4 czerwca 2008

Ewolucja uległości – comming out

Osobisty coiming out wieńczący proces nieuświadomionej uległości to dopiero początek. Początek, poza który część osób w ogóle nie wychodzi. Dla nich to początek i koniec. Przyznanie się przed sobą jest niczym w porównaniu do przyznania się przed inną osobą. I tu następuje uległość podglądająca. Właśnie tak – podglądająca, choć określenie poszukująca także pasuje. Samoświadomość popycha do poszukiwania innych ludzi podzielających podobne zainteresowania. Dziś nie stanowi to większego problemu, choć mimo wszystko w początkowej fazie może być trudne ze względu na nomenklaturę.

Samoświadomość pragnień nie idzie bowiem w parze ze słownikowymi definicjami. A rzeczy nie są rzeczami tak długo, jak długo są nienazwane. Świadomość podsuwa skojarzenia, które mogą skierować poszukiwania w zupełnie błędnym kierunku. Która z nas odczuwając przyjemność z myśli o bólu lub doświadczając go wymyśliła, że to bdsm? Przecież to skrót nic nie mówiący (w każdym razie na początku). Wrzucając do wyszukiwarki kolejne skojarzenia przejdzie się kiedyś zapewne przez przemoc, wykorzystywanie seksualne i temu podobne tematy do czegoś, co będzie światełkiem w tunelu. Może będzie to zdjęcie shibari, może jakiś wyjątkowo podniecający opis oddający nasz osobisty film z wnętrza umysłu. Nie wiadomo. To kieruje poszukiwania na inne tory. Pojawiają się kolejne słowa, Kolejne wyniki w wyszukiwarce – blogi, opowiadania, zdjęcia, fora. I pojawia się strach. Pośpieszne zamykanie stron, próba wymazania z pamięci obrazów czy opisów. I to ciągle pragnienie powrotu w mroczny klimat. Przestrach ze znalezienia odpowiedzi na kłębiące się w głowie pytania. Ambiwalentne uczucia wobec tematu i wobec samego siebie.

Pytania o (nie)normalność, wyparcie, kwaśne winogrona i słodkie cytryny – klasyczny zestaw zachowań opisanych w psychologii. Mętlik w głowie, a to właśnie jeden z ważniejszych momentów w ewolucji uległości. Potrzeba zadawania pytań, tylko komu przy braku zaufanego autorytetu? Intensyfikacja poszukiwań. Umysł jeszcze nie jest w stanie filtrować informacji, oddzielać fikcji od prawdy, weryfikować zachowań. Uległość, która teraz jest już nie tylko uświadomiona ale i nazwana zaczyna się karmić tym, co znajdujemy. Fascynacja tematem, rosnący głód informacji.

Czat jest tym miejscem, które wydaje się być idealne dla rozmów w czasie rzeczywistym. Z jednym zastrzeżeniem – nie znamy rozmówcy. Czat ma te przewagę, że pozwala bezkarnie zadawać pytania pozostając anonimowym. I jeżeli znajdziemy kogoś, kto będzie chciał mówić to będzie to duży sukces. Najczęściej jednak znajdujemy osoby, które zadają pytania. W efekcie można sobie zafundować niepotrzebną frustrację przez brak odpowiedzi na nurtujące pytania. Próba przeniesienia dyskusji na grunt znajomych osób jest więcej niż trudna. No bo jak powiedzieć czułemu chłopakowi, że marzy ci się lanie? Albo przyjaciółce od serca, z którą powtarzałaś hasła o równouprawnieniu płci, że pragniesz zniewolenia przez mężczyznę? Prawdopodobieństwo, że nie zrozumieją jest zbyt wysokie. Do tego jeszcze silne poczucie wstydu z powodu takich a nie innych pragnień. Jedyna droga to powrót pod płaszcz anonimowości.

Rozmowy, nawet jeżeli owocne (a w zasadzie im bardziej owocne tym bardziej stymulujące) to tylko rozmowy. I w końcu przestają wystarczać. Kiedy potrzeba konfrontacji wyobrażeń zaczyna dominować nad przyjemnością rozmowy uległość osiąga kolejne stadium - comming out zewnętrzny.

Brak komentarzy: