31 października 2011

Pyjama day

Miły poranek. I śniadanie. I Johannesa Barthelmes zgodził się na umieszczenie w mojej osobistej galerii. Uwielbiam takie dni jak dziś. Ogień w kominku, zero pośpiechu, czas na poczytanie co tam u ludzi słychać. Czas na odpowiedzi na maile. Obejrzenie nieobejrzanych filmów. I generalnie takie nicnierobienie. Włóczęga po FL też nie była bezowocna – zidentyfikowałam kilkoro sensownie wyglądający podobnych mnie miłośników broni. Szkoda, że w amerykanowie bo spotkać się trudno ale przynajmniej pogadać można o wrażeniach jakie potrafi zafundować pistolet. Czuję przez skórę, że czas na wycieczkę na Łazienkowską albo na VAT i trzymam kciuki za szybki powrót do zdrowia mojego guru od pif-paf. Na samą myśl robi mi się miękko w kolanach.

Brak komentarzy: