9 lipca 2015

Rozbierz mnie



Rozbierz mnie,
z nieufności,
apatii
i niewiary,
z kombinezonu
zawiedzionych
pragnień,
bolesnej świadomości
nostalgii
i tęsknoty.

Rozbierz mnie tak,
bym została
jak byłam na początku.

Rozbierz...

Dorota Lorenowicz

Proste i w swojej prostocie genialne. Konwenanse, zasady, cywilizacja, pozory, konwencje – ubrana metodą na cebulkę mam je wszystkie na sobie. I dopiero kiedy duszące, niczym dopięty pod samą szyję kołnierzyk, spojrzenia można zdjęć z siebie daje się oddychać. Oczy, wszędzie, zawsze, czyjeś. Szepty w przejściu, politowanie kiwające głową. Codzienność. Zwykłość. 

Za nic mam te spojrzenia. Żyję więc jestem. Każdego dnia, każdego co do kartki w kalendarzu przekraczam próg i zdejmuję z siebie codzienność wraz z odzieniem. Oczyszczam się w ten sposób. Odzienie też trzeba oczyścić, uprać zmywając tłuste łapska ślepiów, obśliniony kurz. 

Uwielbiam moment oswobodzenia z okowów codzienności. Każdy wieczór może być świętem. I nie ma znaczenia czy rozbieram się ja czy rozbierają się dla mnie. Czy składam ciało w gorącej wodzie z pianą czy pod chłodnym prysznicem, czy wstępuję w satynę pościeli czy przytulam inne ciało. Czuję się uwolniona, oczyszczona, nowa. 

I jak Feniks wstaję z popiołów pościeli, zakrywam siebie bawełną, jedwabiem, wiskozą. Wąż zrzuca skórę żeby żyć, ja swoją zakładać muszę w tym celu.

Brak komentarzy: