„Lubię patrzeć jak ona się dla mnie rozbiera” i cóż z tego,
że rozbierała się w zupełnie innym kontekście. Patrzyłam. I fakt, że w
zupełnie innym kontekście mogłam dotknąć ustami jej ramienia, obojczyka też ignoruję.
Ot napawałam się chwilą. Uwielbiam kobiety
z charakterem, nawet jeśli kolor włosów mają inny niż ten ulubiony, byle nie
były za długie. W tym jednak przypadku wolę mieć to ciastko.
Ciekawa jestem ile w tej percepcji znaczy fakt, że są
takie godziny kiedy jestem całkowicie w jej władzy. Fakt, kontekst totalnie
aseksualny i w tamtych momentach przyjemność jest ostatnią rzeczą o której
byłabym w stanie pomyśleć. Ale nie zmienia to faktu, że… muszę robić to co mi
nakazuje. Władcze Kobiety to zupełnie inna kategoria. Dotychczas kategoria
jednoosobowa.
Obraz, który jaki podpowiada mi wyobraźnia jest groźny. Może
to kwestia uniformu, albo rękawiczek. Jeżeli w piątek opanuje mnie ta sama myśl
w czasie spotkania to znaczyć będzie, że nie jest dobrze.
Usłyszałam od kogoś, dawno temu, o tym, że lubi patrzeć jak
skłaniam głowę, kulę ramiona. Jak moja naturalna uległość wysącza się mnie.
Tak, są osoby, które działają na mnie w ten sposób samą swoją obecnością.
Niewiele ich, ale zdarzają się. Nie mam pojęcia na czym to polega ale dochodzi
do takiego dostrojenia. No ale tym razem to chyba mam doczynienia z sytuacją,
kiedy drugiej stronie nawet przez myśl nie przejdzie, jak bardzo emanuje jej
naturalna dominacja. Na dodatek całkiem nieuświadomiona ta dominacja. No i nie
bez znaczenia pozostaje fakt, że to kobieta. A może Kobieta?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz