcze walczę ze sobą, ale kiedy tripla dobiegła do mety eksplodując w podbrzuszu wiem, że to przegrana walka. Naga skóra. Jest tylko jedno, co przewyższa to doznanie. Może, kiedyś. Teraz jest tu i teraz. Teraz jest dotyk, jeden z najdelikatniejszych jakie znam. Niemal kobiecy. Pozostanę w tej aureoli dotyku na wieczność, teraz nie trzeba mi niczego więcej.
Hipnotycznie podążam za dłońmi, już nie ma linii obrony, bez sprzeciwu pozwalam dotykowi przenieść moją dłoń na jego przyrodzenie. To wciąż delikatny dotyk ale pewny, nie znoszący sprzeciwu, jednoznacznie określający męskość jego ciała. Moja samolubna rozkosz zaciekawiona zatrzymała się w pół kroku. Oto trzymałam w dłoni Jednorożca. To zupełnie zmienia sytuację, zmienia moja rolę w tej etiudzie. Rozkosz przysiadła zaskoczona i bezradna. Wszak Jednorożcom się służy, Jednorożce się wielbi, Jednorożce się zaspakaja za wszelką cenę. Także za cenę własnej rozkoszy. Tylko czy będę potrafiła, przecież zupełnie nie znam Tego Ciała, nie spróbowałam go poznać. Wysoka stawka, wyzwanie.
To trudne, kiedy nie wiem nic, poruszam się po omacku, z trudnością łącząc fakty i myśli. Ale Jednorożce są tego warte. Wspierając się na łokciu dotykam ustami, starając się wyłowić zapach zanim poznam smak. Nie ma. Nie ma zapachu, co gorsza nie ma smaku, które mogę zatrzymać w umyśle. Poprzeczka idzie w górę. Bez kotwicy zmysłowej nie będę w stanie stać się rozkoszą dla niego, nie zatracę się, nie uwolnię uległości. Muszę, muszę mieć coś. Szukam ustami, językiem, dłońmi. Zaciskam mocno powieki, mózg rejestruje kształt, którego nie widzi, nie czuje i nie smakuje. To zupełnie nowe doznanie dla mnie. Wyobrażenie kształtu. Trzymam się tego wyobrażenia, odciskam jego kształt we wnętrzu ust.
Żądza została spuszczona ze smyczy – zachłanna, drapieżna, muszę ją powściągać. Zapraszam Jednorożca głęboko w usta, czuję jak opiera się o granice podniebienia, a językiem nie docieram wciąż do nasady. Tak. To Jednorożec. Zawieszona na granicy kolejnego Rubikonu czekam na znak. Czekam, ale nie nadchodzi. Nie ma dłoni we włosach, dłoni bezceremonialnie trzymających głowę. Nie ma zdecydowanego pchnięcia bioder. Czyżbym się myliła? Nie, to niemożliwe. Przecież… tak! Ledwo wyczuwalnie ale jednak napina uda. Ciemność. Nie widzę twarzy. Nie czuję dłoni. Nie słyszę słów. Czy to możliwe, że jest aż tak subtelnie delikatny? Czy może jednak posunęłam się za daleko?  Czy to możliwe, że nie jest Jednorożcem? Jeśli nawet nie, to stanie się nim. Pulsująca w głowie krew zmusza do zaciśnięcia zębów. Strącam w przepaść tę myśl. Pytania, pytania, pytania i żadnych odpowiedzi. Odpowiedz - krzyczę bezgłośnie! Ciche westchnienie, niemal niezauważalne kiedy przesuwam językiem i zębami od nasady w górę. Łakomie, lubieżnie oblizuję to cudowne jestestwo. Gdzie jesteś ty, która umiesz poradzić sobie z tą sytuacją bez przymusu, bez siły, nacisku, bez dłoni? O uległości! Pomóż mi ulec, bo nie doczekam się wskazówki, której potrzebuję. Teraz wszystko zależy ode mnie.
I podejmuję tę decyzję w ułamku sekundy, już nie czekam. Nie zatrzymuję się tam gdzie kończy się przestrzeń we mnie. Ten moment kiedy zaczynam walczyć z odruchem, chęć wycofania i jeszcze większa chęć doświadczenia tego co za chwilę. I znów pytanie czy większą rozkoszą podróż czy przybycie. To miejsce gdzie gardło staje się już przełykiem, miejsce, które oddziela chłopców od mężczyzn. Coś, czego można doświadczyć wyłącznie z Jednorożcem. Coraz szybciej, coraz zachłanniej. Bo nie wiem jak zareaguje, nie wiem czy nie zatrzyma się wpół drogi widząc moje załzawione oczy. Jak dobrze, że jest ciemno. Ciemność moim sprzymierzeńcem jest. Zapraszam Jednorożna, rozluźniam się na tyle na ile pozwala rola mistrza ceremonii z żądzą ujadającą wokół kostek. Pieści mnie swoim dotykiem, daleko, delikatnie, wilgotno. Gdzie te cholerne dłonie?!? Moja samolubna rozkosz na szczęście ignoruje ich brak. Zaciska się wokół Jednorożca, zatrzymując go, o chwilę za długo, orgazm eksploduje w głowie i macicy nie czekając na jego spełnienie. Mieć Jednorożca na języku i nie doznać jego spazmu to barbarzyństwo. A jeżeli to nigdy więcej nie ma się powtórzyć, jeśli halny wiał tylko dziś?
Każdy zna swoje ciało najlepiej, proszę o jego smak, będę błagać jeśli zechce. Dłonie. Znów się pojawiają, oddzielając mnie od Jednorożca ale czuję zbliżający się finał. Za sprawą jego dłoni. Silne, regularne, przeciągłe skurcze wyczuwalne na języku. Krzyczałabym gdybym mogła ale chciałam zachłannie zabrać wszystko to, co miał mi ofiarować. Do ostatka. Wszystko. Apogeeeum… a po nim  cisza, w której słychać jedynie spazmatyczny oddech – muzyka dla moich uszu. Przy braku słów oddech musi wystarczyć.
Leżałam na wznak kontemplując doznanie kiedy rozchylił moje wargi swoimi. Bez ckliwych słów, bez przysiąg, bez obietnic. Po tym poznaje się prawdziwego Jednorożca. Po tym jednym pocałunku. Jedynym w swoim rodzaju.
Czy będziesz potrafił nadal być moim przyjacielem Jednorożcu?
 

Brak komentarzy: