8 lipca 2007

Gerard de Villers "Zamek", "Irlandzki wicehrabia"

W dwóch słowach: NIE CZYTAĆ!!! gniot co się zowie! Wzięłam się za lekturę mając na uwadze taką oto recenzję „znakomicie napisany cykl (...) rozkoszne młodziutkie kurwiątko z arystokratycznej , austriackiej rodziny hasa sobie na erotycznych szlakach, sporo odniesień do bdsm”Tiiaaa, tych odniesień do bdsm to się naliczyłam trzech (słownie) i ograniczyły się do opisania (pobieżnego!) czegoś na kształt chłosty. Biorąc pod uwagę fakt, że wpomniane rozkoszne młodziutkie kurwiątko ma na początku książki lat dziesięć (sic!) i faktycznie przechodzi przyspieszoną edukację seksualną, żeby w czternaste urodziny dostać swój pierwszy raz (nie liczę pasywnego i aktywnego oralu bo to miała miejsce wcześniej) to raczej trudno się zachwycać historyjką. No chyba, że ktoś ma ciągoty do wyjątkowo młodych panienek, ale na coś takiego to jest stosowny paragraf. Osobiście czuję co najmniej niesmak, a miejscami obrzydzenie. W drugiej części miały być te… jak im tam - odniesienia do bdsm. Bohaterka ma już wówczas lat osiemnaście i puszcza się gdzie popadnie i z kim popadnie. Raz nawet dostaje raz (znaczy sztuk jeden) batem no i ze dwa czy trzy razy podgląda przez weneckie lustro inną niby chłostę. Wot i całe bdsm. Ani ciekawe, ani podniecające. Strata czasu. Doczytałam do końca dla spokojności sumienia, że nie wydaję opinii na podstawie paru stron. Jedyne, co dobre, że napisane ładnym językiem.

Brak komentarzy: