10 stycznia 2008

38

Kreska na ścianie, w metryce rok – pojawiły się i zniknęły równie szybko. Zawodowy był to rok, niemal wyłącznie zawodowy. Czasami jednak muszę wybierać, jak w tym przypadku. Płacę za to czasem, który przestaje być wolny. Płacę przyjemnościami, które staja się tylko wspomnieniem. Płacę cząstkami siebie, które popadają w niebyt rozpryskując się atomy. Gdzieś głęboko ukryty głos dopinguje, a ten drugi, cichy staje się jeszcze cichszy i pozwala się zagłuszyć. I znów demon, któremu na imię ambicja podszeptuje swoje niecne plany, nęci wizjami tak realnymi, że wydaj się, że wystarczy po nie wyciągnąć rękę. Rozmowy, które prowadzę, eskalacja wymagań z jednej strony i oczekiwać z drugiej. I tylko w tym wszystkim zatraca się moje wewnętrzne ja zbudowane z małych pragnień. Z małych przyjemności, które potrafią przenosić w niebu. Zagubiłam gdzieś maleńki kawałek srebra, który pozwalał mi nie zapominać o tym, kim jestem. Tam, w środku. Przestałam być zbiorem uporządkowanych elementów, stałam się siedliskiem wolnych elektronów, z których każdy żyje własnym życiem. Zgubiłam amulet życia. Potrzebuję go. Tak bardzo.

Brak komentarzy: