Aeric Meredith-Goujon -
jeszcze go oswajam i przyswajam bo niewątpliwie kontrowersyjne są jego
prace. Poza modą i portretami fotografuje taniec i przedstawienia exnowojorczyk
przede wszystkim uwiecznia ciało w ruchu, ciało w spoczynku bezpośrednio po
aktywności. Nie stroni od uwieczniania scen aktów seksualnych, których dynamikę
podkreśla nieostrością wywołaną ruchem obiektywu. Często obrazy balansują na
granicy kiczu ale kilka przyprawiło mnie o szybsze bicie serca.
Linia życia. Najdelikatniejsze z powiązań, nawet nie kruche
a jedynie ulotne. Wystarczy odrobinę silniejszy oddech żeby zburzyć tę idealną
równowagę. Krople rosy na pajęczynie lecz czy wytrwaliby w bezruchu aż tyle
czasu? Przepiękna kompozycja, tchnąca optymizmem, pachnąca wonią pieszczot.
W tym obliczu mogę się zatracić, wpatrując się w linię brwi i
ust oraz zamglone oczy. Nie sposób z nich wyczytać co przeżyła, wzrok utkwiony
w przestrzeni, niewidzące oczy. Rozchylone wargi może szepczące, może proszące,
a może po prostu odpoczywające. Spokój ale spokój podszyty rozedrganiem.
Zmęczenie. A może oczekiwanie.
Niepokojąco mokra, trochę brudna, wręcz nasuwa się słowo
zużyta. A wszystko skąpane w promieniach słońca. Promieniach, które wysuszą i
przywrócą do życia. Dla jednych osią kompozycji będzie obcas, dla innych
łagodna linia pośladka i uda. Ktoś dostrzeże przede wszystkim pierś. To, co
przyciąga mój wzrok i hipnotyzuje to usta. Wycofane, rozchylone, oczekujące.
Tajemnicza konstrukcja z materii, plątanina skrawków
jedwabiu, która nie chroni, nie osłania, nie zakrywa. Znak zapytania który spłynąć
z najdalszych wilgotnych miejsc. Uchwycony w czasie przegranej walki z
grawitacją ale wciąż nieskalany.
Cudowność dotyku, subtelnego i kojącego. Nie ważne co te
palce uczyniły przed chwilą, do którego nieba lub piekła zawiodły kochankę.
Teraz można im tylko podziękować pocałunkiem i wnętrzem ust.
Rozkołysanie kroku, blask roztaczany wokół. Odchodzi. Nie zważając
na wszystko dookoła. Umyka palcom i spojrzeniu. Kobieta. Ona jedna potrafi
odejść, tak po prostu wstać i wyjść. Bez słowa, bez spojrzenia, odziana jedynie
w swoją godność.
I finnale grande – szarpnięte spazmatycznie ciało, które
zastyga te kilkanaście centymetrów nad podłożem. Mięśnie napięte, zdławiony
krzyk. Umęczenie rozkoszą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz