8 lipca 2007

To do 2007/2008

Zazwyczaj takie list pobożnych życzeń powstają w okolicy noworocznej. A u mnie tym razem w środku roku. Przede wszystkim dlatego, że nie robię tego ani z przyzwyczajenia, ani dla świętego spokoju, ani z żadnego innego równie nierealnego powodu. Nie są to postanowienia noworoczne tylko lista rzeczy do wykonania. Po prostu. A żeby dobrze sprecyzować zadania należy najpierw jasno określić cele. Jasno i zgodnie z metodologią SMART (co tu dużo gadać – kwintesencja celowości). A trochę jakby zrobiło się pustawo w celach długoterminowych bo większość zrealizowana, albo przeszła do kategorii krótkookresowych. A wyznaczanie czegoś na siłę, bez konkretnego ‘biznesplanu’ to sztuka dla sztuki. Więc chciał, nie chciał trzeba było zakasać rękawy, poanalizować, pododawać dwa do dwóch i wyciągnąć w nioski. A na koniec dnia wyszła z tego bardzo długa i konkretna ścieżka na parę lat. Nałożone priorytety i już widać związki przyczynowo-skutkowe, które zaistnieją. Jak ja lubię mieć wszystko zaplanowane. Naprawdę lubię, kiedy wiadomo co powinno być za którym zakrętem. Powinno, bo przecież nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, ale zawsze jest czas i miejsce, żeby plan zaktualizować albo skorygować. A bez planu nie wiadomo czy idzie dobrze czy może idzie już źle. Odmaszerować, do wykonania zadań przystąp!

Brak komentarzy: