27 grudnia 2005

Eric Hiss - nostalgicznie ulotne piękno

Czasami mam dość ekscentrycznych fotografów pstAlign Centerrykających wiele pod szumnym szyldem fetish. Ilość kiczu w tej kategorii jest chyba druga w kolejności po goliźnie w klasie kalendarzowo-sielskiej (czyli niczym nie uzasadnione ciało na łonie przyrody). Wtedy lubię sięgnąć do szufladki z nostalgicznym, romantycznym pięknem. Do prostej, ciepłej scenografii, nie przeładowanej nadmiarem elementów. Do ciepłego złotego blasku światła, do piękna zatrzymanego w kadrze niby przypadkiem. Do fotografii dopracowanych w najdrobniejszych szczegółach ale dalekiej od sztuczności. Do spojrzenia z za firanki czy woalki. Dziś do tablicy wywołam Erica Hissa. Ma on trzy podstawowe obszary zainteresowania, które wykorzystuje w swoich pracach. Przede wszystkim to ludzkie ciało, któremu nadaje pierwszeństwo przed wszystkimi innymi formami piękna na świecie. Po drugie fascynacja koncepcją niepewności. Czyli próba odpowiedzenia sobie na pytania po co tu jesteśmy, ile wiemy, czy to co widać to nie złudzenie. I w końcu związki sztuki z jej funkcjami użytecznymi.

Jak przystało na wielbiciela Leonardo da Vinci Hiss nie stawia sobie ograniczeń w dziedzinach których dotyka. Ma za sobą doświadczenia nauczycielskie, programistyczne, rzemieślnicze i artystyczne – jak na człowieka renesansu przystało.Jego celem jest tworzenie rzeczy pięknych, z całego ich bezmiaru wybrała dla siebie dwa przepiękne akty.


Burza włosów skrywająca twarz, ciało skrywające intymności. Na widok wystawia jedynie swoją najbardziej zewnętrzną powłokę. Wciśnięte w załomy prześcieradła, zawstydzone, zakłopotane. Czeka aż słoneczny wzrok obiegnie pokój cały i przymknie oko na to, co się tu wydarzyło przed przybyciem świtu. Ciało tęskniące za tajemnicą mroku

Brak komentarzy: