2 listopada 2007

Adoracja

Z mych pocałunków szata twej nagości,
Z warg moich na niej purpurowe róże,
W które cię stroić nigdy się nie znużę,
Tknąć ciebie kwiatom broniąc w ust zazdrości!

Z zachwytów moich kadzidła wonności,
Co owiewają cię w uwielbień chmurze!
Z dumy mej tobie stopień i podnóże,
I hołdowniczy kobierzec miłości!


Na swojej skroni twoje stopy noszę
Jako niewolnik pełne kwiatów kosze...
Ugięty klęczę i powstać się boję!

Na czole stopy twoje obnażone
Dzierżę jak żywych klejnotów koronę,
Bo na twych stopach chodzi szczęście moje!

Leopold Staff



Jest Staff jednym z tych facetów, którzy, w moim mniemaniu, posiedli dar czarowania słowem. Ze słów prostych i znanych potrafi wyczarować ażurowe cacko z kunsztownym wzorem, w którym każdy, co zechce, zobaczy. Doprawdy słodko jest wspinać się po stopniach słów odkrywając z każdym krokiem ich nowe znaczenia. Kiedyś, dawno Adoracja była pięknym erotykiem. Po prostu. I tyle. Chwilą uniesienia zapisaną literami, chwilą uniesienia odczytywaną z liter, chwilą uniesienia, którą sobie zagarnęła moja zachłanna dusza. Dziś, kiedy bagaż doświadczeń większy już na moim grzbiecie się uskładał umysł każe mi inaczej odczytać dwie ostatnie strofki. A stopy na czole postawione i klęczącą postać nie tylko w kategoriach metafory odczytać, ale i wprost. Ciekawe doświadczenie czytać dziś, coś, co pamięta się z dawnych lat. Czytać i odczytywać zaskakująco inne treści.

Brak komentarzy: