24 grudnia 2005

Wigilijny sex

Oj było nieziemsko. Choć z utrudnieniami i w nieciągłości, za sprawą Młodej Damy, to jednak było nieziemsko. Mniam. Zaczęło się od rana, kiedy to sen przepiękny mi się przyśnił. A potem wcale nie musząc z pościeli się podnosić pozwoliłam sobie na długie budzenie w którym próbowałam pozostać na granicy jawy i snu. Długie budzenie tym dłuższe było, że palce w ud zwieńczenie wsunięte nie próżnowały, a rozumek próbował przywołać strzępki snu. Tak więc leżąc wtulona w ciepłą pościel pieściłam się dopisując ciąg dalszy do tego, co wymyśliła moja podświadomość nocą.

Opowiadając Panu Mężu fabułę senną miałam nadzieję, na pobudzenie i Jego podświadomości. I nie omyliłam się. Przepyszny sex zafundował mi mój Pan. Mocny, męski, nieskończenie długi. A potem jeszcze sięgnęłam nieba kiedy dotykał mnie palcami, od wewnątrz. Jestem przekonana, że byłam o krok od czegoś równie niezwykłego, co tajemniczego. Dla jednych bajki dla innych rzeczywistości realnej i mokrej. Ale cóż nie tym razem. A potem to, na co zazwyczaj brakuje czasu. Na cudowny powolny fist, na milimetry bólu i kilometry rozkoszy. Na odlot graniczący z utratą świadomości. Na niespieszny powrót do realnego świata, cudowną gorąca kąpiel w pianie. I jeszcze widok Jego Twarzy, kiedy spełniał się w Niej. Uwielbiam patrzeć kiedy przesyłając mi całusy kocha się z inną kobietą, kiedy przymykając oczy zostawia w niej kawałek siebie.

Takie właśnie było oczekiwanie na wigilijną kolację w tym roku. Piękne nieprawdaż?

Brak komentarzy: