10 lipca 2007

Coś nie halo – czerwona kontrolka!

Historie takie jak Enron wydają się być równie odległe i nieprawdopodobne jak te ze StarWars czy StarTrecka. Czy aby na pewno? Nigdy nie ciągnęło mnie do takich akcji, a jednak dane mi było zobaczyć jak powstaje fikcja. Tak długo, jak kto inny był jej matką i ojcem mogłam tego ‘nie zauważać’. Ale kiedy słyszę, że mam stworzyć coś z niczego i jeszcze ubrać to w liczby tak, żeby wyglądało prawdziwie to coś mi się ciśnie na usta. Owszem, uważam, że trzeba grać na kwestiach, które nie są jednoznaczne. Jestem za falandyzacją tak długo, jak długo nie pozostaje ona w sprzeczności z prawem. Potrafię naginać rzeczywistość, ale wiem, kiedy przestać. A TO mi się nie spodobało w żadnej mierze. Co tu dużo mówić, zaczynam podejrzewać, że wiem z czego wynikał konflikt zarządu z moim poprzednikiem. Najwidoczniej powiedział nie. Wygląda na to, że muszę parę rzeczy przemyśleć i kilka sądów zweryfikować. Wielka szkoda, bo organizacja wydawał się być wielce przyjaznym miejscem do życia. Ale po raz kolejny sprawdza się powiedzenie, że nic nie jest tym, na co wygląda. Nie dać się zwariować. Teraz tylko wypchnąć raporty (w tym prognozę przez DUŻE PE!) i wziąć kurs na urlop. A potem się zobaczy. Jedno jest pewne –zazgrzytały trybiki i nie będzie już tak, jak wcześniej.

Brak komentarzy: