30 stycznia 2008

Mała czarna

Jedną z tych rzeczy, których nie lubię jest sytuacja, w której mężczyzna pokazuje mi swoją kobietę ale nie pozwala jej dotknąć. Może nawet nie to, że jawnie zabrania, ale z racji łączących nas relacji jest to niepisana zasada. I nie ma znaczenia czy jest to żona czy kochanka, ktorej obraz znam tylko ze zdjęcia. Czy asystentka, która torturuje mnie swoją obecnością na wyciągnięcie ręki. A wszystkie one to filigranowe brunetki, które gotują we nie krew. Czasami trudno mi się powstrzymać, żeby nie przeprowadzić z mężczyznami męskiej rozmowy. Przecież nie zjem tych kobiet, chciałabym je tylko posmakować, pododtykać, popieścić. Niby mężczyźni wolą blondynki, ale brunetek pilnują jak oka w głowie ;). Małą czarną poproszę lekko posypaną cynamonem.

28 stycznia 2008

Lew Tołstoj

"Lekko i bez wysiłku, jednym pchnięciem, otwierają się tylko drzwi do zguby"

Kiedy kładę dłoń na klamce nigdy nie wiem czy otworzą się łatwo czy też trzeba będzie włożyć w to sporo wysiłku. Zaskakujące, że czasami masywne monstra uchylają się jak za dotknięciem różdżki a filigranowo wyglądające wymagają pracy lub sprytu. Ciekawe ile progów przekroczyłam, ile drzwi już otworzyłam i ile zatrzasnęłam za sobą na wieczność. Drzwi. Za nimi inny świat, za nimi tajemnice. Czasami przydałby się klucznik albo po prostu wytrych...

27 stycznia 2008

... (Kiedy mnie pragniesz)

Kiedy mnie pragniesz
ulegam każdej cząsteczce powietrza
drżącej pomiędzy nami

Marta Mazurkiewicz

I nie jestem w stanie nawet pomyśleć o sprzeciwie. Prowadzona Twoim głosem i dłonią pochłaniam krople fizyczności. Co ja poradzę na to, że lubię czuć nad sobą władzę. Wspomnienie sobotniego poranka jest takie świeże. Nie jestem grzeczną dziewczynką. Po prostu lubię szorstkie słowa i palce we włosach. Nigdy zbyt krótkich na to, żeby móc je złapać. Powtórzę i ja – kiedy mnie pragniesz – ulegam. Ulegnę i przekroczymy razem jeszcze nie jedną granicę. Wiem, choć czasem przychodzi mi długo na to czekać.

Knajpiano-atwistyczno-salomonowe

Przyśniła mi się nieoczekiwanie i rozbudziła potrzebę, którą ułożyłam do snu miesiące temu. Najpierw zagrała cichym chiloutem, zaszemrała wielobarwnym głosem ludzi, zapachniała dymem i cytryną gdzie niegdzie zaakcentowanym mocnym zapachem perfum. Potem otworzyła przede mną drzwi, za którymi gwar nabierał twarzy i życia. Emocje krystalizowały się w oddechach, a prąd płynął między dotykającymi się palcami. Lekcja fizyki i chemii w praktyce. Mogłabym tak siedzieć godzinami. Po prostu siedzieć i chłonąc otoczenie przez skórę. Sycić się Nocnym Życiem Miasta. To jest to, czego mi brakuje. I nie chodzi wcale o to, żeby coś skonsumować. To nie potrzeba „mieć” tylko „być”. Kolejna noc i kolejne drzwi, które otwiera przede mną Pani Noc. A potem jeszcze jedne. Narastająca tęsknota…

Miałam całkiem inne plany na wieczór, z żalem odrzuciłam propozycję spotkania się z Ludźmi, z którymi spotkałabym się z największą przyjemnością. Ale… No właśnie… Było już późno… a ja byłam w Mieście. Wiedziałam, że siedzą tam wśród wszystkich symptomów Nocnego Życia. I poszłam tam Musiałam pójść. Cudowny wieczór, bez jednego grama alkoholu, na który tak bardzo miałam ochotę. Takie zasady BHP ustalone z Panią Nocą – ona pozwala mi napawać się atmosferą, a ja przyjeżdżam samochodem, żeby nie przekroczyć magicznej granicy. Jestem Kopciuszkiem, który co prawda nie gubi pantofelka, ale ma swoją karocę, wyczarowaną z dyni. Trywialny, namacalny element życia, które jest poza Nocnym Życiem. Papieros, kto trzymam w palcach przez cały wieczór jest symbolem tego, co mogę czuć, widzieć, wąchać a czego nie wolno mi posmakować. Tym razem nie stracił wypełniającego go tytoniu. Hołubiłam go w palcach jak najcenniejszy z klejnotów, odsuwałam od siebie jak zarazę, której potrafiłam się oprzeć. To kolejny cichy układ z Panią Nocą. Przedmiot, który pozwala mi się nie zapomnieć. Jest jak okruszki rzucane przez Jasia i Małgosię, jak nić Ariadny. Ale mnie potrzebny nie po to, żeby wrócić do domu, ale po to, żeby nie wejść w Mrok. Pragnienie zadurzenia się upojną wonią Nocy jest we mnie tak duże, że potrafiłabym się zapomnieć. To bardzo silny głód, namacalny, konkretny. Płomień, którego pragnę, spopieliłby mnie w mgnieniu oka, a nie wiem czy feniks we mnie potrafiłby się odrodzić do życia poza Nocą. Nie chcę próbować. Prośba o papierosa nie zawsze jest prośbą o ogień. Bo o to chodzi, żeby gonić Ogniczka…

Powrót do rzeczywistości. Zdejmuję z siebie ubranie, z każdym skrawkiem materiału odkładam świeże jeszcze wspomnienie gościny u Pani Nocy poza zasięg fizyczności. Woda zmyje te drobiny, które przedarły się aż do skóry i oblepiły ją lubieżnymi oddechami. Zdejmuję z siebie zawieszone w kroplach potu spojrzenia i rozmowy, powitalno-pożegnalne buziaki i uściski, zapach prochu. Wyjałowioną cielesność składam w pościeli. Budzi mnie gorący oddech na karku i woń męskiego pożądania. Atawistyczna, odwieczna męska żądza znaczenia terytorium. Bezceremonialnie posiadł moje ciało, wyganiając z wnętrza te drobiny Nocy, które oparły się kąpieli. Samczo bezwzględny, władczy i nieznoszący sprzeciwu napełnia mnie sobą, dezynfekuje spermą i piętnuje swoim zapachem. Dopiero teraz jestem czysta. Dopiero teraz czuję się czysta. To spowiedź i rozgrzeszenie w jednym akcie. Zwierzęca siła przeciw bezradności. Najbardziej pierwotne z praw dominacji. Może właśnie dla takich poranków tak bardzo pożądam Nocy.

Ten wieczór, noc i poranek były jak krótkie wakacje w raju. Kiedyś znowu odwiedzę Panią Noc i powrócę z jej objęć, żeby odnaleźć swoje miejsce u boku Pana Męża. Życie na krawędzi. Mieć i nie mieć zarazem. Być i nie być. Ale móc i chcieć, oto klucz to życia na krawędzi światów.Salomon powiedział „Jeśli coś kochasz, daj mu wolność. Jeżeli wróci do Ciebie, jest Twoje. Jeżeli nie wróci, oznacza to, że nigdy od początku Twoje nie było”. Kocham wracam.

10 stycznia 2008

38

Kreska na ścianie, w metryce rok – pojawiły się i zniknęły równie szybko. Zawodowy był to rok, niemal wyłącznie zawodowy. Czasami jednak muszę wybierać, jak w tym przypadku. Płacę za to czasem, który przestaje być wolny. Płacę przyjemnościami, które staja się tylko wspomnieniem. Płacę cząstkami siebie, które popadają w niebyt rozpryskując się atomy. Gdzieś głęboko ukryty głos dopinguje, a ten drugi, cichy staje się jeszcze cichszy i pozwala się zagłuszyć. I znów demon, któremu na imię ambicja podszeptuje swoje niecne plany, nęci wizjami tak realnymi, że wydaj się, że wystarczy po nie wyciągnąć rękę. Rozmowy, które prowadzę, eskalacja wymagań z jednej strony i oczekiwać z drugiej. I tylko w tym wszystkim zatraca się moje wewnętrzne ja zbudowane z małych pragnień. Z małych przyjemności, które potrafią przenosić w niebu. Zagubiłam gdzieś maleńki kawałek srebra, który pozwalał mi nie zapominać o tym, kim jestem. Tam, w środku. Przestałam być zbiorem uporządkowanych elementów, stałam się siedliskiem wolnych elektronów, z których każdy żyje własnym życiem. Zgubiłam amulet życia. Potrzebuję go. Tak bardzo.

6 stycznia 2008

Przepis na udany weekend

Uczestników co najmniej dwójka (płci dowolnej), duże łóżko, duża wanna, płonący kominek, wyłączone telefony, pusty dom, sex, sen, posiłek, sex, kąpiel w masie piany, afrodyzjaczek, sex, sen. Powtarzać w dowolnej kolejności aż do zmęczenia materiału. Dziecko nauczy się jeździć na nartach, a ja przyjrzę się z bliska kolejnemu obliczu cielesnych przyjemności…

4 stycznia 2008

AvP2

Nawet będąc na takim głodzie S-F na jakim jestem od dłuższego czasu nie da się obejrzeć tego czegoś (film to za dużo powiedziane!!) bez popadania w załamanie nerwowe. No tak zeszmacić i podszyć tandetą pięknego, seksownego i błyszczącego Obcego to nikt inny nie byłby w stanie. Scenariusza i fabuły bram, gry aktorskiej nie widziała, scenografia zerowa, a sposób poruszania się zwinnego i szybkiego dotychczas Obcego porównywalny z gracją gumowych potworów w filmach S-F z lat sześćdziesiątych. Zdecydowany numer jeden na liście gniotów wszech czasów. Żadna zła recenzja jaką czytałam gdziekolwiek nie oddaje beznadziejności, którą reprezentuje ta produkcja. Jedno wielkie błeee.

1 stycznia 2008

Sexowne bąbelki...

Nie ma jak noworoczny sex po paru lampkach bąbelków. O tak, to jest to, co tygryski lubią bardzo. Mraaauuuu. A potem przeogromna dawka snu w ciszy… Cisza to taki stan kiedy w domu nie słychać odgłosów kreskówkowych, śpiewanych piosenek, tupania na schodach i innego porannego skradania się (krótko mówiąc Młoda na imprezie poza domem). REWELACJA! Już zapomniałam jak to pięknie smakuje.No to sobie i innym życzę dużo (nie)skrępowanego sexu w nadchodzącym roku. Oj duuużo.