29 listopada 2007

Niedoczas

Prawie mi to przez gardło przejść nie chce, ale chyba w końcu muszę to powiedzieć. Ugryzłam więcej niż mogę zjeść i chyba zaczynam się lekko dławić. Doba za cholerę nie chce się rozciągnąć a szanowny ‘oryganizm’ zbuntował się nie chce funkcjonować w modelu 4/24. A mnie szkoda jest czasu na sen. Zwyczajnie zasypiając czuję jak tracę czas, bo przecież tyle jest jeszcze do zrobienia. Reaktywowałam wannoczytanie, książek całkiem spora porcja czeka na przeczytanie (nauczka – nie nabywać w jednym czasie wielu książek, bo zaczynam każdą po trochu). Ostatnio wpisałam na listę kolejnych parę pozycji i zamierzam w związku z tym nawiedzić bibliotekę. Przerywnikiem jest literatura tematyczna reklamowo-netowo-optymalizacyjna (akurat na szybką kąpiel w wannie). A swoją drogą to jakby mi kiedyś przyszło do głowy popełnić jakość pracę naukową o tematyce erotyczno-seksualnościowo-fetyszowo-artystyczno to mogę to zrobić niemal z marszu. Moja osobista biblioteczka (w tradycyjnym rozumieniu tego słowa) oraz zbiory elektroniczne wszelakich materiałów są pokaźne. Nie, żeby stwierdzić mam już wszystko ale raczej mam już listę wszystkiego, co napisane na temat zostało. Bibliografia jak ta lala (łącznie z pozycjami opatrzonymi komentarzem – nie dotykać gniot!). Gdyby przymus ekonomiczny nie determinował konieczności świadczenia pracy najemnej w wymiarze czterdziestu procent doby to oddawałabym się studiom dla przyjemności samego zgłębiania tematów. Tak to już jest z tą moją ‘skazą’ lubię się uczyć. Wiedzieć więcej. Człowiekiem renesansu być, oj tak… Może kiedyś, w następnym życiu.

Brak komentarzy: