31 października 2011

Gianni Monduzzi

Kobieta żyjąca pełnią życia to ta, która ma przyjaciela, męża i kochanka -
przyjacielowi mówi to, czego nie myśli,
mężowi nie mówi, co robi,
a z kochankiem robi to, o czym nie mówi.
Gianni Monduzzi



Pyjama day

Miły poranek. I śniadanie. I Johannesa Barthelmes zgodził się na umieszczenie w mojej osobistej galerii. Uwielbiam takie dni jak dziś. Ogień w kominku, zero pośpiechu, czas na poczytanie co tam u ludzi słychać. Czas na odpowiedzi na maile. Obejrzenie nieobejrzanych filmów. I generalnie takie nicnierobienie. Włóczęga po FL też nie była bezowocna – zidentyfikowałam kilkoro sensownie wyglądający podobnych mnie miłośników broni. Szkoda, że w amerykanowie bo spotkać się trudno ale przynajmniej pogadać można o wrażeniach jakie potrafi zafundować pistolet. Czuję przez skórę, że czas na wycieczkę na Łazienkowską albo na VAT i trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia mojego guru od pif-paf. Na samą myśl robi mi się miękko w kolanach.

Johannes Barthelmes - fotografujący saksofonista


Po pierwsze saksofonista, po pierwsze fotograf. Edukacja muzyczna wskazywałaby na to, że muzyka ma pierwszeństwo w jego życiu. Urodzony 1953 roku w niemieckim Speyer, w latach 1975-1981 studiował w University of Music and Dramatic Arts w Graz. Od 1998 roku fotografuje.  Ale najprzyjemniej jest zanurzyć się w jego twórczości wielowymiarowo – oglądając i słuchając. Dźwięki saksofonu wydobywają na światło dzienne detale zatrzymanych w kadrze obrazów. Dopełniają je. Agapi Mou czy Song for an Angel grają na najbardziej ukrytych strunach wrażliwości. Po muzyczne i fotograficzne specjały  Johannesa zapraszam na jego stronę a kilka wyjątkowych odkładam do mojej spiżarni z emocjami.


Jest coś czym zauroczył mnie od pierwszego spojrzenia – jego spojrzenie. To, co widząc w obiektywie zatrzymuje w kadrze. Detale. Na pozór nie istniejące, łatwe do przeoczenia. Są jak subtelne pociągnięcia pędzla, jak ledwo zauważalne wskazówki w podchodach do sedna przekazu.
Na pozór wstydliwie zakrywająca kobiecość dłoń odkrywa bezwstydne odbicie w niewielkim lusterku samochodu. Lusterku bocznym przecież – zatem nie główny to motyw kompozycji ale właśnie poboczny. Gra z odbiorcą, gra w przemycanie i odnajdywanie. Gra w pozory i szczegóły. Gra w erotyzm. A wszystko to w scenerii podziemnego garażu – najprawdopodobniej przestrzeni publicznej – biurowca, apartamentowca lub centrum handlowego…


Niemal nobliwa szara, prosta sukienka o nieco swobodnym dekolcie przez rozpuszczone sznurówki. Na pozór to zwykły portret, nie akt. Na pozór, ponieważ i tu autor przemycił detal. Z tym jednak, że odwzorowujące rozsznurowanie dekoltu rozcięcie dołu sukienki – dola odmiany – uchylą rąbka nagiej tajemnicy. Wzrok skupia zwieńczenie złączonych ud gdzie pod osłoną zgrzebnej tkaniny zadziornie wygląda z pomiędzy warg łechtaczka. A wszystko to ukoronowane spokojnym wzrokiem modelki utkwionym w jakimś dalekim planie. Czyżby oczekiwanie? 



 Zestawienia. Kontrasty. Perspektywa. Uwielbiam kiedy w architektoniczne ramach budynków czy framug wkomponowuje nagą krągłość pośladków. Kiedy wzrok kroi kadr pod dyktando kątów prostych muru lub drewna żeby spłynąć niczym topniejący śnieg wzdłuż łuków bioder, pośladków i ud. Krzywizny kontra proste. Łagodność przeciw ostrości. Ciepło ciała albo chłód muru.

















Schody, schody, schody… Nie mogą schody wyjść nigdy z mody… tak brzmiały słowa jednej z musicalowych piosenek. Tu są zarówno ciepłe drewniane zachęcające do tego, żeby się o nie otrzeć, przysiąść na chwile i spojrzeć pędzącemu po trzy stopnie życiu trochę z boku. Sprzeciwić się momentom odliczanym przez toczone tralki ustawione w równych odstępach niczym znaczniki metronomu.


 Są też inne schody – zimne, surowe, metalowe, stanowiące barierę, niemal klatkę, przez która można jedynie podglądać ciepło ciała. Ostre krawędzie a za nimi delikatny, subtelny obraz kobiecości odzianej w pończochy i niby-sromnie okrytej płaszczem. A zaraz potem ciało w pełnej okazałości – odrzucające ograniczenia odzienia i konwenanse klatki. Żywa nagość triumfująca nad industrialną rzeczywistością. Prawdziwa natura erotyzmu.



I jeszcze rzut oka na detal bardzo statycznej kompozycji. Kontrast gorsetu jako metafory konwenansu i zsuniętej poniżej linii bioder spódnicy. Dominujące środkową część kadru pośladki ustępują jednak napęczniałemu pączkowi kobiecości. Choć ukryty w światłocieniu, choć niewielki to jednak wyrazisty, nabrzmiały, niemal krzyczący. Idealne ujęcie. To właśnie ta przysłowiowa wisienka na torcie.




Ewolucja imprezowa


Przy okazji aktualizacji SKIK o wydarzenia wrześniowo-październikowe poszperałam trochę po zapiskach własnych i cudzych, w wyniku czego kilka przykładów ewolucji tematycznych czy choćby organizatorskich „wariacji na temat” odnotowałam:

  • Nation Fetish Party 2005 pokaz chodów Nurbika_pony (dressage) -> Fetyszoza 2006 pokaz powożenia Nurbika_pony (sulky)
  • Nation Fetish Party 2005 - VacBed (LatexGuru) => Fetyszoza 2009 grupowe użycie VacBed (LatexGuru) => FOM4  2011 VacBed 3D (Yoshimura)
  • Nation Fetish Party 2005 – pokazy filmów o tematyce latexowej w tle całej imprezy => Fetyszoza 2009 - przegląd scen w klimacie BDSM & Fetish w filmach fabularnych oraz film zmontowany ze zdjęć z poprzedniej imprezy
  • Fetyszufka 2006 – trampling (Don Kichote, Gloria_Victis) => Fetyszoza 2006 żywy próg (Don Kichote for all)
  • Fetyszoza 2006 - zabawki klimatyczne do użytku gości wolnostojące w klubie => FOM3 2010 wyodrębniony regularny Playroom
  • Fetyszoza 2006 bondage&wosk (Mater od 7 Boleści & Giggles) => Gothic Fetish Party2 2006 bondage& podwieszanie ze świeczkami (Blacha & Mika) => Fetyszoza 2009 shibari suspension  z orientalną scenografią (GanRaptor & Slaanesh)
  • Gothic Fetish Party2 2007 gorset z igieł i wstążki na plecach w konwencji sali operacyjnej (Blacha, Mika, Giggles) => Fetyszoza 2009 ludzka harfa – igły + nić chirurgiczna na piersiach, brzuchu i udach  kobiety wkomponowanej w drewnianą harfę  (Blacha & Venipuncture)
  • Kampania informacyjna - Nation Fetish Party 2005 ogłoszenie słowne na forach tematycznych => Fetyszoza 2006 plakaty + blog  => Fetish Fucktory  + profil na Facebook i MySpace => FOM 2009 + www  => Dark Valentine 2010 + bilboardy + ticketonline => SinClub 2011 + newsletter

Są elementy organizacyjne, które pojawiwszy się na jednej imprezie  przyjęły się tworząc zalążek standardu:

  • Nation Fetish Party 2005 – dresscode, pokazy, zakaz fotografowania
  • Fetyszoza 2006 – rezerwacja mailowa, zaproszenia, etatowy fotograf
  • Fetyszoza 2009 – przedpłaty uczestników, transmisja pokazów do sąsiednich pomieszczeń (użyte póki co raz na Fetish Fucktory 3 w 2010 – obraz na dużym ekranie)
  • Fetish Fucktory 2009 – profil FB, sponsorzy
  • FOM 2009 – strona internetowa
  • FOM 2010 – konkursy
  • SinClub 2011 - newsletter

Fetyszomania widziana z bliska


Organizatorka po przejściach i impreza z przeszłością parafrazując tekst Agnieszki Osieckiej powiem na początek. Tym razem termin nie kolidował z innymi planami więc w pierwszy październikowy wieczór udaliśmy się na Bema zostawiwszy w domu oczekiwania. No może poza jednym – wszak zapowiedziano aukcję…

Klub znany wydawać  się mogło, wszak jako NoMercy  przygarniał czasami i mnie. Wraz ze zmianą nazwy i managementu zmieniło się samo wnętrze. Zwykły ale jakże miły akcent kiedy tuż za progiem spotyka się gospodarzy z uśmiechem witających gości. 

Zamiast wszechobecnej czerni z odcieniem szatańsko-gotyckim podwoje otworzyło przestronne i jasne wnętrze, z przytulnie rozmieszczonymi stolikami i klimatycznymi akcentami dekoracyjnymi. Nie wiem na ile dekoracje są stałym elementem a na ile należą do wystroju fetyszomaniowego, ale fakt pozostaje faktem, że są. W głównej sali na jednej ze ścian grafiki Gryzaka, na innej manekiny w maskach przeciwgazowych, a na kolejnej pokaźnych rozmiarów drewniany X o wiadomym przeznaczeniu. Pod deskami sceny zaś gustownie przyozdobiony skórzanymi obrożami, opaskami i temu podobnymi zabawkami ni mniej ni więcej tylko regularny loszek. Jedna jego cześć wydzielona ażurową przegrodą z drutu tworzy przestronną i wielozadaniową klatkę. Tam też przy stoliku oddawaliśmy się rozmowom towarzyskim. 

Wkrótce w loszku zrobiło się ciaśniej, bo jak na nieźle wyposażony playroom pojawili się goście do zabawy skorzy.  Z dużych zabawek na odnotowanie zasługują meble z BDSMstuff, a w pierwszej kolejności fotel będący wariacją na temat czyli bardziej użyteczną i wszechstronną wersją fotela ginekologicznego zaprojektowaną specjalnie dla celu unieruchamiania osoby na nim siedzącej.

  Fotel Aurora - zdjęcie wykorzystane za zgodą producenta BDSMstuff

Całkiem wszechstronne urządzenie i chociaż preferuję raczej drewno niż metal to doceniam zarówno solidność wykonania jak i stronę użytkową mebla. Pierwsza użytkowniczka odziana w latex posiedziała sobie dłuższą chwilę solidnie przypięta i jak na gumoluba została pogłaskana tu i ówdzie. Jednakże w dalszej części wieczoru zmuszona była jedynie patrzeć bo u jej stóp rozgrywała się kolejna scena. Dość powiedzieć, że z udziałem kolejnego mebla, który co prawda nazywany jest standem ale w tym przypadku był raczej leżanką.

   Spanking stand - zdjęcie wykorzystane za zgodą producenta BDSMstuff


Jedna baba drugiej babie czyli o tym ile (nie)przyjemności może dać kobiecie Kobieta. A było w czym wybierać bo chłosta, i penetracja, i sutków męczenie a nawet knebel z męskiego przyrodzenia ale nie zabrakło także kojącego dotyku. Pod koniec w loszku zrobiło się już całkiem tłoczno, wszystkie miejsca siedzące i stojące pozajmowane zostały przez przyglądających się damskiej aktywności gości. To właśnie jest wartością dodaną dobrej imprezy – kiedy cudza przyjemność w połączeniu z pewna dozą ekshibicjonizmu staje się atrakcją dla innych.

    Ława bondage - zdjęcie wykorzystane za zgodą producenta BDSMstuff

Pomimo atrakcji dolnego poziomu część czasu spędziliśmy także przed sceną. Z jednej strony po to, żeby pogadać, z drugiej pooglądać. Towarzysko największych zaskoczeniem była obecność delegacji rzeszowskiej, a w szczególności jej żeńskiej części. Lata upłynęły odkąd ostatnio się widziałyśmy. Ale ta wizyta zwiastuje stabilizację na południowowschodnich rubieżach co niewątpliwie mnie cieszy. 

Dużą niedogodnością w uczestniczeniu był brak mikrofonu, dzięki któremu możliwe byłoby skuteczne poinformowanie gości co się aktualnie dzieje na cenie głównej. Podejrzewam więc, że delektując się kobiecą uległością w loszku to i owo na górze umknęło mojej uwadze. Sama organizacja pokazów niestety pozostawia trochę do życzenia, szczególnie jeśli chodzi „czas start” bo „do biegu, gotowi…” przećwiczone zostało idealnie. Nowego znaczenia nabrało słowo „niebawem” oraz jego zamiennik „za chwilę”. Nie bardzo rozumiem cel ogłaszania rozpoczęcia pokazu, na który to trzeba na standby odczekać trzydzieści czy czterdzieści minut. Rozumiem powody opóźnienia – wszak wszystkie pokazy realizowane były tym samym zestawem osobowym, a w takim przypadku potrzeba więcej czasu na przygotowanie zarówno scenografii jak i ubiorów czy chociażby na tak trywialną kwestię jak chwila oddechu. To niestety nasuwa mało budujące pytanie – czyżby dziś jedynymi czynnymi performerami w klimacie byli GanRaptor & Slaanesh? Jeśli tak to trochę to smutne bo monopol w dłuższym horyzoncie czasowym się nie obroni. Już dziś wiadomo, że byli główną atrakcją czterech imprez w ciągu dwóch miesięcy w Warszawie i Poznaniu. Jak tak dalej pójdzie to będzie jak w starym dowcipie, w którym pijak próbując dostać się do swojego mieszkania dzwoni do „różnych” drzwi, które „dziwnym zbiegiem okoliczności” otwiera wciąż ta sama osoba. I w końcu pada zdanie – to gdzie ja mieszkam skoro pani mieszka wszędzie? Pokazy G&S są bez wątpienia na bardzo wysokim poziomie technicznym i spokojnie mogłyby zostać pokazane na okrzepłej zachodniej scenie ale po prostu mnie się chce zobaczyć coś nowego. Zresztą chyba nie jestem w tym osądzie odosobniona bo spora część gości nie podeszła pod scenę pozostając przy stolikach. 

Pierwszy pokaz klasyczny dla duetu G&S – odrobina przemocy i zapasów w parterze zakończona zawieszeniem zasznurowanej. Dobra dynamika sceny, profesjonalne sznurowanie, ale scenariusz powtórkowy.

Przed sceną elegancka, klasyczna stalowa klatka. Stała samotnie w kącie czekając – jako rekwizyt – na swoje pięć minut na scenie. Na szczęście nie wiedzieliśmy o tym i wykorzystaliśmy ją bez skrupułów umieszczając w niej zagumowanego kolegę. Zabawka jak z Nimhneach choć mniej mobilna dała nam sporo przyjemności. Co prawda w najmniej odpowiednim momencie zabawkę nam odebrano i kolejne pół godziny odstała bezczynnie na scenie w oczekiwaniu na kolejnego lokatora. Tu podpowiedź dla organizatorów podpatrzona na irlandzkiej ziemi – umieszczenie klatki na drewnianej palecie na kółkach znacząco podnosi jej użyteczność choćby dlatego, że do przemieszczenia nie potrzeba dwóch silnorękich wystarczy się o nią mocniej oprzeć. Po drugie wersja na kółkach pozwala obwozić w niej lokatora bez większego wysiłku.

  Klatka - zdjęcie wykorzystane za zgodą producenta BDSMstuff

Drugi pokaz klasyczny FemDom dziejący się częściowo na parkiecie z wykorzystaniem krzyża częściowo na scenie. W scenie wykorzystano także klatkę erekcyjną, chłostę, zamknięcie w klatce, spacer na smyczy. Unieruchomienie w wersji częściowego podwieszenia oraz zabawę woskiem w dwóch wersjach – igiełkowo-tortowej oraz tradycyjnej świecowej. Do finale grande zaproszona została także Mistress Stilena, która odcisnęła swoje piętno na uległego ciele ;).

Impreza odbywała się w szóstą rocznicę Fetish Nation Party i z tej okazji postanowiliśmy uhonorować determinację i odwagę jej organizatora Utaszzza specjalnie na tę okazję spreparowaną statuetką. Poza tabliczką z okolicznościowym napisem i tytułem Utaszzz Fetyseusz Pierwszy oskarowa figurka otrzymała czarne latexowe szorty i taką samą maskę. Ten epizod został zaanonsowany organizatorom zaraz po naszym przybyciu więc było nam niezmiernie miło, że wyrazili nań zgodę. Próby zalatexowania statuetki były na tyle czasochłonne, że w rezultacie nie zostały uwiecznione ale laureat obiecał przesłać pamiątkową fotkę.

Zapowiedź konkursu, którego inauguracja odwlekała się w czasie była impulsem do przyjrzenia się temu, co było prezentowane na białym ekranie. A był to zbiór fotografii różnych od gazetowych rozkładówek po klasykę aktu z jednej strony po wyrafinowane klimatyczne zdjęcia. Nie wszystkie odpowiadają moim kryteriom estetyki i erotyzmu ale z dużą przyjemnością odnotowała obecność kilku moich osobistych faworytów: Federic Fontenoy, Sean McCall, VladGansovsky czy Bruno Bisang. Prezentacja urozmaicona animacjami pomiędzy poszczególnymi kadrami , zdecydowanie więcej niż zwykły pokaz slajdów. Ta stylizacja zdecydowanie bardziej odpowiada moim gustom niż instalacje video z pod szyldu SukaOff czy wyświetlane w stroboskowym tempie bliżej nie zidentyfikowane obrazy w ClubRocku.

Wracając do samego konkursu to zaniemówiłam widząc na czym polega. Poczułam się jak na wiejskim weselu. Uczestnicy brali udział w konkursie parami, jedna osoba wypijała kieliszek alkoholu a następnie obie dmuchały baloniki w celu ich rozpęknięcia. Eeeee? Co autorzy mieli na myśli nie mam pojęcia, ale z klimatem i tematyka imprezy miało to się tak, jak przysłowiowy kwiatek do kożucha. Zwycięzcy otrzymali kuponu rabatowe do sklepu Refform, które niewątpliwie zamienią na jakieś zabawki. 

Drugi konkurs – równie długo oczekiwany – miał cenne nagrody ale rywalizacja o nie była zdecydowanie bardziej wymagająca. Wykonawcami i jurorami w konkursie byli nie kto inny jak G&S tym razem przedstawieni jako najskuteczniejsi oprawcy w kraju. Zwycięzcą konkursu miała zostać osoba, która przyjmie najwięcej batów z rąk oprawców-jurorów. Nie do końca jasne były zasady batożenia ale wybrańcy dzielnie walczyli o ufundowane przez Absynt gorsety. Ten konkurs nie miał w sobie nic z parodii i teatru – razy były równie solidne co narzędzia, a oprawcy bezwzględni. Odsłonięte pośladki i uda na długo zapamiętają tę rywalizację. Czy było warto? Nie wiem, o to trzeba zapytać właścicieli tych pośladków ;).

Od czasu wprowadzenia zakazu palenia w klubach była to moja pierwsza impreza w oparach nikotyny i musze powiedzieć, że odzwyczaiłam się od tej niedogodności. Paradoksalnie tym razem na świeże powietrze przed klubem wychodzili nie palacze na dymka ale niepalący, żeby odetchnąć i dać odpocząć oczom. Świat się zmienia. 

Zapowiedziana aukcja niewolników nie odbyła się, powody zmiany planów nie zostały podane do wiadomości. Szkoda bo zapowiadało się na odmienna niż poznańska konwencję. Zobaczymy kto będzie następny.

Reasumując  Kocioł w takim wydaniu w jakim zaprezentował się podczas FOM6 jest najbardziej odpowiednim do klimatycznych zabaw klubem warszawskim, w jakim zdarzyło mi się bawić. Dobrze byłoby popracować nad różnicami poziomów po wyburzonych ściankach w sali głównej czy na końcu schodów w loszku czy toaletami ale generalnie uważam, że idzie ku dobremu. Zdecydowanie duży plus za obsługę, która jako pierwsza dała wzór jak może wyglądać strój służbowy pasujący do okoliczności. I raz jeszcze szacun za loszek. I chyba największą zasługą Pluszowego i Gryzaka jest to, że stworzyli miejsce – przestrzeń i czas – do klimatycznych zabaw. Zdecydowanie powinni popracować nad dywersyfikacją artystów bo to pozostaje w ich gestii. Na ile ludzie będą chcieli się bawić na całego – tego nie wie nikt. 

Dobrym rozwiązaniem było odejście od akredytacji, formularzy rejestracyjnych i temu podobnych inicjatyw z przeszłości. Najprostsze rozwiązania bywają najpraktyczniejsze. Prośba o wejściówki, zwrotnie numer konta, w opisie przelewu adres mailowy zgłoszenia, zaproszenie to adaptacja plakatu imprezowego. Bonus w postaci żetonu do baru także wart jest odnotowania po stronie plusów.
Kolejna impreza póki co zapowiedziana nie jest ale jeśli spojrzeć na poprzednie to pewnie na wiosnę. Czy się wybiorę? Nie wiem. Duży wpływ na decyzję będzie miał program artystyczny – jeśli trzy na cztery atrakcje będą w wykonaniu G&S to raczej mało prawdopodobne, kuszące jest natomiast miejsce.  Pożyjemy zobaczymy, póki co o FOM7 na razie nie słychać.

30 października 2011

GOTHIC FETISH PARTY


Data:    22 października 2011  
Lokal:  ClubRock, Warszawa

Innowacje organizacyjne:    
·         ABSYNT - Stoisko z butami i gorsetami
·         SUADA - Stoisko z gadżetami erotyczno-fetyszowymi

Innowacje artystyczne:        
·        IROKEZ (występ niespodzianka)
Abstrakt: 
Impreza otwarta


Publikacje:

FETYSZ-O-MANIA 6


Data:   1 października 2011   
Lokal:  Kocioł , Warszawa

Innowacje organizacyjne:    
·         pozyskanie kolejnych sponsorów Dark Moon (www.darkmoon.com.pl), Refform (http://refform.pl)

Innowacje artystyczne:        
·        brak

Publikacje:







3 października 2011

SINCITY


Data:   10 września 2011    
Lokal:  Elektrownia, Poznań   

Innowacje organizacyjne:    
·        1/3 ceny wejściówki do wydania w barze lub na atrakcje
·        ciepły bufet
Innowacje artystyczne:        
·         rozbierany poker
·         aukcja niewolników
·         stanowisko do elektrostymulacji

Publikacje: