29 grudnia 2005

Bo życie po to przecież jest, żeby pożyć!

Widmo sylwestrowej nocy w czymś, co można nazwać domem otwartym z całkiem sporą zgrają dzieci w pełnej przekrojówce wiekowej jakoś nie bardzo do mnie przemawiało. Zwłaszcza, że dowiedziałam się tym dziś. Aż tu, niespodziewanie całkiem, pojawia się koncepcjo-propozycja z zupełnie innego kierunku. W tej sytuacji ogłaszamy kolejne otwarcie warsztatu tkacko-kaletniczo-szewskiego i szykujemy kreacje. I znowu będzie królowała lacka w krwistej czerwieni i hebanowej czerni, może coś z ‘dalmatyńczyka’ dla odmiany. Na przykład krótka czerwona sukienka z odsłoniętymi ramionami…Suwak! Cholercia potrzebuję suwaka i to jeszcze dziś bo inaczej nici z nocnego dłubania. I kto będzie śpiewał o prząśniczkach na wieży? Ciuchy to jedno ale przecież zdałoby się już mieć coś własnego, gumowego, śliskiego i takie tam… Na samą myśl robi mi się tak jakoś miękko, żeby nie powiedzieć ślisko. A tak w ogóle to przecież mamy niewykonany plan pod tytułem vacbedowy duecik, a wszystko przygotowane. Czeka tylko na to, żeby wskoczyć do środka zabierając ze sobą trójniczek. Oj będzie się działo…

=============

KSYWA 2005-12-30 13:09:51 62.111.189.199
...po przeczytaniu Twojego bloga, czuje sie jak kobieta z lodu...cholera - jak słup lodu...dobrze, że mój mąz nie zna Twojego bloga...przynajmniej nie bedzie mi truł...:-)

Brak komentarzy: