17 marca 2006

Wyspa, Drzewo, Zamek

Są takie dni, kiedy po prostu wszystko jest pod wiatr. W zasadzie czuję się jakbym miała na plecach kartkę z napisem kopnij mnie w tyłek. Od rana tak mam. I miałam nadzieję, że wieczór przyniesie ukojenie po tych wszystkich pierdołach, których wysłuchiwałam cały dzień. Ale nie, to byłoby zbyt piękne … najlepiej stan mojego ducha dziś opisuje perfectowska Wyspa, drzewo, zamek…

Lecz mój czujny wróg był jak szczur,
Wsypał proch do kilku dziur,
Przyszła noc podpalił wtedy lont,
I tak wszystko to czego się tknę,
W proch i pył obraca się,
Nie wiem sam gdzie miejsce dla mnie jest

Na dobranoc, w środku samotnej nocy dostało mi się jeszcze wiaderko pomyj z najmniej spodziewanej strony. Smutne. Bardzo smutne. Dlaczego ci, których kochamy ranią najmocniej? Nie wiem, ale wiem, że tak jest. Niejednokrotnie już tego doświadczyłam. Ze smutkiem na ustach i łzami na policzku zasypiam, zostało mi jakieś trzy i pół godziny na sen…

Brak komentarzy: