20 marca 2006

Ogrodnik Michael Schultes

Jeden ze współczesnych fotografów niemieckich Michael Schultes dojrzały rocznik 1954. Mistrz aluzji, łowca tego czego nie widać, bo chociaż na jego fotografiach figurują nagie ciała to jednak cały smaczek zatopiony jest w projekcji jaką fotografia generuje w umyśle oglądającego. Bawi się efektami zestawień. Wyznaje zasadę, że obiektyw jest okiem, któremu zawsze można zaufać, ale nie zawsze można go kontrolować. Jeden z tych, którzy fotografii uczyli się praktycznie – asystując tym innym, którzy wiedzieli do czego służy spust migawki. Od 1981 roku wolny strzelec pracujący na rzecz branży reklamowej. Choć reklama ma dość nienasycony apetyt na goliznę to jednak na pracach Schultesa nie bardzo może się pożywić. On, który wielbi piękno zaklęte w ciele akty popełnia na użytek własny. Hołdując zasadzie, że każde ciało jest zdolne wywołać reakcje poszukiwanie tych najbardziej reakcjogennych traktuje jak wyzwanie. I muszę przyznać, że z doskonałym skutkiem.

Najwyższą notę wystawiam serii czarnobiałych aktów zaakcentowanych kroplą koloru, jak nazwałam te kompozycje. Ciało wyłowione z mroku tła jedynie subtelną grą świateł samo zaczyna stanowić tło – dla przyciągających wzrok detali odcinających się od szarości. Owocowe szaleństwo przywodzące na myśl ciepłe letnie noce. Parada nagich ciał, z których snop księżycowego światła wydobywa tajemnice nocy…

Mechatą powierzchnię maliny wylegującej się na piersi…




Połyskliwą skórkę czereśni huśtających się na sterczącym sutku…


Tulące się do siebie soczyste gruszki papugujące subtelną linię ud i pośladków…

Jagodowe pocałunki na dekolcie…Jeżyna odpoczywająca samotnie ze świadomością bycia pępkiem świata… Czerwone porzeczki lubieżnie okupujące łono…Może wiosna zachęcona tymi obrazkami przypomni sobie, że jest mile widzianym gościem w mojej okolicy i przyjdzie na sesję fotograficzną… w ciepełku łatwiej rozebrać modelkę, choćby i z… kapusty :)

Brak komentarzy: