19 grudnia 2005

Wena

Odnalazłam chęć do pisania, zbunkrowała się gdzieś na dnie szafy i zapadła w zimowy sen. Ale kiedy przyszło mi nocować poza domem, kiedy samotny wieczór zastukał do drzwi hotelowego pokoju nie otworzyłam mu. Coś we mnie pękło i zamiast schować się pościeli wyszłam do ludzi. Czerwone wytrawne wino z rżniętej karafki chętnie spływało do mojego kieliszka i równie chętnie pieściło mój przełyk. Odrobina szaleństwa jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Szaleńcze tańce obleczonej w inną skórę mnie, wspaniałe wieloznaczne rozmowy balansujące na krawędzi wyuzdanej erotyki i przyzwoitości. Partner do tańca z wyczuwalną erekcją i niekończące się pytania o numer mojego pokoju. Sprawiło mi to jakąś dziką przyjemność. Zachowanie może nie całkiem fair z mojej strony bo chyba trochę za bardzo podgrzałam atmosferę. Ale cóż mogę mieć tylko nadzieję na wybaczenie jeśli narobiłam nadziei na coś więcej.

Tak czy owak sama świadomość wywoływania takich fizycznych (i chemicznych chyba także) reakcji w drugiej osobie jest przyjemna. Moja kobieca próżność została połechtana i to całkiem milutko. Ale najważniejsze jest to, że wraz z połechtaną próżnością pojawiły się pomysły na opowiadania. Nie, one się nie pojawiły, one na mnie spadły jak lawina. Mam jakąś nowa energię i tylko czasu jakby trochę niewystarczająco. Ale za to ile przyjemności ze składania słów, z zapadnia się w rozwój sytuacji. Uwielbiam tę dziwną ekscytację, kiedy stukając w klawisze mam wypieki na twarzy i przyspieszony oddech. Nakręcam się tym co piszę, podniecam się słowami opisującymi sytuacje. Uwielbiam opisywać takie opowieści, daje mi to duuużo przyjemności.

================

Ray 2005-12-20 22:27:55 80.72.34.250
tak, pisz jak najwięcej, twoja pisaninka jest jak deszcz spadający na spękaną od suszy glebę..

Brak komentarzy: