29 czerwca 2008

Trans-po-sure

Spółka Ken & Angela legitymuje się łącznie niemal ćwierćwieczem fotograficznych doświadczeń. Nad glmurowatymi i ślubnymi fotkami nie będę się pochylać, bo nie jest to moją domeną. Jest jednak seria zdjęć, które można byłoby nazwać nibyszibari z przymrużeniem oka. Z tradycyjną sztuką łączy je bowiem jedynie obecność liny. W tym przypadku wyjątkowo solidnej. To, co warte jest zauważenia to zabawa, której oddał się fotograf aranżując scenki. Sposób ułożenia liny, potraktowania jej jako namiastki solidnych z założenia konstrukcji – mostu czy łuku lub przywodzących na myśl silny koński grzbiet czy ptasie skrzydła. Lina w kompozycjach zaprzeczających jej giętkości i swobody, niby ukrochmalona – ozdobiona kobiecym ciałem w nią wtulonym.













25 czerwca 2008

Nurkowanie jest jak sex

Na poczatku każdy próbuje coś samemu,
potem odkrywa się urok robienia tego we dwoje,
ale i tak najwieksza radocha jest w grupie

(zasłyszane)

24 czerwca 2008

Jajko z niespodzianką

W końcu mogłam przekazać dobrą nowinę moim ludzikom, po trzech miesiącach nękania dostałam zatwierdzony plan zmian poewaluacyjnych. Komunikowanie dobrych wieści jest naprawdę przyjemne. I nawet daje się wyrzucić z pamięci wszystkie te chwile, kiedy trzeba było stoczyć nie jedną potyczkę słowną, żeby dojść do konsensu. I tak ścieżki rozwoju, nowe kompetencje i ich ekwiwalent w pieniądzu ze słowa stały się ciałem. Teraz mogę zacząć się szykować do raportowania półrocznego. A w efekcie tych przygotowań moje świeżo naładowane słońcem i słona wodą bateryjki wewnętrzne się wyeksploatują. I trzeba będzie poszukać jakiegoś ‘duracella’.

23 czerwca 2008

Być jak James

Fascynacja przychodzi o wschodzie słońca. Wtedy, kiedy otwieram oczy zawołana z krainy morfeusza przez delikatna jeszcze słoneczną poświatę poprzedzająca pojawienie się złotej tarczy. I kiedy zastanawiam się przez chwilę co robiłam wczoraj i co robić będę dziś cieszę się jak dziecko z nadchodzącego dnia. Niecierpliwie wyglądając czy ktoś już stąpa po pokładzie. W takich chwilach czuję się jak nastolatka – zafascynowana, bezgranicznie ufająca, bezkrytyczna i całkiem zakochana. W atmosferze, w nurkowaniu, w Nauczycielu. I co mi tam nawet mało przyjemny proces wciągania na siebie pięciu milimetrów neoprenu nie jest w stanie zmącić tego radosnego oczekiwania pełnego podniecenia. Ba, nawet perspektywa przemieszczania się zodiakiem i fikołek do tyłu z butlą na plecach nie może mi zaszkodzić (a szczerze nie lubię takiego fikania). Po prostu wiem, że za chwilę zobaczę dobrze mi znaną sylwetkę wślizgująca się w neopren i wskakującą do wody. I później – te kilka znaków, kilka słów i już puszczamy srebrne kuleczki. Mogłabym patrzeć na niego bez końca. Jest równie naturalnym elementem rafy jak ryby. I na równi z nimi emanującym opanowaniem spokojem i zwinnością. Chciałabym bym tak umieć…

Na razie jednak trzeba będzie wziąć manatki na basen i poćwiczyć bo tylko tak dochodzi się do perfekcji. Mając jednak w głowie obraz tego młodego Posejdona wiem gdzie chcę być, po części wiem także jak to zrobić. Teraz tylko czas i samozaparcie. Ile czasu to może zająć? Niewiem. Ale sprawdzę to!

15 czerwca 2008

Reset, defragmentacja i koń trojański

No i wykrakałam, burza rozpętała się nieziemska. Mam serdecznie dość pewnej szarej eminencji, która nie mogąc ścierpieć faktu mojej niezależności robi wszystko (dosłownie wszystko) żeby zdeprecjonować mnie w oczach zarówno mojego przełożonego jak i udziałowca. Czysty żywy mobbing i do tego w białych rękawiczkach – wszak nie ma zależności służbowej, ani regionalnej ani nawet właścicielskiej między nami. Krótko mówić typ czuje się bezkarny. Do czasu. Zasięgnęłam porady prawnej, jest wyjście z tej sytuacji. Pytanie tylko jak długo jeszcze będę miała motywację do tego, żeby z niego nie skorzystać.
A tak z innej beczki – Prezio przeszedł samego siebie składając propozycje managementowi, ale nie to mnie powaliło tylko fakt, że łyknęli temat jak indyki kukurydzę. Jak dzieci… Najprostsza i najstarsza chyba socjotechnika, a towarzystwo się napaliło jak szczerbaty na suchary (sorki za kolokwializm ale nic innego nie oddaje poziomu zaślepienia towarzystwa). A wydawało się, że to dorośli ludzie, z doświadczeniem zawodowym. Aż przykro było patrzeć (i słuchać) jak galopowali na podstawionym koniku, ciekaw kiedy się zorientują, że to koń trojański.

Mierzi mnie ta cała sytuacja, po prostu mnie mierzi. To dobry czas, żeby oczyścić umysł, na nowo poustalać priorytety, zweryfikować sprawy z szufladki ‘ważne i pilne’. Może się okazać, że one są wyłącznie pilne, a ważne może też ale nie dla mnie tylko dla kogoś innego. Nie zamierzam umierać za Niceę! Ani za nic innego. Poziom absurdu sięgnął zenitu. Teraz sam reset umysłowy nie wystarczy, konieczna będzie defragmentacja dysków i odzyskanie wolnych zasobów. Z perspektywy trzydziestu metrów pod wodą wiele rzeczy wygląda inaczej. Już dzisiejszej nocy będę delektować się czarną kołderką wyszywaną złotymi gwiazdkami i morską bryzą. Już jutro wezmę pierwszy nitroksowy oddech i przejdę w wyjątkowo higieniczny tryb życia SNJ czyli spanie-nurkowanie-jedzenie. No, i co najważniejsze, tydzień bez maila i telefonu – tego nie sposób przecenić.

9 czerwca 2008

MSRowe finito!

Wyniki egzaminów końcowych. I jak zawsze znienawidzone przeze mnie czekanie. Byłoby gdyby nie fakt, że zdawałam egzaminy z obu semestrów jednego dnia. Niestety choroby się nie wybiera, a podchodzenie do egzaminu z temperatura 39,6 jest mało realne. Na szczęście sam stres egzaminacyjny jest już za mną. A dziś także zakończył się stres oczekiwania. Dwie piątki. Jestem z siebie dumna. A niebawem będę mogła dołożyć do kolekcji trofeów dyplom z napisem MSR. Jeszcze parę dni i zasłużony odpoczynek, choć wcześniej jeszcze przewiduje przeciwności losu na linii budżet-grupa, byle do piątku.

5 czerwca 2008

Golasy - wstęp wolny

Miejsce: Warszawa kino Muranów
Data: 7 czerwca 2008r
Godzina: 22.30
Repertuar: "Święta góra", "Kreta" oraz "Fando i Lis".
Reżyser: Alejandro Jodorowski

Cytując za dystrybutorem
"Osoby, które przyjdą na maraton filmów Jodorowskiego nago, otrzymają w prezencie koszulki z limitowanej serii wyprodukowanej z okazji wprowadzenia filmów Jodorowskiego na polskie ekrany oraz WSTĘP WOLNY. WSTĘP WOLNY otrzymają również osoby duchowne wszelkich wyznań, które przyjdą w stroju służbowym lub nago. Organizatorzy zapewniają strawę duchową oraz wino. Inne używki we własnym zakresie."

Całość artykułu dostępna w serwisie Gazety.
Znając podejście warszawskich organów administracji na przykładzie słynnego doniesienia do prokuratury na SukęOff w listopadzie 2005r spodziewam się, że będzie wesoło. Oczywiście trzeba podejść literalnie do informacji od dystybutora i rozebrac (nomen omen) na czynniki pierwsze frazę "Osoby, które przyjdą na maraton filmów Jodorowskiego nago". Czy przyjście na maraton i przyjście do kina to to samo? Czy gołych tyłków dystrybutor życzy sobie jeszcze przed kinem czy dopiero przy bileterze. Nieprecyzyjne sformułowanie może być powodem nieporozumień.

Zastanówmy się nad ewentualnym łamaniem prawa przez osoby chcące skorzystać z darmowego zaproszenia. Jeżeli zostaną zatrzymane przed kinem mogą mieć postawiony zarzut obnażania się w miejscu publicznym. Ale jeżeli kino będzie zamknięte (czytaj impreza zamknięta) a negliż powstanie gdzieś między kasa biletową a bileterem odrywającym kawałek papierka to takowego zagrożenia nie widzę. Znaczy na wszelki wypadek sprawdziłabym pełnoletność kupujących bilety i życzyła im miłego seansu.

Swoją drogą ciekawe czy planują wyłączenie klimatyzacji na czas projekcji. Jeżeli nie to może być nieźle zasmarkana widownia po tym maratonie ;). Tak czy owak odważna inicjatywa!

4 czerwca 2008

Ewolucja uległości – comming out

Osobisty coiming out wieńczący proces nieuświadomionej uległości to dopiero początek. Początek, poza który część osób w ogóle nie wychodzi. Dla nich to początek i koniec. Przyznanie się przed sobą jest niczym w porównaniu do przyznania się przed inną osobą. I tu następuje uległość podglądająca. Właśnie tak – podglądająca, choć określenie poszukująca także pasuje. Samoświadomość popycha do poszukiwania innych ludzi podzielających podobne zainteresowania. Dziś nie stanowi to większego problemu, choć mimo wszystko w początkowej fazie może być trudne ze względu na nomenklaturę.

Samoświadomość pragnień nie idzie bowiem w parze ze słownikowymi definicjami. A rzeczy nie są rzeczami tak długo, jak długo są nienazwane. Świadomość podsuwa skojarzenia, które mogą skierować poszukiwania w zupełnie błędnym kierunku. Która z nas odczuwając przyjemność z myśli o bólu lub doświadczając go wymyśliła, że to bdsm? Przecież to skrót nic nie mówiący (w każdym razie na początku). Wrzucając do wyszukiwarki kolejne skojarzenia przejdzie się kiedyś zapewne przez przemoc, wykorzystywanie seksualne i temu podobne tematy do czegoś, co będzie światełkiem w tunelu. Może będzie to zdjęcie shibari, może jakiś wyjątkowo podniecający opis oddający nasz osobisty film z wnętrza umysłu. Nie wiadomo. To kieruje poszukiwania na inne tory. Pojawiają się kolejne słowa, Kolejne wyniki w wyszukiwarce – blogi, opowiadania, zdjęcia, fora. I pojawia się strach. Pośpieszne zamykanie stron, próba wymazania z pamięci obrazów czy opisów. I to ciągle pragnienie powrotu w mroczny klimat. Przestrach ze znalezienia odpowiedzi na kłębiące się w głowie pytania. Ambiwalentne uczucia wobec tematu i wobec samego siebie.

Pytania o (nie)normalność, wyparcie, kwaśne winogrona i słodkie cytryny – klasyczny zestaw zachowań opisanych w psychologii. Mętlik w głowie, a to właśnie jeden z ważniejszych momentów w ewolucji uległości. Potrzeba zadawania pytań, tylko komu przy braku zaufanego autorytetu? Intensyfikacja poszukiwań. Umysł jeszcze nie jest w stanie filtrować informacji, oddzielać fikcji od prawdy, weryfikować zachowań. Uległość, która teraz jest już nie tylko uświadomiona ale i nazwana zaczyna się karmić tym, co znajdujemy. Fascynacja tematem, rosnący głód informacji.

Czat jest tym miejscem, które wydaje się być idealne dla rozmów w czasie rzeczywistym. Z jednym zastrzeżeniem – nie znamy rozmówcy. Czat ma te przewagę, że pozwala bezkarnie zadawać pytania pozostając anonimowym. I jeżeli znajdziemy kogoś, kto będzie chciał mówić to będzie to duży sukces. Najczęściej jednak znajdujemy osoby, które zadają pytania. W efekcie można sobie zafundować niepotrzebną frustrację przez brak odpowiedzi na nurtujące pytania. Próba przeniesienia dyskusji na grunt znajomych osób jest więcej niż trudna. No bo jak powiedzieć czułemu chłopakowi, że marzy ci się lanie? Albo przyjaciółce od serca, z którą powtarzałaś hasła o równouprawnieniu płci, że pragniesz zniewolenia przez mężczyznę? Prawdopodobieństwo, że nie zrozumieją jest zbyt wysokie. Do tego jeszcze silne poczucie wstydu z powodu takich a nie innych pragnień. Jedyna droga to powrót pod płaszcz anonimowości.

Rozmowy, nawet jeżeli owocne (a w zasadzie im bardziej owocne tym bardziej stymulujące) to tylko rozmowy. I w końcu przestają wystarczać. Kiedy potrzeba konfrontacji wyobrażeń zaczyna dominować nad przyjemnością rozmowy uległość osiąga kolejne stadium - comming out zewnętrzny.

3 czerwca 2008

Powrót do przeszłości

Zasypiam i czas zaczyna się cofać. Aż do czasu kiedy po raz pierwszy… Maj to taki dziwny miesiąc, wiele w nim tych pierwszych razów. Maj – Miesiąc Pierwszych Razów. Moich. Nie ma roku, żeby do majowej kolekcji nie dołączyło jakieś nowe doświadczenie. I pierwsze konwalie, i bez, i truskawki. Powrót do przeszłości - co rok dłuższy, co rok ciekawszy, co rok trudniejszy. Maj, w którym nic nowego się nie zdarzy powinien być majem ostatnim. W konwaliach i fiołkach.
Powietrze wibruje obco przynosząc woń strachu.
Czerwiec za progiem. Czerwce też są znaczące. I ten także taki będzie. Już to czuję.

2 czerwca 2008

Nemo33

Nurki w basenie? A dlaczego nie, jak się ma takie coś na pod orędziu. I nie dość, że wyłącznie dla nurków (znaczy nikt się na człowieka nie patrzy wilkiem jak chce ze sprzętem na basen wejść) to jeszcze same luksusy. Filtrowana woda źródlana (znaczy samo zdrowie i bez charakterystycznego chlorowego zapachu), temperatura 33 stopnie Celsjusza (nie potrzeba wciągać pianki), przejrzystość jak przysłowiowe oko wykol, no i ta głębokość! Nie bez powodu wybudowany w Brukseli basen jest najgłębszym basenem na świecie. I chyba najbardziej urozmaiconym architektonicznie. Dwa niecki zasadnicze i trzy 'studnie' – do wyboru do koloru – pięć, dziesięć albo 33 metry. Jeśli dodać do tego coś na kształt jaskiń (jeśli tak można nazwać betonowe pokoiki) oraz dzwony nurkowe z wymienianym powietrzem to naprawdę tylko pozazdrościć. Na miejscu można wypożyczyć cały sprzęt, więc w wersji minimum wystarczy ABC do bagażu. Hmm może to jest wystarczający powód, żeby odwiedzić przyjaciół w Brukseli?

Mała probka tego, jak wygląda Nemo33 z bliska zaczerpnieta z oficjalnej strony, po reszte odsyłam własnie tam :)







1 czerwca 2008

Srebrno-brązowy Dzień Dziecka

Dzień Dziecka, zawody powiatu dla klas 0-2 (ciekawostka - zazwyczaj wszystkie sa od klas 3 począwszy). I wielka niespodziana. Młoda poprawiła czas na 25m dowolnym o ponad trzy sekundy od poprzednich zawodów i z czasem 0,2431 zainkasowała brąz. Chwilę później dołożyła do niego srebro za 25m grzbietem w 0,2510.
Zabawa przednia, dzieciaków sporo a najbardziej przejęte były najmłodsze - te, które jeszcze z deską pływają. Tak trzymać Młoda!